Podsumowanie 2009 roku w USA – albumy

Po podsumowaniu minionego roku na amerykańskim rynku sprzedaży singli, podejmuję próbę zestawienia najważniejszych informacji dotyczących sprzedaży albumów w USA w 2009 r. Na szczyt listy The Billboard 200 trafiło w tym okresie 37 krążków.

Tak przedstawia się pełna lista albumów, które dotarły do 1. pozycji:
– Taylor Swift „Fearless” – 9 tygodni na szczycie w 2009 r. + 2 tygodnie w 2008 r.
– Bruce Springsteen „Working on a dream” – 1 tydzień
– The Fray „The Fray” – 1 tydzień
– U2 „No line on the horizon” – 1 tydzień
– Kelly Clarkson „All I ever wanted” – 2 tygodnie
– składanka „Now 30” – 1 tydzień
– Keith Urban „Defying gravity”– 1 tydzień
– Rascal Flatts „Unstoppable” – 1 tydzień
– soundtrack „Hannah Montana: film” – 1 tydzień
– Rick Ross „Deeper than rap” – 1 tydzień
– Bob Dylan „Together through life” – 1 tydzień
– Chrisette Michele „Epiphany” – 1 tydzień
– Green Day „21st century breakdown” – 1 tydzień
– Eminem „Relapse” – 2 tygodnie
– Dave Matthews Band „Big whiskey and the GrooGrux king” – 1 tydzień
– The Black Eyed Peas „The E.N.D.” – 2 tygodnie
– Jonas Brothers „Lines, vines and trying times” – 1 tydzień
– składanka „Now 31” – 1 tydzień
– Maxwell „BLACKsummers’night” – 1 tydzień
– Daughtry „Leave this town” – 1 tydzień
– Demi Lovato „Here we go again” – 1 tydzień
– Fabolous „Loso’s way” – 1 tydzień
– Sugarland „Live on the inside” – 1 tydzień
– George Strait „Twang” – 1 tydzień
– Reba McEntire „Keep on loving you” – 1 tydzień
– Colbie Caillat „Breakthrough” – 1 tydzień
– Whitney Houston „I look to you” – 1 tydzień
– Jay-Z „The blueprint 3” – 2 tygodnie
– Pearl Jam „Backspacer” – 1 tydzień
– Barbra Streisand „Love is the answer” – 1 tydzień
– Michael Buble „Crazy love” – 2 tygodnie
– soundtrack  „Saga Zmierzch: Księżyc w nowiu” – 1 tydzień
– Michael Jackson „This is it” – 1 tydzień
– Carrie Underwood „Play on” – 1 tydzień
– Bon Jovi „The circle” – 1 tydzień
– John Mayer „Battle studies” –  tydzień
– Susan Boyle „I dreamed a dream” – 5 tygodni w 2009 r. + 1 w 2010 r.

Tak natomiast przedstawia się top 50 rocznego podsumowania listy The Billboard 200 (zastrzeżenia do tego zestawienia – poniżej):
50. Ludacris „Theater of the mind”
49. Lil Wayne „The Carter III”
48. Michael Buble „Crazy love”
47. Keith Urban „Defying gravity”
46. soundtrack „Mamma mia!”
45. Kid Rock „Rock n roll Jesus”
44. The Killers „Day & age”
43. Michael Jackson „This is it”
42. Akon „Freedom”
41. Il Divo „The promise”
40. Lady Antebellum „Lady Antebellum”
39. Coldplay „Viva la vida or death and all his friends”
38. składanka „Now 30”
37. Daughtry „Leave this town”
36. Jason Aldean „Wide open”
35. The Fray „The Fray”
34. Miley Cyrus „The time of our lives (EP)”
33. Kelly Clarkson „All I ever wanted”
32. składanka „Now 31”
31. AC/DC „Black ice”
30. soundtrack „High School Musical 3: Ostatnia klasa”
29. Whitney Houston „I look to you”
28. Jason Mraz „We sing. We dance. We steal things”
27. Darius Rucker „Learn to live”
26. T.I. „Paper trail”
25. Green Day „21st century breakdown”
24. Taylor Swift ‚Taylor Swift”
23. Sugarland „Love on the inside”
22. Maxwell „BLACKsummers’night”
21. Dave Matthews Band „Big whiskey and the GrooGrux king”
20. Keyshia Cole ‚A different me”
19. Rascal Flatts „Unstoppable”
18. U2 „No line on the horizon”
17. Jamie Foxx „Intuition”
16. Pink „Funhouse”
15. składanka „Now 29”
14. Zac Brown Band „The foundation”
13. David Cook „David Cook”
12. Jay-Z „The blueprint 3”
11. Kings Of Leon „Only by the night”
10. The Black Eyed Peas „The E.N.D.”
9. Eminem „Relapse”
8. Lady Gaga „The fame”
7. Kanye West „808s & heartbreak”
6. Britney Spears „Circus”
5. soundtrack „Hannah Montana: film”
4. soundtrack „Zmierzch”
3. Nickelback „Dark horse”
2. Beyonce „I am… Sasha Fierce”
1. Taylor Swift „Fearless”

Powyższe zestawienie jest oficjalnym rocznym podsumowaniem opublikowanym na łamach magazynu „Billboard”. Jako że obejmuje ono okres od początku grudnia 2008 r. do końca listopada 2009 r., nie przedstawia nam pełnego obrazu sprzedaży płyt w ciągu 12 miesięcy 2009 r. Tym bardziej, że grudzień jest okresem, w którym sprzedaż albumów jest zawsze na wysokim poziomie. W związku z tym w czołówce rankingu widzimy np. album „Circus” Britney Spears, który rozszedł się jak dotąd w 1,6 miliona egzemplarzy w USA, z czego większość kopii zakupiono jeszcze w 2008 r. Brakuje za to płyty Susan Boyle, której sprzedaż liczona jest już na grudzień 2009 r. Co więcej, do końca listopada 2009 r. obowiązywała zasada, zgodnie z którą albumy liczące już co najmniej 18 miesięcy, które spadły poniżej 100. pozycji listy The Billboard 200, niepromowane dodatkowo już przez żaden singiel, są automatycznie usuwane z notowań tego zestawienia, a przenoszone do notowań Top Pop Catalog Albums. W roku, w którym wszystkie płyty Michaela Jacksona cieszyły się dużą popularnością, oznaczać to będzie, iż mimo bardzo dobrych wyników sprzedaży nie zostały one uwzględnione w rocznym podsumowaniu, bowiem jest to podsumowanie sprzedaży płyt, które znajdowały się na liście The Billboard 200, nie zaś faktycznej sprzedaży albumów w USA. Na szczęście w końcu zrezygnowano z tej niezrozumiałej dla mnie zasady a pozytywne skutki tej decyzji zobaczymy już w podsumowaniu roku 2010. W związku z wszystkimi powyższymi kontrowersjami magazyn sporządził dodatkową listę najlepiej sprzedających się płyt roku, nie pomijając już albumów, które nie były notowane w ramach The Billboard 200, oraz odliczając grudzień 2008 r. na rzecz grudnia 2009 r.

Tak oto prezentuje się rzeczywiste zestawienie 10 najlepiej sprzedających się płyt minionego roku w USA:
10. Kings Of Leon „Only by the night” – 1,398 mln egzemplarzy
9. Jay-Z „The blueprint 3” – 1,515 mln
8. Eminem „Relapse” – 1,735 mln
7. The Black Eyed Peas „The E.N.D.” – 1,787 mln
6. soundtrack „Hannah Montana: film” – 1,823 mln
5. Andrea Bocelli „My Christmas” – 2,207 mln (płyta wydana końcem 2009 r.)
4. Lady Gaga „The fame” – 2,238 mln
3. Michael Jackson „Number ones” – 2,355 mln
2. Susan Boyle „I dreamed a dream”– 3,104 mln
1. Taylor Swift „Fearless” – 3,217 mln

W ubiegłym roku pojawiło się na rynku amerykańskim co najmniej kilka wydawnictw, które przez masowego słuchacza nie zostały najlepiej przyjęte, pomimo tego, że krytycy nie kryli nad nimi zachwytu. Wymieniłbym tu zwłaszcza 3 krążki: Wilco „Wilco (the album)”, Phoenix „Wolfgang Amadeus Phoenix” oraz Yeah Yeah Yeahs „It’s blitz!”. Znakomita większość krytyków muzycznych uznawała te 3 tytuły za jedne z najlepszych płyt roku (czy słusznie – rzecz gustu), lecz nie miało to zbyt dużego przełożenia na ich sprzedaż. Nie zapominajmy jednak, iż to nie wyniki sprzedaży dowodzą, że jakaś płyta jest wartościowa. Zaledwie 270 tysięcy amerykańskich nabywców znalazł nowy album Depeche Mode „Sounds of the universe”, co w oficjalnym podsumowaniu „Billboardu” (tj. tym uwzględniającym grudzień 2008 r.) zapewniło mu – uwaga! – ostatnią, czyli 200. pozycję! Wprawdzie Depeche Mode nie jest zespołem, który w Stanach sprzedaje się w wielomilionowych nakładach, jednak można było liczyć chociaż na złotą płytę. Niewiele lepsza była sprzedaż krążka „Fantasy ride” Ciary, chociaż jeszcze kilka lat temu wydawało się, że wokalistka ma szansę walczyć o tytuł Księżniczki R&B. Z każdą kolejną płytą zainteresowanie jej osobą jednak maleje – trochę szkoda. Natomiast po wielkim sukcesie albumu „The emancipation of Mimi” (najlepiej sprzedająca się płyta 2005 r. w USA), singla „We belong together” (przebój dekady w USA) oraz przyzwoitej, choć już znacznie gorszej sprzedaży „E=MC2” wszyscy spodziewali się, że nowe dzieło Mariah Carey, ulubienicy Ameryki, zatytułowane „Memoirs o an imperfect angel” zapewni diwie kolejny udany dla jej kariery rok. Stało się jednak inaczej. Płyta nie zdołała dotrzeć do 1. pozycji The Billboard 200, zaliczyła nieszczególnie udany (jak na Carey) pierwszy tydzień sprzedaży, wypromowała w USA tylko 1 przebój – „Obsessed” (popularny w Polsce utwór „I want to know what love is” w USA wiele nie zdziałał), który nie zdołał jednak powiększyć jej dotychczasowego dorobku 18 „numerów jeden” na liście The Billboard Hot 100, a w rocznym oficjalnym podsumowaniu rzeczona płyta zajęła zaledwie 101. pozycję. Mam jednak nadzieję, że ten spadek formy jest chwilowy, a wraz z nową dekadą Mariah udowodni, że nie złożyła jeszcze broni.

Najwięcej uwagi należy jednak poświęcić albumowi „Fearless” Taylor Swift, który bez wątpienia uznać trzeba za najważniejszy krążek minionego roku w USA. Na rynku amerykańskim ukazał się jeszcze w 2008 r., a dokładnie 11 listopada nakładem Big Machine Records, debiutując na szczycie listy The Billboard 200 z tygodniową sprzedażą wynoszącą 592 304 egzemplarze (najlepszy wynik wśród wszystkich kobiet, które wydały swoje płyty w 2008 r.). W drugim, trzecim i czwartym tygodniu pobytu na liście krążek „Fearless” musiał uznać wyższość innych wydawnictw, by w piątym tygodniu powrócić na szczyt notowania i pozostawać na nim przez 7 kolejnych tygodni. Po następnym krótkotrwałym niewielkim spadku formy album Swift ponownie znalazł się na 1. pozycji listy, okupując ją przez 3 tygodnie, co dało w sumie 11 tygodni na czele amerykańskiej listy bestsellerów płytowych. Jest to najlepszy wynik od czasu wydanego w połowie 1999 r. „Supernatural” Santany. W tym momencie album pobił rekord ustanowiony przez opisywany ostatnio przeze mnie multiplatynowy krążek „Come on over” Shanii Twain, który w top 10 „Billboardu” spędził w sumie 53 tygodnie, bowiem „Fearless” w czołowej dziesiątce listy znalazł się już 54 razy i wszystko wskazuje na to, że wynik ten zostanie poprawiony. Do końca stycznia 2010 r. w USA „Fearless” zakupiło ok. 5,5 miliona osób, co – w dobie kryzysu, jaki dotknął rynek fonograficzny w USA – jest wynikiem niebywałym. Gdyby Swift wydała swój album w czasach, gdy sprzedaż płyt w Stanach utrzymywała się na wysokim poziomie (chociażby jeszcze na przełomie dekady lat 90. i tej minionej), to wynik ten byłby z pewnością znacznie lepszy. 26 października 2009 r. na rynku pojawiła się specjalna edycja albumu, wydana pod nazwą „Fearless: Platinum Edition”, zawierająca 6 dodatkowych nagrań oraz płytę DVD. Dzięki sprzedaży cyfrowej wiele piosenek z płyty zadebiutowało w notowaniach The Billboard Hot 100, pomimo tego, iż nie były one singlami promującymi to wydawnictwo. „Fearless” jest tym samym jedynym albumem w historii tej listy „Billboardu”, z którego aż 13 utworów trafiło do top 40. Co więcej, do Swift należy również inny rekord – w jednym z notowań w top 100 znajdowało się jednocześnie aż 9 piosenek z tego krążka, co do tej pory nie udało się żadnej innej wokalistce. Warty podkreślenia jest również fakt, iż spośród wszystkich 19 piosenek, które znalazły się w rozszerzonej wersji płyty, autorką 10 jest sama Swift, a pozostałych 9 wokalistka jest współautorką. Artystka w dniu wydania płyty miała zaledwie 18 lat, tym bardziej warto docenić jej talent. Jest to drugi w jej karierze krążek – następca wydanego 24 października 2006 r. w USA longplaya „Taylor Swift”, który na liście The Billboard 200 przebywa już od 170 tygodni, osiągając jak dotąd sprzedaż ok. 4,6 miliona kopii. Album „Fearless” zdobył przed kilkoma dniami najważniejszą statuetkę Grammy w kategorii „najlepszy album”, czyniąc ze Swift najmłodszą laureatkę tego wyróżnienia (Alanis Morissette, wygrywając w tej kategorii w 1996 r. ze swoim „Jagged little pill”, miała 21 lat). O sukcesach piosenek „Love story” i „You belong with me” wspominałem już, podsumowując sprzedaż singli w USA.

Wielką gwiazdą minionego roku była zdecydowanie Lady Gaga. Jej debiutancki krążek „The fame”, wydany jeszcze w 2008 r., początkowo nie sprzedawał się zbyt dobrze. Jednak dzięki singlowym sukcesom „Just dance” i „Poker face”, które przyszły wraz z początkiem 2009 r., płyta w końcu spotkała się z dużym zainteresowaniem konsumentów i jej sprzedaż przez cały rok utrzymywała się na wysokim poziomie (najwyższa pozycja na The Billboard 200 – 2.). Sprzedaż „podkręciła” jesienna reedycja albumu („The fame monster”), który wzbogacono o 8 nowych nagrań, niezamieszczonych w oryginalnej edycji płyty. W USA możliwe było zakupienie zarówno wersji dwupłytowej (oryginał + nowy dysk z 8 piosenkami), jak i składającej się wyłącznie z nowych nagrań. Na liście bestsellerów płytowych lepiej radziła sobie jednak poszerzona wersja oryginału. „The fame” w wersji standardowej i rozszerzonej osiągnęło w ciągu 2009 r. sprzedaż przekraczającą 2,2 mln egzemplarzy, co zapewniło mu 4. miejsce w podsumowaniu roku. Do tego wyniku należy doliczyć jeszcze ponad półmilionowy nakład wersji 8-nagraniowej, której sprzedaż liczona jest oddzielnie. Na liście sprzedaży płyt z muzyką elektroniczną, która w trakcie roku zmieniła nazwę z Top Electronic Albums na Dance/Electronic Albums, Gaga tylko 10-krotnie ustąpiła czołowej pozycji innemu albumowi, a przez pozostałe 42 tygodnie 1. miejsce listy należało właśnie do niej.

Podsumowując rok 2009, nie sposób nie wspomnieć o albumie „I dreamed a dream” finalistki brytyjskiej edycji programu „Mam talent”, Susan Boyle. Niewiele brakowało, a płyta Boyle odebrałaby „Fearless” tytuł najlepiej sprzedającego się krążka minionego roku, pomimo tego, iż ukazała się końcem listopada. Ostatecznie jednak zwycięstwo w tej batalii odniosła Swift, której krążek w 2009 r. kupiło w USA ponad 3,2 miliona osób (zważmy jednak na to, iż jest to wynik, który nie uwzględnia pierwszych kilku tygodni sprzedaży płyty – z listopada i grudnia 2008 r., która do wspomnianego powyżej nakładu 5,5 mln mocno się przyczyniły). Boyle zadebiutowała na liście The Billboard 200 z tygodniowym wynikiem sprzedaży wynoszącym ok. 701 tysięcy kopii. Jest to najlepszy wynik „otwarcia” spośród wszystkich wydanych w 2009 r. w USA płyt oraz najlepszy wynik debiutantki odkąd „Billboard” opiera się na systemie Nielsen SoundScan (tj. od 1991 r.). W 2009 r. album przebywał na szczycie „Billboardu” przez 5 kolejnych tygodni, a do tego w najlepszym okresie w roku, osiągając w tak krótkim czasie imponujący nakład 2,9 miliona kopii. Szósty (i jak na razie ostatni) tydzień pobytu na szczycie miał już miejsce w 2010 r. Płyta spotkała się jednak z nie najlepszym przyjęciem krytyków. „The Times” wystawił jej ocenę 2/5, podobnie „The Independent” i „The Guardian”.

Drugie (po „I dreamed a dream”) najlepsze „otwarcie” w 2009 r. ma na swoim koncie Eminem za sprawą albumu „Relapse”, który w pierwszym tygodniu zakupiło w USA ok. 608 tysięcy osób. Jest to pierwsze od 5 lat regularne wydawnictwo sygnowane pseudonimem artystycznym Eminem i piąty „numer jeden” rapera na liście The Billboardu 200. Tak długa przerwa spowodowała, że „Relapse” był jednym z najbardziej wyczekiwanych krążków minionego roku. Z wynikiem ponad 1,8 mln sprzedanych egzemplarzy płyta Eminema nosi miano najlepiej sprzedającego się albumu roku z nurtu rap i hip-hop. Przypieczętowaniem sukcesu jest przyznana krążkowi przed kilkoma dniami nagroda Grammy w kategorii „najlepszy album rapowy”. Biorąc jednak pod uwagę, iż Eminem jest najlepiej sprzedającym się artystą dekady w USA, w moim mniemaniu jego nowe wydawnictwo nieco zawiodło. Można było liczyć na nieco lepsze wyniki sprzedaży. Więcej spodziewałem się również po albumie Green Day, który po wielkim sukcesie „American idiot” z 2004 r. nie trafił do oszałamiającej liczby amerykańskich domów. Nie oznacza to jednak, iż nie jest to dobre rockowe wydawnictwo – otrzymało właśnie Grammy dla najlepszego rockowego albumu. Zawód sprawiła także Carrie Underwood, zwyciężczyni czwartej edycji programu „American Idol”, gwiazda country, której debiutancki album „Some hearts” był w USA olbrzymim komercyjnym sukcesem (7-krotna platyna). Jej trzecie w karierze wydawnictwo zatytułowane „Play on” spotkało się z dużo mniejszym zainteresowaniem niż jej 2 poprzednie albumy. Najwidoczniej Amerykanie przerzucili swoją miłość na Taylor Swift. Nie najlepiej poradził sobie również drugi krążek formacji Daughtry, założonej przez finalistę piątej edycji „American Idol” – Chrisa Daughtry, pt. „Leave this town” – przy wyniku sprzedaży poprzedniego krążka, wynik tego najnowszego wypadł stosunkowo blado, ale jak wiemy – popularność gwiazd wypromowanych w telewizyjnych konkursach talentów przeważnie jest chwilowa.

Wróćmy jednak do hip-hopu. Drugi najlepiej sprzedający się album roku, reprezentujący wspomniany gatunek muzyczny, wydał Jay-Z – chodzi o longplay „The blueprint 3”, uznany przez krytyków magazynu „Billboard” za najlepszy krążek 2009 r. Dzięki niemu Jay-Z po raz 11 znalazł się na szczycie The Billboard 200 – oznacza to, że przebił on dotychczasowe osiągnięcie Elvisa Presleya, którego 10 krążków dotarło do 1. pozycji listy. Jay-Z może się więc poszczycić najlepszym rezultatem pośród wszystkich wokalistów. Lepsi byli tylko legendarni The Beatles – ich wynik to 19 „numerów jeden”. Czy Jay-Z jest gotów stawić czoła i temu rekordowi – czas pokażę. Wydaje się to jednak dosyć wątpliwe. W pierwszym tygodniu sprzedaży „The blueprint 3” zakupiło 476 tysięcy osób, co stanowi trzecie najlepsze „otwarcie” minionego roku (po Susan Boyle i Eminemie).

Warto wspomnieć także o albumach: „Working on a dream” Bruce’a Springsteena oraz „Love is the answer” Barbry Streisand. Dla obojga artystów są to ich 9. „numery jeden” w USA. Daje im to 4. pozycję w rankingu artystów z największą ilością krążków, które dotarły na szczyt listy bestsellerów płytowych w Stanach, tuż za wymienioną powyżej trójką (The Beatles, Jay-Z, Elvis Presley). 9 albumów spełniających wspomniane kryterium wydał także zespół The Rolling Stones. W tym kontekście warto jeszcze odnotować, iż U2, dzięki wydanemu początkiem minionego roku „No line on the horizon” , polepszyli nieco swoją sytuację w komentowanym rankingu – obecnie mają już 7. płytowych „numerów jeden”. Z kolei album „The E.N.D.” grupy The Black Eyed Peas dał jej w końcu upragniony szczyt listy The Billboard 200. Po kilku latach sukcesów, które nie zaowocowały 1. pozycją w notowaniach „Billboardu” (nie tylko na liście albumów, ale i singli), los się w końcu do „Fasolek” uśmiechnął. Nie dość, że zespół zdominował listę The Billboard Hot 100 za sprawą świetnej kondycji singli „Boom boom pow” oraz „I gotta feeling”, to dodatkowo był w stanie osiągnąć sukces także za sprawą krążka promowanego przez te przeboje.

Longplay popularnego w USA, a mało znanego w Europie, Johna Mayera, pt. „Battle studies” zaliczył w ubiegłym roku największy spadek z 1. miejsca listy – w drugim tygodniu pobytu w zestawieniu jego krążek spadł aż o 12 pozycji na miejsce 13. Z kolei wydawnictwo kryjące się pod nazwą „Backspacer”, nagrane przez grupę Pearl Jam, było pierwszym „numerem jeden” zespołu od 13 lat (ich czwartym w karierze) i – co ciekawe – jedynym albumem spośród wszystkich, które dotarły na szczyt listy w 2009 r., wydanym przez niezależną wytwórnię fonograficzną (Monkeywrench). W ciągu całej dekady takich płyt było jeszcze 2: The Eagles „Lond road out of Eden” z 2007 r. oraz Radiohead „In rainbows”. W styczniu 2010 r. do stawki tej dołączył zespół Vampire Weekend z „Contra”, natomiast w latach 90. XX w. płyt spełniających to kryterium wydano nieco więcej – w sumie 8 (w tym ścieżkę dźwiękową do „Króla Lwa” oraz „Pocahontas”).

Zespołem, który w USA kochany jest przez miliony, a w Polsce rzeszę fanów ma raczej niewielką (wydaje swoje albumy jedynie na wybranych terytoriach świata z największym naciskiem na rodzime Stany), jest Dave Matthews Band. Krążek grupy zatytułowany „Big whiskey and the GrooGrux king” przyniósł jej piąty z kolei „numer jeden” na The Billboard 200 – jest to bez wątpienia wynik imponujący. Może warto byłoby pomyśleć o tym, żeby muzycy z DMB zaistnieli też w innych krajach? Swój piąty szczyt listy zaliczył również przedstawiciel country, George Strait, zaś czwarty z kolei (biorąc pod uwagę jedynie tzw. studyjne wydawnictwa) country’owy tercet (również zasadniczo anonimowy dla nieamerykańskich słuchaczy), Rascal Flatts – podobnie jak jeden z najpopularniejszych rockowych zespołów ostatnich 30 lat, Bon Jovi, a to za sprawą ich „The circle”. Sporym wydarzeniem była również nowa, długo wyczekiwana (aż 8 lat) płyta przedstawiciela tzw. neo-soulu, Maxwella (również lokalnej gwiazdy, mało znanej na rynkach zewnętrznych), którego longplay „BLACKsummers’night” (zdobywca tegorocznej nagrody Grammy dla najlepszego albumu R&B), podobnie jak poprzednik z początku dekady (tj. „Now”), trafił na szczyt notowania „Billboardu”. Długa przerwa dobrze wpłynęła na artystę, bowiem jego krążek otrzymał świetne recenzję amerykańskich krytyków.

Do muzycznego świata z długo wyczekiwanym longplayem „I look to you” powróciła Whitney Houston. Krążek zapewnił artystce 4. w karierze szczyt The Billboard 200. To jej pierwszy „numer jeden” od czasu pamiętnej ścieżki dźwiękowej do filmu „The Bodyguard”. Ten jednotygodniowy pobyt na szczycie albumu wystarczył, aby Whitney Houston mogła dodać do długiej listy swych osiągnięć kolejny rekord – jej albumy na 1. miejscu The Billboard 200 spędziły w sumie 46 tygodni, co nie udało się do tej pory żadnej innej wokalistce (14 tygodni – płyta „Whitney Houston” z 1985 r., 11 tygodni – „Whitney” z 1987 r., 20 tygodni – soundtrack „The Bodyguard”).

Ogromny wpływ na rynek bestsellerów płytowych miała śmierć Króla Popu, Michaela Jacksona. Wydarzenie to znacząco zwiększyło sprzedaż wszystkich wydanych przez artystę płyt. Najbardziej skorzystał na tym wydany w 2003 r. krążek „Number ones”, który w 2009 r. zakupiło w USA ok. 2,36 mln osób, dzięki czemu album uplasował się na 3. pozycji w rocznym podsumowaniu sprzedaży. W pierwszej dwudziestce spotykamy jeszcze 3 inne wydawnictwa sygnowane nazwiskiem Jacksona – „This is it” z 2009 r. (12. miejsce, 1,29 mln kopii), najlepiej sprzedający się album w historii muzyki – „Thriller” (14. miejsce, 1,27 mln kopii) oraz „The essential Michael Jackson” (20. miejsce, 1,15 mln kopii). W sumie w 2009 r. albumy Jacksona rozeszły się w USA w liczbie 8,2 mln egzemplarzy – w minionym roku żaden inny artysta nie sprzedał swoich płyt (nie liczymy tutaj singli) w takim nakładzie. W tym zestawieniu 2. lokata przypadła w udziale Taylor Swift.

Magazyn „Billboard” donosi, iż w ciągu 12 miesięcy 2009 r. sprzedano w USA niemal 374 miliony albumów i jest to niestety aż o 12,7% gorszy rezultat niż w roku poprzednim. Wyniki sprzedaży w 2008 r. było z kolei znacznie niższe niż w roku 2007. Tendencja spadkowa trwa już od kilku lat, co uznać należy za dosyć niepokojący objaw i za dowód na postępujące załamywanie się rynku fonograficznego. Proces ten, rzecz jasna, widoczny jest nie tylko w USA, ale i na całym świecie. I chociaż legalna sprzedaż albumów mp3 rośnie i, co więcej, jest uwzględniana w notowaniach list sprzedaży (w 2009 r. wyniosła 76,4 mln – i jest to o 16,1% więcej niż w roku poprzednim), to łatwy dostęp do muzyki za pośrednictwem chociażby takich portali, jak YouTube, oraz większe zainteresowanie pojedynczymi nagraniami niż całymi krążkami jednego artysty, przyczyniają się do mniejszego zainteresowania legalnym zaopatrywaniem się w albumy z muzyką. Nie bez znaczenia jest tu również kryzys gospodarczym, który w USA zaznaczył się stosunkowo wyraźnie. Pozostaje nam jedynie mieć nadzieję, że sprzedaż płyt w końcu przestanie spadać i przynajmniej ustabilizuje się, pozostając na obecnym poziomie. Co ciekawe, Amerykanie chętniej niż zwykle kupowali w ubiegłym roku winyle – w sumie sprzedano ich 2,5 miliona, co stanowi aż 33-procentowy wzrost w stosunku do poprzedniego roku. Jest to najlepszy wynik od czasu stosowania systemu Nielsen SoundScan, tj. od 19 lat!

Na koniec wspomnę jeszcze o corocznym rankingu „Billboardu” na miano artysty roku. Jest on sporządzany w oparciu o to, jak single oraz albumy danego wykonawcy radziły sobie w notowaniach The Billboard Hot 100 oraz The Billboard 200 w okresie od początku grudnia 2008 r. do końca listopada 2009 r. Zwyciężczynią tegorocznej edycji została – nie będzie to z pewnością wielkie zaskoczenie – Taylor Swift.

A tak prezentuje się czołowa dziesiątka:
10. Pink
9. Nickelback
8. T.I.
7. Britney Spears
6. Kanye West
5. Miley Cyrus
4. The Black Eyed Peas
3. Lady Gaga
2. Beyonce
1. Taylor Swift

Jak widać był to rok szczególnie udany dla śpiewających kobiet, które zdominowały top 10, zajmując aż 6 miejsc. Pozostałe pozycje należą do 2 zespołów oraz 2 raperów. Pierwszego wokalistę (w pełnym tego słowa znaczeniu) zauważymy dopiero na 15. miejscu (Jason Mraz).