Ciekawostki #12: Shania Twain i jej „Come on over”

Pochodząca z Kanady Shania Twain od lat jest wyjątkowo popularną przedstawicielką muzyki country zarówno w USA i Kanadzie, jak i poza ich granicami, mimo iż zasadniczo country nie trafia w gusta słuchaczy na innych kontynentach.

Przez ostatnie 2 dekady zaledwie kilku artystom tego nurtu (a właściwie artystkom) udało się zaistnieć poza Ameryką Północną. Wskazać tu można m.in. niezwykle urodziwą i utalentowaną Faith Hill, której kompozycje „Breathe”, „The way you love me” oraz „There you’ll be” (motyw przewodni z kinowego przeboju „Pearl Harbour”) całkiem nieźle radziły sobie na światowych rynkach muzycznych, również w Polsce. Ostatnio pewne sukcesy poza Ameryką osiąga także Taylor Swift, której nagranie „Love story” w brytyjskim rocznym podsumowaniu sprzedaży singli zajęło 29. lokatę, a w Australii sukces piosenki był na tyle duży, że zajęło ono 10. pozycję w tamtejszym singlowym podsumowaniu dekady! Utwór grany był również przez część polskich rozgłośni radiowych, w tym przez liderów rynku – RMF FM i Radio ZET. Powyższe osiągnięcia nie mogą się jednak w żaden sposób równać z tymi, które ma na swoim koncie Shania Twain, co postaram się teraz udowodnić. Przedstawienie skali sukcesu wspomnianej diwy ograniczę jednak do konkretnego albumu sygnowanego jej nazwiskiem – albumu, który na na trwałe zapisał się w historii muzyki rozrywkowej.

Z początkiem listopada 1997 r. wokalistka wypuściła na amerykański i kanadyjski rynek album „Come on over” składający się z 16 przebojowych nagrań country. Płyta została wydana nakładem wytwórni Mercury Nashville, zaś jej producentem był mąż wokalistki, Robert John „Mutt” Lange (od kilkunastu miesięcy para jest jednak w separacji). W USA krążek zadebiutował na 2. miejscu listy The Billboard 200, sprzedając się w pierwszym tygodniu w niezbyt imponującej liczbie 170 tysięcy kopii. Jednakże jego cotygodniowa sprzedaż utrzymywała się na poziomie przekraczającym ponad 100 tysięcy kopii przez 62 tygodnie, a najlepszym dla niego okresem okazał się 110. tydzień pobytu na liście, w którym album kupiło 355 tysięcy osób. Wydawnictwo przebywało w pierwszej setce zestawienia przez 151 tygodni, z czego 99 w top 20 listy (co stanowi rekord), a co ciekawe – nigdy nie zdołało dotrzeć na jej szczyt.

Zwieńczeniem świetnej kondycji albumu w notowaniach albumowej listy magazynu „Billboard” była przyznana w 2004 r. przez organizację RIAA podwójna diamentowa płyta, co oznacza, iż sprzedaż krążka została przez RIAA oszacowana na 20 milionów egzemplarzy w samych tylko Stanach Zjednoczonych! Jednakże warto w tym miejscu zasygnalizować, iż obliczenia, których dokonano zgodnie z systemem Nielsen SoundScan (o różnicach między RIAA i Nielsen SoundScan pisałem już kiedyś na blogu), wskazują na niższy wynik sprzedaży.

Album był bardzo intensywnie promowany. Wsparto go wielką trasą koncertową, która miała udowodnić światu, iż wokalistka potrafi świetnie śpiewać na żywo. Wydano z niego aż 12 singli, z czego 11 pojawiło się na rynku amerykańskim i kanadyjskim (każdy z nich trafił do top 5 kanadyjskiej listy przebojów). Od czasu wydania pierwszego singla do momentu pojawienia się ostatniego z nich upłynęły prawie 3 lata! Nie bez znaczenia był również udział Twain w pierwszej edycji koncertu „VH1 Divas” w 1998 r., gdzie wystąpiła obok takich sław, jak Mariah Carey, Céline Dion, Aretha Franklin i Gloria Estefan.

Pierwsza międzynarodowa wersja albumu, w której prawie wszystkie nagrania zostały przearanżowane, by zyskać bardziej popowe brzmienie, zwiększając w ten sposób atrakcyjność krążka z punktu widzenia rynków zewnętrznych, ukazała się w 1998 r., a następna (w której dokonano kilku dodatkowych modyfikacji na potrzeby rynku europejskiego) w 1999 r. W Europie płytę promowało 6 singli, a były to kolejno single: „You’re still the one”, „When” (wydany jedynie w Wielkiej Brytanii, w której dotarł do 18. pozycji), „From this moment on”, „That don’t impress me much”, „Man! I feel like a woman!” oraz „Don’t be stupid (you know I love you)”.

Nagranie „You’re still the one” przyniosło artystce 2 nagrody Grammy, 2. pozycję na liście The Billboard Hot 100 (utwór spędził na 2. miejscu 9 tygodni, a w sumie 42 na liście) i szczyt australijskiej listy przebojów (jej jedyny – jak dotąd). Natomiast „That don’t impress me much”, jeden z hitów wakacji 1999 r., to najpopularniejsza piosenka wokalistki w Wielkiej Brytanii (najlepiej sprzedający się singiel roku spośród tych, które nie dotarły do 1. miejsca), najbardziej znana w Polsce, a w kilku krajach świata zdołała nawet dotrzeć do 1. pozycji list przebojów (w Belgii, Norwegii, Irlandii i Nowej Zelandii). Polacy kojarzą wokalistkę również z oryginalnego nagrania „Man! I feel like a woman!”, które przyniosło jej kolejną nagrodę Grammy, a nakręcony do niego teledysk był żeńską odpowiedzą na kultowy klip Roberta Palmera – „Addicted to love”. Ten singiel, podobnie jak „That don’t impress me much”, również dotarł do 3. pozycji w Wielkiej Brytanii i na szczyt w Nowej Zelandii. Wprawdzie single „From this moment on” oraz „Don’t be stupid (you know I love you)” nie były już tak popularne na świecie, jednak obu udało się uplasować w czołowej dziesiątce w Wielkiej Brytanii.

Wróćmy jednak do samego albumu. W Wielkiej Brytanii na szczycie listy królował on przez 11 tygodni, stając się bestsellerem 1999 r. oraz osiągając sprzedaż w granicach 3,3 miliona kopii, co plasuje go na 12. pozycji zestawienia najlepiej sprzedających się płyt w historii brytyjskiej fonografii. We wspominanej kilkukrotnie Nowej Zelandii, która w szczególności zakochała się w piosenkach Shanii, płytę wyróżniono 17-krotną platyną! Z kolei w rodzimej Kanadzie album kupiło ponad 2 miliony osób, co zapewniło artystce podwójną diamentową płytę, natomiast w Australii krążek „Come on over” trafił do rąk ponad 1 miliona osób (15-krotna platyna). Kupiło go też milion Niemców i niewiele mniej Francuzów. Ponadto album był bestsellerem m.in. w Norwegii (6-krotna platyna) i Holandii (5-krotna platyna). Dodając do tego gigantyczny sukces w USA, otrzymujemy długą listę tytułów, którymi dzieło Shanii Twain może się poszczycić; nosi ono bowiem miano:

najlepiej sprzedającego się kobiecego albumu wszech czasów (Twain tytuł ten „wyszarpała” od Alanis Morissette, która zyskała go przed nią dzięki debiutanckiemu multiplatynowemu krążkowi „Jagged little pill”);
najlepiej sprzedającego się albumu country w historii;
najlepiej sprzedającego się albumu dekady lat 90. XX wieku na świecie nagranego przez jednego artystę (czyli niebędącego kompilacją utworów różnych artystów);
najlepiej sprzedającego się na świecie albumu kanadyjskiego artysty.

Co więcej, ze sprzedażą szacowaną na 39 milionów egzemplarzy „Come on over” plasuje się obecnie na 12. miejscu zestawienia najlepiej sprzedających się płyt w historii muzyki. Natomiast w USA jest to 8. najlepiej sprzedający się krążek wszech czasów (wyprzedają go same męskie wydawnictwa). Shania udowodniła zatem wszystkim niedowiarkom, iż muzyka country nie musi być postrzegana jako swoista fanaberia mieszkańców Ameryki Północnej, bowiem odpowiednio „doprawione” dźwięki country mogą przypaść do gustu także potencjalnie niezainteresowanym tym gatunkiem mieszkańcom innych kontynentów. Wprawdzie nie bez znaczenia jest tu fakt, iż międzynarodowa wersja „Come on over” została częściowo pozbawiona typowo country’owego instrumentarium, uczyniono to jednak na tyle rozsądnie, aby krążek nie stracił swojego charakterystycznego brzmienia i klimatu.

Czy sukces tego albumu jest w pełni zasłużony – można się spierać. Shanii Twain należą się jednak wyrazy uznania za dokonanie tego, co do tej pory wydawało się niemal niemożliwe. Co więcej, gdyby nie ona, być może takie artystki, jak Faith Hill czy Taylor Swift, nigdy nie zaistniałyby poza Ameryką. Shania utorowała im drogę do międzynarodowej kariery.

fot. okładka albumu: Shania Twain „Come on over” (edycji amerykańskiej i kanadyjskiej) (spotify.com)

nagłówek – fot. okładka albumu: Shania Twain „Come on over” (edycji międzynarodowej) (spotify.com)