Tworząc ten cykl, miałem nadzieję, że będzie on stanowił lekki i przyjemny zakamarek na blogu – tak dla mnie, jak i dla Czytelników. Mnie dodawanie w jego ramach nowych zdjęć sprawia dużą przyjemność. Nie dlatego, że lubię się chwalić (zwłaszcza że pewnie nie zawsze jest czym), ale dlatego, że lubię przypominać innym o muzyce z minionych lat, oraz dlatego, że sam lubię wspominać… Liczę, że Wasz odbiór tego cyklu jest pozytywny.
W dzisiejszej odsłonie postanowiłem powrócić do wątku „kasetowego”. W latach 90. poprzedniego wieku i przez krótki okres nowej dekady udało mi się zgromadzić całkiem pokaźną ich kolekcję. Zdjęcie z zestawem niektórych moich kaset zamieszczałem już w 1. części tego cyklu (tutaj).
Nie będę ukrywał, że wiele kaset magnetofonowych zasiliło moje domowe archiwum dzięki mojemu tacie, który – wiedząc, że taki prezent na pewno sprawi mi przyjemność – regularnie wzbogacał moją kolekcję nowymi kasetami. Nie zawsze co prawda wiedział, jaka kaseta mnie ucieszy, dlatego czasem trafiały do niej albumy, o których może i nie marzyłem, ale cieszyć potrafiłem się w zasadzie z każdej muzycznej niespodzianki.
Ceny kaset w okolicach roku 2000 bardzo poszły w górę, zbliżając się coraz bardziej do cen płyt kompaktowych, które przez długi czas były przecież znacznie od kaset droższe. Dzięki temu w którymś momencie przerzuciłem się na kompakty, co być może należało zrobić znacznie wcześniej. Gdybym tak postąpił, dzisiaj miałbym w swojej kolekcji więcej przystępniejszych do słuchania kompaktów kosztem uciążliwych w obsłudze, nierzadko „mulących” dźwięki kaset. Oczywiście w latach 90. płyty kompaktowe do mojej kolekcji trafiały równocześnie z kasetami, tyle że z mniejszą częstotliwością – dobierane samodzielnie albo stanowiące prezent, ewentualnie nagrodę w konkursie.
Nie będzie zaskoczeniem to, że w kolekcji kaset Muzykoblogera znajduje się sporo wydawnictw popowych czy nawet eurodance’owych, które trudno uznać dzisiaj za perły muzyki rozrywkowej. Nie mam jednak z tym problemu, a nawet cieszę się, że mam pod ręką także takie albumy, których raczej bym już dzisiaj nie kupił, a nawet gdybym miał na to ochotę, byłby z tym zapewne niemały problem.
- Zdjęcie #1: girlsbandy
W zestawie kaset girlsbandów, które posiadam, dominują Spicetki. Poza 2 pierwszymi albumami Spice Girls („Spice” i „Spiceworld”) mam jeszcze trzeci album zespołu („Forever”), ale już na CD, stąd jego nieobecność na zdjęciu. Mam ponadto debiutanckie solowe albumy 3 dziewcząt ze Spice Girls, tj. Melanie C, Melanie B i Geri Halliwell, a także drugi album tej ostatniej. Swego czasu, zachęcony utworem „What took you so long?”, kupiłem jeszcze debiutancki album Emmy Bunton, tyle że już na CD.
Bardziej rhythmandbluesowe wydanie hasła „Girl power” reprezentowały amerykańskie zespoły kobiece: TLC i Destiny’s Child, jak i polskie Dezire. Album „Gryź!” posiadam również na CD. Wersję kasetową wygrałem chwilę później w konkursie. Polski rynek reprezentują również grane do dzisiaj gdzieniegdzie dziewczyny z De Su ze swoim debiutanckim (lecz nie jedynym!) albumem. W najbliższym czasie planuję zaopatrzyć się w album „CrazySexyCool” TLC na CD…
Kilka dni temu pierwszy raz od lat sięgnąłem po również widoczny na zdjęciu pierwszy album niemieckiego tria z pogranicza popu i hip-hopu – Tic Tac Toe.
Jakie kasety pojawiają się jeszcze na fotografii? Oto wszystkie tytuły, idąc od lewego, górnego rogu:
1. Spice Girls „Spice” (1996)
2. Spice Girls „Spiceworld” (1997)
3. All Saints „All Saints” (1997)
4. TLC „CrazySexyCool” (1994)
5. TLC „FanMail” (1999)
6. Destiny’s Child „The writing’s on the wall” (1999)
7. Destiny’s Child „Survivor” (2001)
8. Tic Tac Toe „Tic Tac Toe” (1996)
9. No Angels „Elle’ments” (2001)
10. De Su „De Su” (1996)
11. Dezire „Gryź!” (2001)
12. Melanie C „Northen star” (1999)
13. Melanie B „Hot” (2000)
14. Geri Halliwell „Schizophonic” (1999)
15. Geri Halliwell „Scream if you wanna go faster” (2001)
- Zdjęcie #2: polskie wokalistki
Odkąd pamiętam bardzo przywiązany byłem do śpiewających kobiet. W latach 90. polska muzyka często (w sposób niewymuszony) pojawiała się w radiu i telewizji. Niemała była w tym zasługa piosenek wykonywanych przez warte uwagi głosy kobiece. W tym czasie często słuchałem np. utworów Kasi Kowalskiej, Justyny Steczkowskiej, Edyty Górniak czy Kayah (co zresztą czynię także w nowym wieku). Dlatego w mojej kolekcji znajduje się do dzisiaj sporo albumów wydanych przez polskie wokalistki. Poniżej prezentuję jedynie te zarejestrowane na kasetach magnetofonowych. W późniejszych latach niektóre z tych albumów kupiłem ponownie, ale już na CD („Dotyk”, „Koncert inaczej”). Nowsze wydawnictwa niektórych polskich wokalistek kupowałem (ew. wygrywałem) już w wersji na kompakcie, ale jako że miałem skupić się na kasetach, nie prezentuję ich w tym poście.
Dwie ostatnie kasety widoczne na zdjęciu, tj. debiutanckie albumy Patrycji Markowskiej i Alicji Bachledy-Curuś, wygrałem w konkursie internetowej strony programu „30 TON – lista, lista przebojów”, która funkcjonowała już wówczas jako Codzienna Gazeta Muzyczna (cgm). Konkurs był to dla mnie szczególny, ponieważ nagrodą było 2 i pół kilograma singli na CD oraz albumów w postaci kaset i płyt kompaktowych.
Na zdjęciu widoczne są kasety (idąc od lewego, górnego rogu):
1. Justyna Steczkowska „Dziewczyna szamana” (1996)
2. Justyna Steczkowska „Naga” (1997)
3. Justyna Steczkowska „Dzień i noc” (2000)
4. Kasia Kowalska „Gemini” (1994)
5. Kasia Kowalska „Koncert inaczej” (1995)
6. Kasia Kowalska „Czekając na…” (1996)
7. Kasia Kowalska „Pełna obaw” (1998)
8. Kayah „Zebra” (1997)
9. Kayah „JakaJaKayah” (2000)
10. Natalia Kukulska „Światło” (1996)
11. Natalia Kukulska „Puls” (1997)
12. Anita Lipnicka „Wszystko się może zdarzyć” (1996)
13. Anita Lipnicka „Moje oczy są zielone” (2000)
14. Edyta Bartosiewicz „Dziecko” (1997)
15. Edyta Górniak „Dotyk” (1995)
16. Urszula „Biała droga” (1996)
17. Reni Jusis „Era Renifera” (1999)
18. Patrycja Markowska „Będę silna” (2001)
19. Alicja Bachleda-Curuś „Klimat” (2001)
- Zdjęcie #3: eurodance i jego krewni
Jedną z flagowym stylistyk ostatniej dekady XX wieku był krytykowany przez wielu eurodance. Europejska muzyka do zabawy przyjmowało również inne formy, np. bardziej plastikowo-popowe (niech za przykład posłuży tu muzyka spod znaku „Barbie girl” zespołu Aqua). Do mojej kolekcji kaset trafiały w związku z tym również albumy, które z eurodance’u i europopu czerpały garściami. Cóż z tego, że znakomita część tych albumów to czysty obciach. Takie były czasy, w takim byłem wieku. Przy niektórych kawałkach dobrze bawić można się również dzisiaj.
Taki mocno „najntisowy”, imprezowy zestaw doskonale oddaje poniższa fotografia, na której widoczne są okładki kaset magnetofonowych o tytułach:
1. DJ Bobo „Dance with me” (1993)
2. DJ Bobo „There is a party” (1994) (prezent mikołajkowy z 1994 r.)
3. DJ Bobo „Just for you” (1995)
4. La Bouche „Sweet dreams” (1995)
5. Ace Of Base „Happy nation (U.S. version)” (1993) (moja ulubiona kaseta w tym zestawie)
6. Ace Of Base „The bridge” (1995)
7. Aqua „Aquarium” (1997)
8. Fun Factory „Fun-tastic” (1995)
9. Real McCoy „Another night (U.S. album)” (1995)
10. U96 „Club bizarre” (1995)
11. Haddaway „The drive” (1995)
12. E-Rotic „The power of sex” (1996)
13. Whigfield „Whigfield” (1995)
14. Sonic Dream Collective „Gravity” (1995)
15. Corona „The rhythm of the night” (1995)
16. 2 Unlimited „No limits!” (1993)
W tym wpisie to wszystko. Ale mogę obiecać, że ciąg dalszy nastąpi.