Co nowego w muzyce: single 10/2013

Na koniec wakacji dorzucam moje przemyślenia na temat kilku kawałków, których słuchałem w sierpniu, a których na blogu jeszcze nie komentowałem (ewentualnie pisałem o nich poza główną stroną bloga, np. w social mediach bloga).

  • Le Youth „C O O L”

C O O L” to swobodna i pomysłowa interpretacja przeboju „Me & U” Cassie. Taneczna, lekka, odprężająca, swawolna. I chociaż odpowiedzialny za nią Wes James aka Le Youth garściami czerpie z dyskotekowych hitów z lat 90., czyni to na tyle sprytnie, że słuchacz, mając gdzieś z tyłu głowy dźwięki przypominające eurodance’owe szlagiery pokroju „The rhythm of the night” zespołu Corona, absolutnie nie odbiera „C O O L” jako współczesnego wydania eurodance’u. Co więcej, Le Youth wplótł w swój kawałek odrobinę egzotyki, przez co prędzej byłbym skłonny uwierzyć, iż jest to numer z Krainy Kangurów niż z USA.

Cóż, wakacje anno Domini 2013 od razu stały się bardziej C O O L i takie pozostaną w mojej pamięci. Szkoda, że są już na wykończeniu.

(posłuchaj)

Le Youth

  • Aiden Grimshaw „The way we are”

Aiden Grimshaw był jednym z finalistów 7. edycji brytyjskiego talent show „The X Factor” (tej, w której wypłynęli Matt Cardle i Rebecca Ferguson). Chociaż daleki był od zwycięstwa, podpisano z nim kontrakt płytowy. W ub. roku ukazał się na Wyspach jego debiut, album „Misty eye” (na którym wokalista nie stronił nawet od drum & bassu), a na wrzesień br. wstępnie zapowiadana jest jego EP-ka. Pilotuje ją utwór „The way we are”, który można za darmo pobrać z SoundCloud.

Pierwsze dźwięki „The way we are” przywołują na myśl klimatyczne „Night air” Jamiego Woona, a to akurat jedno z lepszych skojarzeń, jakie mogą mi przyjść do głowy… Piosenka brzmi nieco tajemniczo, a głos Aidena wydobywa się jakby z oddali i poddany został efektowi echo. Przyjemna, lekko elektroniczna, choć mało skoczna i radosna, propozycja na letnią, wieczorową porę. A już myślałem, że śledzenie muzycznych losów tego pana mogę sobie odpuścić…

(posłuchaj)

okładka singla „The way we are” Aidena Grimshawa

  • Saint Raymond „Letting go”

Piosenka prezentowana ostatnio przez brytyjskie BBC Radio 1 w ramach kategorii „BBC Introducing”. Utwór „Letting go” znaleźć można na EP-ce „Escapade” wydanej w maju br., a Saint Raymond to pseudonim artystyczny pochodzącego z Nottingham Calluma Burrowsa.

Niemało w tej kompozycji podobieństw z muzykowaniem spod znaku The Naked And Famous, ale i pewnej bajkowości, którą prezentował na swoim wybornym pierwszym albumie Washed Out. Różnica jest jednak taka, że Saint Raymond nie preferuje tutaj rozmytego śpiewania, jak czyni to Washed Out, ani z lekka noise popowych wokaliz Alisy Xayalith, których doszukać się można u The Naked And Famous. Co ciekawe, kilka fraz na finiszu utworu delikatnie kojarzy mi się z dziwacznym głosem Jamesa Blunta.

Moim zdaniem „Letting go” brzmi obiecująco, choć mocno w pamięć nie zapada. Tego pana (chłopca) można jednak mieć na swoim radarze.

(posłuchaj)

Saint Raymond

  • The Vaccines „Melody calling”

Teraz żałuję, że po macoszemu potraktowałem nowe nagranie The Vaccines, gdy trafiło do sieci. Tymczasem „Melody calling”, promujące EP-kę o takim samym tytule, to jak dotąd najbardziej melodyjny numer tej formacji. I moim zdaniem najprzyjemniejszy. Panowie poskromili tu nieco swą zadziorność indie rockowców, a za to zaoferowali nam złagodzone rockowe nagranie utrzymane w estetyce, której wśród zespołów obracających się w tych kręgach, co The Vaccines, często dzisiaj nie spotykamy.

W „Melody calling” podoba mi się chociażby to, że akompaniująca wokalowi melodia (przypominająca mi, nawiasem mówiąc, o moim uwielbieniu dla utworu „1000 years” The Coral, który z kolei wyraźnie czerpał z bardziej tradycyjnego rockowego grania sprzed pół wieku) często pozostaje gdzieś w tle, jest mało inwazyjna, by od czasu do czasu wyjść na plan pierwszy – i to z jakim skutkiem! Na takie – bardziej niż dotychczas – melancholijne The Vaccines nie byłem przygotowany. Ale takie zaskoczenia lubię.

(posłuchaj)

okładka singla „Melody calling” The Vaccines

  • Drake feat. Majid Jordan „Hold on, we’re going home”

Od dawna uważam, że Drake zdecydowanie lepiej wypada w kawałkach nasączonych nostalgią. A jeszcze lepiej, gdy realizuje się w nich bardziej jako wokalista niż raper. Być może wynika to z mojego małego przywiązania do rapu właśnie, ale przecież to rzadkość, by śpiewający raper faktycznie śpiewał, a nie zawodził. Drake ma co prawda z lekka nosową manierę, przez co nie jestem w stanie słuchać jego śpiewania zbyt długo, ale na szczęście najnowszym „Hold on, we’re going home” nie jest łatwo mnie zmęczyć.

W tym nagraniu nostalgia Drake’a została podrasowana wyraźnie wystukiwanym, w miarę dynamicznym bitem, dzięki czemu na upartego dałoby się przy tym numerze nie tylko pobujać, ale i potańczyć. Dobrym posunięciem było sięgnięcie po syntezatorowe brzmienie. Nie tylko dlatego, że jest mi ono bliskie, ale także dlatego, że dzięki temu „Hold on, we’re going home” fajnie koresponduje ze współczesnymi trendami, które nadal eksponują synthpopową elektronikę.

Warto dodatkowo wspomnieć, że kolaborantem Drake’a w tym utworze jest kanadyjski duet Majid Jordan. Nazwa powstała z połączenia imion członków tego minikolektywu.

(posłuchaj)

duet Majid Jordan

RZUTEM NA TAŚMĘ:

  • Klangkarussell feat. Will Heard „Sonnentanz (sun don’t shine)”: Efekt współpracy austriackiego duetu producentów o nazwie Klangkarussell oraz brytyjskiego soulowego wokalisty – Willa Hearda. Po sukcesie pierwotnej, instrumentalnej wersji „Sonnentanz”, m.in. w krajach niemieckojęzycznych, powstała nowa wersja z wokalem Willa Hearda, która teraz intensywnie promowana jest w Wielkiej Brytanii, a już niebawem najpewniej i w Polsce – szkoda tylko, że po wakacjach…
  • Paramore „Ain’t it fun”: Nie będąc fanem zespołu Hayley Williams, okazjonalnie zdarza mi się polubić jego kawałek. Nie było tak z poprzednim „Still into you”, ale stało się tak z „Ain’t it fun”. Do uwielbienia daleka droga, ale stosunek mam jak najbardziej pozytywny. Plus za dołączenie chóru. Fajny numer – po prostu.
  • The Naked And Famous „Hearts like ours”: Nowozelandczycy trzymają fason i nie oszczędzają na dźwiękach, których ściana staje przed nami w ich nowym utworze. Ale „Young blood” przebić się nie udało. Po „Passive me, aggressive you” z 2010 r. nadchodzi era albumu „In rolling waves”. Młodość górą!

The Naked And Famous powrócili!