Startuję z nową rubryką. Już wyjaśniam, dlaczego powstała i o co w niej chodzi.
Mam nadzieję, że zauważyliście, iż na profilu bloga na Facebooku (połączonym z profilem na Twitterze) dosyć często zamieszczam linki do utworów, z którymi czas nie obszedł się zbyt łaskawie, opatrując link krótkim komentarzem zawierającym przeważnie kilka wybranych informacji na temat danego nagrania.
Jeśli natomiast chodzi o bloga, to do tej pory informacje na temat starszych utworów pojawiały się na nim w jakimś kontekście – np. w cyklu „Ulubione piosenki” czy w ramach rubryki „Ciekawostki” przy opisywaniu wybranych rekordów. Sądzę jednak, że takie, niekiedy nawet dosyć chaotyczne, zapiski dotyczące różnych utworów, nierzadko niemających ze sobą nic wspólnego i opisanych przeze mnie bez jakiegoś konkretnego powodu czy okazji, mogą śmiało tworzyć jeden blogowy wpis. Dlatego raz na jakiś czas w ramach cyklu „Zapomniane melodie” będę zamieszczał na blogu posta składającego się z kilkuzdaniowych wypowiedzi na temat piosenek nie pierwszej świeżości, które moim zdaniem warto przypomnieć – czy to dlatego, że uważam je za dobre, czy choćby dlatego, że są według mnie interesujące np. z uwagi na jakąś historię, która się z nimi łączy.
Każdorazowo post będzie składał się z komentarza do kilku piosenek. Ponadto najczęściej, przynajmniej na razie, będą to treści dotyczące kawałków, które już wcześniej zalinkowałem w social mediach bloga. Mój blog prowadzony jest w pierwszej kolejności w tym miejscu, a profile społecznościowe, na których śledzą bloga tylko niektórzy z Was, mają stanowić jedynie uzupełnienie tego, co dzieje się na blogu, dlatego chcę przerzucić pewne wątki z Facebooka na bloga. Co więcej, na Facebooku łatwo jest przeoczyć treści publikowane na tablicy fanpage’a – kto używa tej społecznościówki, powinien wiedzieć, o czym mówię.
W 1. odsłonie nowego cyklu wspominam o utworach:
– Third Eye Blind „The background”,
– Skaldowie „Od wschodu do zachodu słońca”,
– 2 Unlimited „Shelter for a rainy day” i „Where are you now”,
– Dezire „Płonę” i „I should have told you”.
Third Eye Blind „The background”
Gdy na początku swojej kariery młodziutka Britney Spears otwarcie przyznawała, że jest fanką Third Eye Blind, jakoś jej nie wierzyłem. Ale skoro Rob i Fab z Milli Vanilli udawali zespół wokalny, a Spicetkom zaniżono wiek, żeby nikt im nie zarzucił, że są Old Spice, to może i miłość Britney do tego zespołu była tak samo realna…
Utwór „The background” z debiutanckiego albumu formacji zatytułowanego po prostu „Third Eye Blind” z 1997 r. można było usłyszeć w 1. sezonie amerykańskiego serialu science fiction „Roswell” (w jednej z ról popularna dzisiaj Katherine Heigl) kręconym w latach 1999-2002. Muzyczne tło dla czołówki tego serialu stanowił utwór „Here with me” Dido. Stawiając na tę kompozycję, twórcy serialu nie wiedzieli jeszcze, że Brytyjka zyska na świecie całkiem sporych rozmiarów popularność… Za to Third Eye Blind byli już w tym czasie znanym zespołem. Ich fonograficzny debiut, choć nie był w USA zbyt wysoko notowany, sprzedawał się tam przyzwoicie przez bardzo długi czas, dzięki czemu stał się 6-krotnie platynowy. Warto odnotować jeszcze, że dosyć stonowane i melancholijne „The background” nie miało statusu singla z tego wydawnictwa.
Skaldowie „Od wschodu do zachodu słońca”
Od najmłodszych lat Skaldowie budzili we mnie pewną awersję. Ostatnio jednak dałem im drugą szansę i… na dobre im (i mnie) to wyszło. Na pewno za atut należy uznać zgrabne łączenie przez grupę przeróżnych gatunków i motywów – od góralskich zaśpiewek po progresywny czy psychodeliczny rock z lekkimi naleciałościami jazzowymi.
Niektóre kawałki nadal wydają mi się nieco głupkowate („pa-pa-rapa” itd.), ale za to np. w „Od wschodu do zachodu słońca” muzyka rozwija się imponująco (w końcu to progresywny rock). Nadal jednak daleki jestem od tego, by powiedzieć, że lubię Skaldów. Cóż, warto sięgnąć czasem do kanonu muzyki, do którego wcześniej nie mieliśmy przekonania, tkwiąc w tym, czego aktualnie chce się lub jedynie wypada słuchać…
Bogaty muzycznie i w pewnym sensie efekciarski utwór „Od wschodu do zachodu słońca” znajduje się na albumie zespołu o takim samym tytule, a wydanym w 1970 r. Płyta nie była taką przebojową bombą, jak wydane chwilę wcześniej „Cała jesteś w skowronkach”, na którym aż roi się od przebojów – poza tytułowym także m.in. „Króliczek”, „Medytacje wiejskiego listonosza”, „Prześliczna wiolonczelistka” i „Z kopyta kulig rwie”.
2 Unlimited „Shelter for a rainy day” + „Where are you now”
Eurodance wiele zawdzięcza holenderskiemu duetowi 2 Unlimited. Ta dwójka swoimi nasączonymi z lekka topornymi, a jednak chwytliwymi, bitami rozkręcała nie tylko europejskie dyskoteki (np. „No limit”, „Tribal dance”, „Faces”, „Let the beat control your body”), ale zdarzało się jej również nagrywać ballady. To, że najczęściej nie szły na singla, to już osobna historia.
Na drugim albumie zespołu pt. „No limits!” z 1993 r. (był to pierwszy w historii eurodance’owy longplay, który trafił na szczyt The UK Albums Chart) znalazły się 2 takie kawałki: „Shelter for a rainy day” oraz „Where are you now”. Oba nastrojowe, trochę nostalgiczne i moim zdaniem dosyć przyjemne dla ucha, a przy tym mające predyspozycje, by dołączyć do grona przebojów duetu. Wydaje się jednak, że większe szanse na sukces miałyby kilka lat później. Choć w 1995 r. zespół wydał przecież w formie singla balladowe „Nothing like the rain” (z albumu „Real things”). Był to jednak wyjątek od zasady, że Ray Slijngaard i Anita Doth wydają jedynie taneczne single. Kierunek przeciwny obrany przy „Nothing like the rain” odebrałem wówczas pozytywnie, ale najwidoczniej wytwórnia odpowiedzialna za 2 Unlimited na promowanie grupy balladami nie była chętna i dlatego wspomniana ballada była jedynie epizodem w ich karierze, która skądinąd nie trwała już później zbyt długo (akcję ze zmianą członków na 2 panie przemilczę).
ALE… w 2010 r. wspomniana dwójka powróciła jako duet o nazwie Ray & Anita (singiel „In da name of love”), a w ub. roku uzyskała zgodę na to, by nagrywać pod dawną nazwą, co może oznaczać, że jeszcze o 2 Unlimited usłyszymy.
Dezire „Płonę” + „I should have told you”
Zdominowana przez kobiety formacja Dezire (czytane dokładnie tak jak pisane) 12 lat temu rozpoczynała w Polsce modę na rodzime R&B. Początkowo tworzyły ją Maja Studzińska i Karolina Stelmasiak, później tę drugą zastąpiła… Ania Rusowicz!
Na debiutanckim albumie „Gryź!” nie zabrakło ciekawych pomysłów i odrobiny pikanterii. Obok ponętnego, singlowego „Płonę”, do którego teledysk prezentowały polskie kanały muzyczne, najbardziej wdzięczny fragment albumu to nastrojowe „I should have told you” – soulowy utwór, na który szczególnie z „Gryź!” chcę zwrócić Waszą uwagę.
Ileż to ja musiałem się nagimnastykować, żeby wytłumaczyć panu z Empiku, że nie szukam albumu zespołu [dizajer], lecz [dezire]. Ten uparł się, by uświadomić mi, że nie znam angielskiego, a ja – że on nie zna się na muzyce.
nagłówek – fot. okładka albumu: 2 Unlimited „No limits!” (spotify.com)