Co nowego w muzyce: single 14/2012

Początkowo poniższe treści miały znaleźć się w poście „single 13/2012”, ale wydzieliłem je do osobnego posta – niech sobie żyją własnym życiem…

 

  • Miguel „Do you…”

Odkąd Lady Gaga wprowadziła electropop na salony artyści nagrywający R&B częściej widywani są na spacerze z psem, partnerem lub dziećmi niż na listach przebojów. Zdarzają się jednak tacy, którym przynajmniej na chwilę udaje się skupić uwagę większej rzeszy słuchaczy na ich… no właśnie, muzyce. Ostatnio udało się to niejakiemu Miguelowi (brzmi mało rhythmandbluesowo, przyznajcie!), którego drugi w karierze album „Kaleidoscope dream” wystartował od 3. pozycji na The Billboard 200 i zbiera same pozytywne recenzje (płytę wychwala np. Pitchfork), chociaż przebywające na wygnaniu R&B dzięki temu wydawnictwu do łask jeszcze nie wróci. Krążek promował singiel „Adorn”, którego charakterystyczne elementy (głównie efekt, nazwijmy go w ten sposób, pluskania albo inaczej: efekt spadającej kropli) da się wychwycić także w innych punktach longplaya. Z kolei na początku października w sieci pojawił się klip do klimatycznego, bujającego utworu „Do you…”, który – choć również dla R&B jest bardziej chlubą niż zakałą – na razie nie zyskał rozgłosu na poziomie „Adorn”. Myślę, że kolejnym singlem warto uczynić „Don’t look back”

Oj, The WeekndFrankowi Ocean wyrósł poważny konkurent. Obecnie R&B ma zatem przynajmniej kilku zyskujących na popularności, zdolnych reprezentantów, mających wizję i konkretne propozycje wyprowadzenia tego nurtu z kryzysu. To jednak zbyt mało, by pozbawić go z dnia na dzień jedynie peryferyjnego znaczenia. Na tapecie nadal są bowiem zupełnie inne brzmienia. Ale kiedyś na pewno się to zmieni. Musi.

(posłuchaj)

oto Miguel!

 

RZUTEM NA TAŚMĘ

Z puli artystów, których chwaliłem już kiedyś na blogu, ostatnio nowe single wypuścili:

Fenech-Soler „All I know” – w 2010 r. zrobili na mnie dobre wrażenie, głównie za sprawą singlowego „Stop and stare”, więc nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem, że zżera mnie ciekawość, co panowie pokażą na nowym krążku; (posłuchaj)

– Gypsy & The Cat „Bloom” – Kordian z Pop Goes the Blog nastraszył mnie, że ich nowy album brzmi jakby The Beatles spotkali się z Oasis; od tego momentu boję się go posłuchać, zwłaszcza że nigdy tych pierwszych nie lubiłem… (o czym otwarcie mówię od lat); ale drugi po piskliwym „Sorry” singiel z płyty „The late blue” nie jest dla mnie muzycznie odstręczający; może nawet mi się jeszcze spodoba…; w najgorszym wypadku zadowolę się pierwszą płytą – „Gilgamesh”; lepiej mieć w dorobku jeden dobry album niż nie mieć żadnego, czyż nie?; (posłuchaj)

– Holy Ghost! „It gets dark” – do dziś ubolewam nad tym, że „Jam for Jerry” z ich pierwszej płyty nie było singlem i pewnie nigdy świat już o tej piosence nie usłyszy (chyba że ktoś zechce ją wykorzystać w jakimś talent show i zrobi to w odpowiednim anturażu); ale może na nowym longplayu znajdą się równie sympatycznie kompozycje; ta najnowsza jest na przykład całkiem OK; (posłuchaj)

– Natalia Lubrano „Guarantee” – po doskonałym, pięknym i niebywale gustownym „Zapomnę cię” (kawałek-perełka) podopieczna Kayaxu prezentuje kolejną stylową kompozycję; nadal na swoją kolei czeka utwór tytułowy z solowego albumu Natalii – „R.E.S.P.E.C.T.”(posłuchaj)

Ponadto chciałbym zwrócić uwagę na kilka innych kawałków, o których pisałem już na facebookowym profilu (zresztą, o części z powyższych piosenek również na Facebooku była kiedyś mowa):

– Schiller feat. Unheilig „Sonne” – w końcu mamy odpowiedź na pytanie, co się dzieje, gdy spotykają się: trance oraz Neue Deutsche Härte(posłuchaj)

– Mosqitoo „Satellite” – o tym electropopowym duecie wielu już dawno zapomniało, a niektórzy zapewne do dzisiaj nie zdążyli odnotować jego istnienia; tymczasem Rafał MalickiMonika Głębowicz mają na koncie 3 długogrające płyty i kilka wkręcających singli (np. „ChcꔄI feel you”); po zakończeniu współpracy z Kayaxem Rafał i Monika zaczęli nagrywać dla nowego labelu: Hero-In Music, którego ten pierwszy jest współzałożycielem; utwór „Satellite” to najnowsza propozycja Mosqitoo, którą zespół otwiera nowy rozdział w swojej 10-letniej (uwierzycie?) karierze; fani rodzimego electro z zachwytu piać nie będą, ale powodów do płaczu również nikt mieć nie powinien; ciekawostka: męska połowa duetu odpowiedzialna była za produkcję debiutanckiego longplaya Mariny – „Hardbeat” (być może to kogoś zachęci do Mosqitoo…); (posłuchaj)

No Doubt „Looking hot” – zupełnie nie rozumiem, dlaczego atmosfera (niczym nieuzasadnionego) skandalu wokół nowego teledysku No Doubt do kawałka „Looking hot” przyćmiła fakt, że zespół nareszcie wypuścił nadający się na przebój numer (to nie taki – wybaczcie – półśrodek, jak „Settle down”), którego naprawdę wypadałoby posłuchać; ostatni singiel Gwen i jej dzielnych towarzyszy, który spodobał mi się w takim stopniu, jak ten aktualny, to „Hella good” z będącego już prehistorią „Rock steady”; chociaż numer tytułowy z „Push and shove”, który również doczekał się teledysku, dzięki oryginalnym rozwiązaniom (elementy ska i dubstepu) także mógłbym Wam z czystym sumieniem polecić; (posłuchaj)

– Disclosure feat. Sam Smith „Latch” – elektryzujący kawałek; może nie jakiś superwyróżniający się, ale niezmiennie od samego początku ciągnie mnie do niego, i to mimo że – podobnie jak z „It’s not over” Panamy – zupełnie nie mogę zapamiętać, jak on w zasadzie leci… (posłuchaj)

okładka singla „Latch” Disclosure i Sama Smitha