Co nowego w muzyce: single 13/2012

  • Sharon Van Etten „Magic chords”

Przeciwwaga dla bohaterki poprzedniego wpisu z tego cyklu – Carly Rae Jepsen? Czemu nie! Niechaj nią będzie! Równowaga na blogu musi być zachowana.

To jedna z tych „nudnych”, introwertycznych wokalistek, które pozwalają trochę spuścić z tonu, zwolnić obroty i wykrzesać z siebie odrobinę skupienia (jeżeli wypiliście dzisiaj za dużo kawy, oto moja propozycja dla Was!) . We wpędzających w apatię, „magicznych akordach” tej wskazanej „nudy” jest jednak trochę za dużo… Za to dla niektórych rekompensatą może być teledysk i widoczne w wielu ujęciach nagie niewiasty i mężczyźni – wszyscy wylegujący się a to na polanie, a to w jeziorze (czyżby za inspirację posłużyła – przynajmniej w części dotyczącej leżenia w wodzie – Kylie w pamiętnym wideo do „Where the wild roses grow”?). Motyw męskiego członka przewija się ponadto w najnowszym klipie dawno niesłyszanego Daniela Bedingfielda – „Secret fear” (do obejrzenia tutaj), a z kolei w (toczącym się na dyskotece – oryginalne, prawda?) obrazku do kawałka „Finally found you” Enrique Iglesiasa i niejakiego Sammy’ego Adamsa przez krótką chwilę widoczne są pośladki tego pierwszego (chociaż to nie o tyłku, lecz o swoim przyrodzeniu „Henryk Kościelny”, jak go pieszczotliwie nazywam, chętnie opowiadał w wywiadzie dla „30 Ton” ponad dekadę temu). Zamiast jednak na nudystach ja wolę skupić się na muzyce, a ta akurat w trwające bez końca jesienne wieczory może być atutem „Magic chords”. Ktoś zasugerował mi ostatnio, że brzmi to niczym jazzowa wersja The xx. Ja co prawda za dużo jazzu tutaj nie słyszę, ale wokalistka The xx oraz Sharon Van Etten być może znalazłyby szybko wspólny język.

Singiel „Magic chords” wspomaga promocję albumu „Tramp”, trzeciego krążka w karierze – mało póki co popularnej – Amerykanki, który swoją premierę miał w lutym 2012 r. Nie sądzę, bym wracał do niego myślami za rok czy dwa, ale o Sharon Van Etten nigdy jeszcze na blogu nie pisałem, a ten utwór stał się pretekstem, by wykrzesać z siebie kilka zdań o jego autorce. Za ciekawostkę niech posłuży mi informacja, że album „Tramp” otwiera utwór z polską stolicą w tytule – i nie mam tu na myśli Gniezna

(posłuchaj)

fot. okładka albumu: Sharon Van Etten „Tramp” – promowanego przez singiel „Magic chords” (hhv.de)

  • Panama „It’s not over”

Nie słyszeliście „Magic”? Żałujcie, bo to świetny kawałek (za… krótka wzmianka o nim pojawiła się w moim podsumowaniu wakacji). Na kilka minut przenosi mnie gdzieś w karaibską część globu, w której jeszcze nigdy nie byłem i wątpliwym jest, czy kiedykolwiek się do niej choćby zbliżę. „Magic” kupiło mnie już po kilku pierwszych dźwiękach i chociaż dzisiaj nie słucham go już z wypiekami na twarzy, nadal zdarza mi się przy nim odrobinę rozmarzyć i wrzucić na luz – jakkolwiek idiotycznie to stwierdzenie brzmi. Z „It’s not over” nie poszło mi już tak łatwo i długo nie dostrzegałem perspektyw na zmianę tego stanu rzeczy. Nowy singiel kolejnego australijskiego artysty, o którym wspominam na blogu (w tym kraju niezłej muzy zaiste jest w bród), sprawdza się jako tło dźwiękowe dla czynności, przy których potrzebuję się skoncentrować (ja słuchałem go niedawno, czytając o… znamionach przestępstwa rozboju), ale sęk w tym, że dwie piosenki później zupełnie nie mogę sobie przypomnieć choćby fragmentu jego melodii. Za to nadal w głowie rozbrzmiewa mi „Magic”. Ale… przed publikacją tego wpisu posłuchałem tego kawałka raz jeszcze, a potem kolejny raz. Z jakim skutkiem? Ano takim, że nowa Panama zaczęła mi się w końcu troszkę podobać. Może więc właściwym krokiem było odsunięcie w czasie pisania o „It’s not over” na blogu, bo gdybym dodał ten wpis np. wczoraj, jego treść odbiegałaby już od tej aktualnej…

Na Panamę na pewno będę miał w najbliższych miesiącach baczenie, bo zespół dobrze rokuje (choć rockowy nie jest). Co prawda aktualny singiel, w porównaniu z tym poprzednim, jest dla mnie sygnałem, że zanadto się Panamą z początku podekscytowałem. Jedno „Magic” Panamy cudownym zespołem nie czyni. Ale poczekajmy na następców „It’s not over” – wszak, jak sugeruje tytuł, to jeszcze nie koniec!

(posłuchaj)

fot. blada okładka singla „It’s not over” zespołu Panama – jaka okładka, taka piosenka… (ponydanceclyde.files.wordpress.com)

  • Kora „Jedno słowo wszystko zmienia (Tom Forester remix)”

Jakbyście jeszcze o tym nie wiedzieli, to spieszę donieść, że Kora postanowiła podbić nadwiślańskie parkiety. Kto następny? Kazik? Tylko mi nie mówcie, że się tego spodziewaliście. Bez względu na to, jak ocenimy efekty kolaboracji byłej wokalistki Maanamu ze sztabem speców od pulsujących bitów, mnie pomysł wydaje się całkiem zabawny. Być może odważę się nawet posłuchać w całości albumu „Ping pong – małe wolności”. Wątpię jednak, żebym pozostał przy tej płycie na dłużej i umieścił ją w moim rocznym rankingu. Coś czuję, że Kora mogłaby nią sprawić mi więcej funu niż kolesie z fun., którzy zabawni są jak dla mnie co najwyżej z nazwy… Proszę Państwa, przed Państwem Lady KoKora (jak ją od teraz nazywać będę)!

(posłuchaj)

fot. okładka albumu: Kora „Ping pong – małe wolności” (smcloud.net)