Co nowego w muzyce: single 12/2012

  • Carly Rae Jepsen „This kiss”

Od dłuższego czasu zastanawiam się, czy słuchanie tak infantylnych melodii nie zakrawa o pedofilię, ale gdy spojrzę w metrykę pochodzącej z Kanady koleżanki Justina Biebera – Carly, czuję się już zupełnie zdezorientowany… Trudno mi zrozumieć niespełna 27-letnią artystkę (to dopiero jest pojemne słowo!), która nagrywa muzykę jakby liczyła z 10 lat mniej. Próby podejmowałem za każdym razem, gdy napotykałem w radiu, telewizji czy internecie jej posypane cukrem pudrem, polane lukrem i wykąpane w mlecznej czekoladzie „Call me maybe”. Przy singlowym „This kiss” doszło jednak do mnie, że nie siedemnasto-, lecz maksymalnie dwunastolatką musi czuć się Carly skoro jest w stanie bez zażenowania serwować nam pioseneczki w oprawie, jaką ma choćby ta wzmiankowana („This kiss is something I can’t risk / Your heart is unreliable” – mocne!).

Tak długo walczyłem z tym, że świat zakochał się w Jepsen, że przy „This kiss” postanowiłem w końcu sobie odpuścić i obecnie jest to mój czołowy odmóżdżacz. Cóż z tego, że przy tej piosence widzę przed sobą bandę napchanych łakociami, irytująco radosnych przedszkolaków, które pląsają w kółeczku, trzymając się za swoje małe, tłuściutkie rączki. Oby mnie od tego widoku nie zemdliło…

(posłuchaj)

okładka singla „This kiss” Carly Rae Jepsen – nieco niestosowna, nie dostrzegam bowiem żadnych lizaków i cukierków…

  • Kamp! „Sulk”

Atmosfera wyczekiwania udziela się wszystkim. Odkąd 3 dżentelmenów z Kamp! potwierdziło, że ich mityczny debiutancki longplay w końcu się ukaże, a do tego podali rzekomo pewną datę premiery, kolejni blogerzy ekscytują się tą informacją na swoich facebookowych profilach i panelach blogowych. Ja również nie będę się wyłamywał od tego hajpu. Okładkę płyty zdobić ma kwiat anturium (zaiste piękne to kwiecie!), a za tytuł obrano po prostu nazwę zespołu. Podano już nawet tracklistę (jest na niej i „Distance of the modern hearts” – doskonale!).

Wyczekiwana od bodaj 2 lat premiera albumu „Kamp!” przypadać ma na dzień 23 listopada br. 2 tygodnie z kawałkiem – tyle jeszcze mogę poczekać! Liczę na to, że „Kamp!” będzie moją ulubioną polską płytą zbliżającego się powoli do końca sezonu 2012 (w istocie miała to być moja ulubiona polska płyta sezonu poprzedniego…). Czy się przeliczę? Ufam chłopakom. Do tej pory szli przecież jak burza – przynajmniej jeśli o jakość chodzi, bo kryterium ilości nie było ich najmocniejszą stroną.

Niemal jednocześnie z premierą singla „Dancing shoes” Brodki w remiksie Kamp! (opisanym przeze mnie tutaj) premierę miał singiel, który zapowiada album formacji. Utwór „Sulk” nie został pozbawiony wszystkich tych elementów, za które polubiłem Kamp!. Jest zatem ta charakterystyczna dla nich odprężająca, pochłaniająca, świeża elektronika, dawkowana nam mimo wszystko z pewnym umiarem (w czasach, gdy połowę piosenek cechuje przesyt, jest to zaleta!). Jest nawet coś na miarę pamiętnego „u-u-u”. Zachowano zatem kamp(!)owe status quo. Wyraźne nawiązanie do wcześniejszych dokonań zespołu powinno stanowić gwarancję, że pełnowymiarowa płyta nie będzie nieporozumieniem. Niemniej dla mnie singlowe „Sulk” nie jest już taką muzyczną perełką, jak wspomniane „Distance of the modern hearts”, czy nawet ubiegłoroczne „Cairo”. Ale przecież to Kamp! – tą nazwą firmowane są tylko produkty solidnej jakości. Żeby wszyscy nagrywali tak udane „średniaki”…

(posłuchaj)

okładka singla „Sulk” Kamp!