Céline Dion pod Wawelem (czerwiec 2008)

28 czerwca 2008 r. po raz pierwszy w Polsce wystąpiła jedna z czołowych gwiazd światowego przemysłu muzycznego, Céline Dion. Chyba nikomu, kto miał jakąkolwiek styczność z muzyką, artystki tej przedstawiać nie trzeba. W kraju nad Wisłą jest to jedna z pupilek najpopularniejszych stacji radiowych, które nie potrafią się obyć bez jej przebojów (szkoda tylko, że grają ciągle te same, podczas gdy naprawdę jest z czego wybierać). Wielkie muzyczne show znanej Kanadyjki miało miejsce na krakowskich Błoniach, a stanowiło jedynie niewielką część gigantycznej machiny o nazwie „Taking Chances Tour” (trasa promująca wydany w 2007 r. album „Taking chances”). Wprawdzie nie było mi dane uczestniczyć w tym przedsięwzięciu, jednak z przyjazdem Céline do Krakowa łączę pewne miłe wspomnienia.

Nim jeszcze rozpoczął się koncert, gwiazda – tuż po przylocie do stolicy Małopolski – zawitała pod Wawel na bulwary wiślane, a dokładniej w okolice, w których od lat czyha na turystów smok wawelski – ziejący ogniem… po wysłaniu SMS-a (sic!). Artystce przypadło w udziale otwarcie tzw. Alei Gwiazd RMF FM. 28 czerwca 2008 r., wracając z krakowskiego Rynku, pod Wawelem przechadzałem się akurat niedługo przed tym, jak miała się w tym miejscu pojawić popularna Céline. Rzecz jasna, zdecydowałem, że na nią poczekam. Zgromadzonych nad Wisłą fanów zagrzewali do owacyjnego jej powitania prezenterzy RMF FM, Darek Maciborek i Marta Grzywacz (ten sam duet prowadził w lutym br. galę 20-lecia żółto-niebieskiej stacji). Był wyjątkowo upalny dzień, toteż czekający tłum czas pozostały do przybycia gwiazdy mógł wykorzystać na łapanie promieni słońca. W którymś momencie prowadzący przekazali radosną nowinę – Céline Dion zbliża się na bulwary! Jak tylko Kanadyjka pojawiła się pod Wawelem, wszyscy – jak jeden mąż – zaczęli piszczeć, a wielu skandowało jej imię. Zdałem sobie wtedy sprawę z tego, że zachowania, które zwykliśmy przypisywać jedynie rozhisteryzowanym nastolatkom, dorosłym bynajmniej obce nie są. Céline zagościła na czerwonym dywanie ze swoją świtą, wśród której uwagę zwracali na siebie w szczególności jej mąż oraz synek. Wydaje się, że sama artystka chyba nie doceniła polskiego klimatu, o czym świadczył jej niedostosowany do pogody ubiór. Miała na sobie co najmniej o jedną warstwę za dużo (chociaż po czasie zdecydowała się tej warstwy pozbyć). Wokalistka paradowała po czerwonym dywanie, uśmiechając się i machając do gapiów, a niektórym udało się nawet zdobyć jej cenny autograf. Byli też i tacy, którzy dla podpisu, którego ostatecznie nie dostali, nie bacząc na nic, bezmyślnie napierali na zgromadzonych wokół barierek ochronnych ludzi.

fot. Céline Dion na scenie; a poza nią także m.in. Darek Maciborek, Marta Grzywacz i prezydent Krakowa, Jacek Majchrowski

Céline Dion odsłoniła na bulwarach wiślanach swoją gwiazdę (zdjęcie poniżej). Po uroczystej prezentacji pierwszej gwiazdy w podwawelskiej Alei artystka wyszła na specjalnie skonstruowaną na tę okazję scenę, z której przemówiła do publiczności. Powiedziała kilka miłych słów na temat tego, co w czasie drogi z lotniska pod Wawel zaobserwowała w Krakowie. Wspomniała również o najbardziej kojarzonym z Polską Janie Pawle II. Punktem kulminacyjnym był jednak inny moment. Céline zachęcona owacjami fanów, które (zapewniam) były naprawdę gorące, zdecydowała się na wykonanie skróconej wersji swojego największego przeboju – niezapomnianego, patetycznego „My heart will go on”. Było to wykonania a cappella. Podobno wokalistka rzadko decyduje się na takie spontaniczne popisy. Mimo tego, że występ trwał niezbyt długo, zrobiło się naprawdę wzruszająco. Przyznam, że była to wyjątkowo podniosła chwila – tym bardziej, że właśnie tę kompozycję z repertuaru Céline Dion najbardziej chciałem usłyszeć na żywo. Specjalne (żeby nie powiedzieć – ekskluzywne) wykonanie „My heart will go on” uwieczniłem na filmie nakręconym z oddali telefonem komórkowym (jaka szkoda, że nie miałem przy sobie aparatu z prawdziwego zdarzenia). Jakość nagrania pozostawia wprawdzie wiele do życzenia, lecz dla mnie stanowi ono nadzwyczaj cenną pamiątkę. To był oczywiście tylko przedsmak tego, co można było zobaczyć i usłyszeć na wieczornym koncercie. Żałuję, że nie wziąłem w nim udziału – może jeszcze będzie okazja… Na polski support Dion wybrano niestety odstającą od niej talentem Natalię Lesz, chociaż początkowo przez długi czas w tym kontekście padało nazwisko Edyty Górniak (a byłby to moim zdaniem najlepszy wybór!). Warto wspomnieć również o tym, że w czasie uroczystości pod Wawelem Céline otrzymała z rąk 2 przedstawicielek jej polskiego fan klubu specjalnie wykonaną na tę okazje mozaikę oraz książeczkę z legendami krakowskim w języku francuskim dla jej synka. Po zejściu ze sceny wokalistka wsiadła do swojej limuzyny i odjechała w stronę Rynku Głównego, gdzie miała zjeść uroczysty obiad w słynnym „Wierzynku”, który pamięta jeszcze zamierzchłe czasy Kazimierza Wielkiego.

fot. gwiazda Céline Dion w podwawelskiej Alei Gwiazd RMF FM

Wszystkich szczegółów tamtego czerwcowego popołudnia niestety już nie pamiętam, ale tymi, które utkwiły w mojej pamięci, niniejszym się z Wami podzieliłem. W ten sam dzień RMF FM ogłosiło wyniki plebiscytu, w którym słuchacze stacji głosowali na ulubioną piosenkę z pokaźnego repertuaru Céline Dion. Obyło się bez niespodzianek, jako że prym wiodło „My heart will go on”. Drugie miejsce przypadło w udziale pięknemu „Pour que tu m’aimes encore”, trzecie zaś – zapomnianej, a przecież równie udanej kompozycji „The power of love” (jest to cover przeboju Jennifer Rush z połowy lat 80. XX w.). Należy wrócić uwagę na fakt, że w owym plebiscycie nie można było głosować na dowolne nagranie Dion, ponieważ wstępnej selekcji dokonało radio RMF FM. Wydaje się jednak, że nawet gdyby uwzględniono inne utwory wokalistki, czołówka wyglądałaby tak samo.

Tymczasem jeżeli chodzi o mój stosunek do Céline Dion, szczerze przyznać muszę, iż nie jest ona moją ulubioną artystką, aczkolwiek niezmiernie cenię ją za niebagatelny wkład we współczesną muzykę rozrywkową i jej wielki talent, a prócz tego z jej bogatej dyskografii jestem w stanie wskazać co najmniej kilka nagrań, których chętnie i często słucham. Poza zwycięską trójką z radiowego plebiscytu lubię także m.in. „Falling into you” i „It’s all coming back to me now” (pochodzące z albumu „Falling into you” z 1996 r.), francuskojęzyczne „Je sais pas” oraz znacznie nowsze „Alone” (cover przeboju zespołu Heart z lat 80.). A jakie piosenki Céline Dion najbardziej podobają się Wam, drodzy Czytelnicy? Liczę na to, że Wy również podzielicie się ze mną swoimi spostrzeżeniami.

fot. Céline Dion ze swoim mężem – René

nagłówek i zdjęcia w tekście: zasoby własne