Mimo że nie planowałem komentować w tym roku tego wydarzenia, coś jednak udało mi się z siebie wykrzesać.
fot. logo Konkursu Piosenki Eurowizji – Wiedeń 2015 (weekend.at)
Po wysłuchaniu 27 utworów zaprezentowanych na żywo podczas 60. edycji Eurowizji (odbywającej się dnia 23 maja 2015 r. w Wiedniu) muszę przyznać, iż tegoroczny konkurs wokalnie stał na dużo wyższym poziomie, niż się tego spodziewałem, a to na pewno jakaś wskazówka na przyszłe lata (zwłaszcza dla artystów oraz ekip dokonujących wstępnej selekcji propozycji). Nie brakowało państw, które wysłały na imprezę finalistów programów typu talent show (jest nim również triumfator koncertu). Nie wszyscy uczestnicy potrafili jednak zaśpiewać czysto swoje piosenki (Albania, a w drugim półfinale w szczególności San Marino).
Największym kuriozom – nie po raz pierwszy w tej dekadzie – była (przaśna!) Wielka Brytania (duet Electro Velvet, kojarzycie?), która coraz częściej robi absolutnie wszystko, co może, aby nie wykorzystać potencjału swojej branży. Aczkolwiek bardziej zawstydzający był dla mnie fatalny angielski podającej wyniki głosowania Polaków Oli Ciupy (mam nadzieję, że za swoje wystąpienie nie dostała żadnych pieniędzy…).
Z kolei pozytywnym zaskoczeniem było dla mnie docenienie, w szczególności przez Polaków, reprezentantki Łotwy (Aminata „Love injected”), której piosenka brzmiała nowocześnie a mnie osobiście przypomniała trochę o twórczości FKA twigs. Mniej miły był za to brak punktów dla Niemiec (Ann Sophie „Black smoke”), które z całą pewnością nie wysłały na Eurowizję najmniej wyrazistego utworu w całej stawce.
Polska przyznała punkty (po zsumowaniu „małych punktów” jury i widzów): Słowenii (1), Estonii (2), Norwegii (3), Izraelowi (4), Belgii (5), Rosji (6), Włochom (7), Australii (8), Łotwie (10), Szwecji (12).
Polscy jurorzy punktami obdarowali: Włochy (1), Cypr (2), Wielką Brytanię (3 – naprawdę?!), Rosję (4), Belgię (5), Norwegię (6), Izrael (7), Łotwę (8), Szwecję (10), Australię (12). Tymczasem kolejność u polskich widzów była następująca: Niemcy (1), Australia (2), Słowenia (3), Izrael (4), Łotwa (5), Belgia (6), Rosja (7), Szwecja (8), Estonia (10), Włochy (12). Jak się zatem okazuje, operowe wokale nie są Polakom niemiłe, a mogłoby się wydawać, że prędzej to „profesjonalne” (jakkolwiek ową „profesjonalność” rozumieć) jury doceni takie wydanie muzyki (jurorzy woleli jednak, o zgrozo!, skoczną i fluorescencyjną Wielką Brytanię)
Reprezentująca Polskę Monika Kuszyńska ze swoim „In the name of love” starała się wypaść jak najlepiej, poruszyć serca widzów i w zasadzie nie ma powodów, by za coś ją winić (wiemy przecież doskonale, że nie był to utwór, z którym dało się odnieść zwycięstwo, a można było jedynie zadbać o poprawność wykonania), z tym że jej chórek ubrany był, delikatnie mówiąc, mało interesująco…
Polska otrzymała punkty od: Francji (4), Irlandii (3), Wielkiej Brytanii (2), Włoch (1). W konsekwencji zajęła odległe 23. miejsce. Ale gdyby o pozycji decydowały jedynie głosy widzów (a nie dodatkowo jury), Monika uplasowałaby się na miejscu 15. „Małe punkty” przyznali jej bowiem: Belgia (5 pkt od widzów, po zsumowaniu z głosami jury: 0), Francja (widzowie: 1, w sumie: 4), Holandia (widzowie: 4, w sumie: 0), Irlandia (widzowie: 10, w sumie: 3), Islandia (widzowie: 2, w sumie: 0), Norwegia (widzowie: 4, w sumie: 0), Szwecja (widzowie: 2, w sumie: 0), Wielka Brytania (widzowie: 10, w sumie: 2), Włochy (widzowie: 7, w sumie 1). W głosowaniu jury Monika zajęła niestety ostatnie miejsce.
Tymczasem zwycięstwo Szwecji, której 12 punktów przyznała również Polska, przewidywane było już od dawna i myślę, że był to racjonalny wybór. W moim przekonaniu „Heroes” w wykonaniu Månsa Zelmerlöwa (nawiasem mówiąc, rzadko zdarza się, by Eurowizję wygrał ktoś, kogo polscy słuchacze już znają, a Szweda powinni pamiętać z radiowych przebojów: „Cara mia”, „Brother oh brother”, „Miss America” czy „Rewind”) najbardziej wpisuje się w europejskie trendy z list przebojów i ma największy potencjał, by w jakimś stopniu na nich zaistnieć. Wyróżniały się również wykorzystane podczas występu Månsa wizualizacje – zamiast przebierać wokalistę w cudaczne stroje, wprowadzać dekoncentrujących i jego, i widza tancerzy, postawić u jego boku niemodnie ubrany chórek (Polska!) czy wnosić na scenę rekwizyty, wszystko działo się w jego tle, wchodząc z nim w interakcję jedynie z perspektywy widza.
Sprawdzianem dla tej piosenki będzie zestawienie The UK Singles Chart, a zatem trudny (ale kluczowy w Europie) brytyjski rynek. „Euphoria” Loreen (zwycięstwo w 2012 r., również dla Szwecji) dotarła tam do 3. miejsca, „Only teardrops” Emmelie De Forest (zwycięstwo w 2013 r. dla Danii) już niżej – do miejsca 15., „Rise like a phoenix” Conchity Wurst (zwycięstwo w 2014 r. dla Austrii) – do miejsca 17., za to „Calm after the storm” duetu The Common Linnets (2. miejsce w 2014 r. dla Holandii) zwojowało tam więcej niż piosenki triumfatorów 2 ostatnich edycji – miejsce 9. Mechanizm nie jest już bowiem taki, że piosenka staje się przebojem tylko dlatego, że wygrała Eurowizję. Ta impreza daje piosenkom promocję, ale kawałek musi się wpasować w gusta słuchaczy (spodobać się im, zaintrygować ich etc.), żeby zostać przebojem.
Mimo że głosowanie wielu państw jest uzależnione od sytuacji geopolitycznej (wiedzą o tym wszyscy), nie da się ukryć, że prym wiedzie tutaj jednak piosenka. Owo „uwikłanie” może wielu państwom pomagać (uwaga: w zasadzie nie dotyczy to Polski), ale jeżeli piosenka w żaden sposób nie wybija się z zestawu propozycji, ten czynnik z całą pewnością nie przyniesie jej wygranej (może za to zapewnić jej przyzwoitą lokatę).
12 punktów Szwecja otrzymała od 12 państw, a były to: Australia, Belgia, Dania, Finlandia, Islandia, Łotwa, Norwegia, Polska, Słowenia, Szwajcaria, Wielka Brytania, Włochy. Gdyby jednak o zwycięstwie decydowaliby wyłącznie widzowie, Szwecja zajęłaby 3. miejsce, przegrywając z Włochami, a także z Rosją. Zwycięstwo przyniosło jej zdecydowane prowadzenie w głosach składów jurorskich, które na 2. miejscu ulokowały Łotwę, Rosję – na miejscu 3., a Włochy – dopiero na miejscu 6..
Przy okazji nie wypada nie dostrzec tego, że na wysokich pozycjach uplasowało się kilka utworów (Włochy – Il Volo „Grande amore”, Belgia – Loïc Nottet „Rhythm inside”, wspomniana wcześniej Łotwa – Aminata „Love injected”), które nie komponowały się idealnie z eurowizyjnym standardem piosenki (przynajmniej nieco wychodziły poza szablon), a zatem wyróżniały się na tle reszty. Ich sukces pokazuje, że na tej imprezie pewne ryzyko może się opłacać (a przy tym nie musi ono polegać na szokowaniu). Za to wybitnie pod Eurowizję skrojona był już podniosła ballada z Rosji (Polina Gagarina „A million voices”). Reprezentantka tego kraju wokalnie pokazała się z bardzo dobrej strony, ale ja poczułem się przytłoczony patosem tej popowej pieśni i raczej nie będę do niej wracał.
Rosja, która zajęła 2. miejsce (a przez pewien czas wyglądało na to, że może nawet triumfować), otrzymała 12 punktów od 5 państw, a były to: Armenia, Azerbejdżan, Białoruś, Estonia, Niemcy.
Pod względem liczby „dwunastek” między Szwecją a Rosją uplasowały się popoperowe Włochy, które zajęły 3. miejsce, ale otrzymały 12 punktów od 9 państw, tj. od: Albanii, Cypru, Grecji, Hiszpanii, Izraela, Malty, Portugalii, Rosji, Rumunii.
12 punktów przynajmniej od 1 państwa otrzymały jeszcze: Belgia (od 3 państw), Łotwa (3), Australia (2), Albania (1), Armenia (1), Azerbejdżan (1), Czarnogóra (1), Rumunia (1), Serbia (1).
Martwić może jednak to, że ta impreza w większości jest świętem naśladownictwa, a na dodatek pojawiającym się tam piosenkom najczęściej brakuje jakiegoś istotnego pierwiastka (nierzadko odbiór psuje nie najlepszy akcent wokalistów śpiewających po angielsku), który pozwoliłby im przedrzeć się przez sito, obejmujące już wszystkie (nie tylko naznaczone Eurowizją) piosenki, a w konsekwencji trafić na europejskie (nie tylko lokalne) listy przebojów.
I tak na przykład Måns Zelmerlöw (który akurat nie miał problemu z tym ostatnim) wpisał się w bardzo modny od 2 lat trend łączenia swojskich (folk/country) brzmień z muzyką taneczną (zarzuca się mu inspirację przebojem Davida Guetty, który z kolei podchwycił sprawdzony już w praktyce pomysł DJ-a Avicii), reprezentant Izraela (Nadav Guedj „Golden boy”) nasłuchał się wczesnego Justina („Like I love you”), przy czym w jego muzyczne zaproszenie do Tel Awiwu wpleciono dodatkowo orientalne brzmienia, Belg (Loïc Nottet) na pewno jest fanem Lorde, Słowenka (Maaraya „Here for you”) brzmiała niczym kopia Duffy (choć nie badałem, czy ona zawsze śpiewa z taką manierą, czy tylko na potrzeby Eurowizji „podrasowała” tę umiejętność), wcześniej wspomniałem ponadto o moich skojarzeniach pojawiających się w czasie występu Łotyszki, a Guy Sebastian (zwycięzca 1. edycji australijskiego „Idola”) ze swoją pogodną piosenką „Tonight again” przypominał mi ze 120 innych utworów, jednocześnie z wizerunku kojarząc się mojemu koledze (i pewnie nie tylko jemu) z Bruno Marsem.
A skoro już o Australii mowa – ten kraj chyba w największym stopniu podczas 60. edycji Eurowizji wpisał się w hasło „Bulding Bridges”. Wyniki głosowania mieszkańców Australii (historyczna fuzja tego kraju do Europy umknęła mej uwadze) na konkurs piosenki europejskiej prezentowała najstarsza z wszystkich przedstawicieli głosujących państw pani o typowo azjatyckiej urodzie ubrana w czerwoną… halkę (?). Interesujący obrazek. Ale dzięki temu było różnorodnie i kolorowo (nadmienię, iż wśród prezentujących głosy przeważały odcienie czerwieni – sukienek, halek bądź marynarek).
Na koniec dodam, iż nie przekonał mnie dobór muzyki, którą usłyszeliśmy zaraz po ostatnim występie konkursowym (ale przed występem Conchity), stanowiącej przerywnik między konkursem a prezentacją wyników głosowania. Czułem się tak, jakby zaproszono Rafała Blechacza na Eska Music Awards.
A Wy jakie macie odczucia?
Finałowa dziesiątka 60. edycji Eurowizji:
10. Serbia – Bojana Stamenov „Beauty never lies”
9. Izrael – Nadav Guedj „Golden boy”
8. Norwegia – Mørland & Debrah Scarlett „A monster like me”
7. Estonia – Elina Born & Stig Rästa „Goodbye to yesterday”
6. Łotwa – Aminata „Love injected”
5. Australia – Guy Sebastian „Tonight again”
4. Belgia – Loïc Nottet „Rhythm inside”
3. Włochy – Il Volo „Grande amore”
2. Rosja – Polina Gagarina „A million voices”
1. Szwecja – Måns Zelmerlöw „Heroes”