Co nowego w muzyce: single 6/2013

Dużo dobrych dźwięków płynie w tym roku z polskich studiów nagraniowych, toteż muzyce wyprodukowanej w ostatnich miesiącach w naszym kraju (ewentualnie za granicą, ale przez Polaków) poświęcam w całości ten wpis oraz prawdopodobnie kolejny. Cześć z tych utworów polecałem już na Facebooku.

  • Better Person „I wake up tired”

Utwór, który z każdym kolejnym delikatnie sączącym się z niego, syntezatorowym dźwiękiem coraz intensywniej skupia uwagę, dowodząc, że wnikanie w ciało muzyką to coś, co nie tylko można sobie wyobrazić, ale czego w istocie można doświadczyć. Efekt ten nie zostałby jednak osiągnięty, gdyby nie bodaj najważniejszy element „I wake up tired” w postaci wokalu, a ten nawet bez zmiany muzycznego anturażu śmiało może zostać nazwany soulowym (na profilu Better Person na Facebooku gatunek ten, słusznie – jak sądzę, zdefiniowano jako synth soul). Powściągliwość tej kompozycji działa na zasadzie magnesu, ale od razu przestrzegam: to nie jest piosenka, której powinniście słuchać, jeżeli czujecie palącą potrzebę zmobilizowania się do pracy. Dla mnie jako fana Jamiego Woona jest to jeden z milszych prezentów, jakie otrzymałem od polskiego muzyka tej wiosny. Jak zatem celnie napisano na betterpersonowym profilu na SoundCloud„Poetycko”!.

Aby natomiast naświetlić Wam, o kim mówimy, wyjaśnię, że Better Person to pseudonim artystyczny Adama Byczkowskiego, który dał się już poznać jako członek formacji Kyst. Jego nowe muzyczne wcielenie bardziej mnie przekonuje… Poczekajmy jednak na więcej kawałków.

(posłuchaj)

Better Person

  • Dawid Podsiadło „Trójkąty i kwadraty”

Zgodnie z obiegową opinią polski „X Factor” nie promuje przyszłych artystów, którzy połączą realny sukces (Ewelina Lisowska) z pozytywnymi recenzjami wybrednych słuchaczy (Sinusoidal z Adą Styrcz). I tu właśnie wyłania się Dawid Podsiadło, zwycięzca drugiej edycji show, który nie intrygował kreacją sceniczną niczym Michał Szpak ani historią na wzór Gienka Loski, lecz bronił się wyłącznie talentem w postaci absolutnie wyjątkowej barwy głosu, z którą w parze szły wrażliwość muzyczna i umiejętność interpretacji utworów innych artystów. Krytyków Dawid już ma po swojej stronie. Teraz czas na słuchaczy.

Album „Comfort and happiness” nie jest wypełniony potencjalnymi przebojami, przy których opolska publika mogłaby celebrować niejeden przyszły festiwal. Ale to akurat pozytyw. Jest jednak na nim superchwytliwy moim zdaniem utwór „Trójkąty i kwadraty”. Z początku byłem zawiedziony, że mimo zapowiedzi to nie utwór „Nieznajomy” będzie wspierał promocję albumu Dawida. Teraz z kolei uważam, że to był dobry pomysł, ponieważ jeżeli młody wokalista ma osiągnąć to, o czym pisałem na wstępie, i to jeszcze w tej cieplejszej części roku, „Trójkąty i kwadraty” dają mu na to największe szanse.

To dosyć skoczny, zmyślnie zaaranżowany utwór. Jego charakter celnie oddaje teledysk. Lekki, acz nad wyraz zarażający, podkład szybko zapisuje się w głowie i tak kręci się tam, i kręci, i kręci, ani myśląc, by ustąpić miejsca jakiejś innej melodii. Bardzo chciałbym widzieć w tym utworze największy polski radiowy przebój nadchodzących wakacji, ale przecież Sylwia Grzeszczak i reszta popowej ferajny chcą z tegorocznych wakacji trochę „wykrzesać”, więc łatwo nie będzie. Fajny start, Dawidzie!

(posłuchaj)

Dawid Podsiadło w końcu zadebiutował!

  • Hania Stach „Your creation”

Krótki, bo raptem 100-sekundowy, aktualny singiel Hani Stach koresponduje z ubiegłorocznym singlem promującym album „Moda”„I want to love you”. Tamten miał chyba nieco większe pokłady wiosenno-letniej, napędzającej do działania energii, ale i przy tym można się na chwilę podładować. Hania pozostaje zatem wierna kierunkowi, który w pewnym zakresie zasygnalizowała nam rok temu. Jej głos jest stworzony do śpiewania utworów z duszą i z widocznym punktem kulminacyjnym charakteryzującym się mocną wokalizą, ale wydaje mi się, że nie takich utworów chcą dzisiaj słuchać osoby, do których Hania planuje trafić, stąd nie dziwi mnie, że coraz odważniej poczyna sobie z nowocześniejszym produkcjami. Nie może się jednak Hania jakoś przebić do pierwszej ligi. Skoro „I want to love you” nie pomogło, to i „Your creation” tego stanu rzeczy nie zmieni, zwłaszcza że od premiery singla trochę czasu już minęło… Ale Hania nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.

(posłuchaj)

okładka singla „Your creation” Hani Stach, który przywędrował do mnie z autografem wokalistki

  • Hello Mark „Never ending story”

Pierwsze dźwięki wprowadzają mnie ciągle w błędne przekonanie, że zaczyna się właśnie jakiś kawałek Ani Dąbrowskiej. Choć równie dobrze mógłby to być Smolik. Po chwili jednak pukam się w czoło. Ten motyw, który śmiało można by wpleść w jedną z reklam telefonii komórkowej (i, broń Boże, nie mówię tego z przekąsem!), rozpoczyna bowiem pierwszy, bardzo obiecujący, singiel formacji Hello Mark, której głównym głosem jest Oskar Staszak. Na płaszczyźnie wokalnej zespół wydaje się mieć brytyjskie konotacje, co już pozwala dopisać dodatkowy punkt na jego konto, melodycznie zaś można by naszą mapę poszerzyć o rejony skandynawskie, zahaczając po drodze także o Polskę, której przecież taka muzyka też na szczęście nie jest już zupełnie obca.

Singiel „Never ending story” (nie, z Limahlem ten kawałek nie ma nic wspólnego) umieściłbym gdzieś po środku linii, na której punkt początkowy stanowią wyszukane brzmienia, a punkt krańcowy oczywiste, radiowe melodie. Takie wyważenie oznacza zatem, że zespół Hello Mark przy odrobinie szczęścia, któremu w tej branży trzeba jednak przypisać niebagatelne znaczenie, ma predyspozycje, by na dłużej zagościć w głośnikach melomanów – zarówno tych o określonych już preferencjach (playlisty Trójki, Roxy FM i Eski Rock wydają mi się odpowiednie), jak i tych poszukujących bądź wiecznie niezdecydowanych.

(posłuchaj)

kolaż z ekipą z Hello Mark