Chochlik.pl #13: Hurts, Lady Gaga vs Madonna, księżniczki pop 30 minus

  • Chochlik #1: Hurts

Serwis muzyka.interia.pl – news z 11 grudnia 2012 r. – pt. „Hurts powraca do Polski” – dostępny pod adresem: muzyka.interia.pl/alternatywa/news/hurts-powraca-do-polski,1871870,45

Autor newsa napisał: „Na początku roku 2010 Hurts zagrali wyprzedaną trasę koncertową po Polsce. Byli także jedną z gwiazd festiwalu Open’er, zagrali również w Poznaniu jesienią 2011 r.”.

Piosenka, dzięki której duet Hurts stał się w krótkim czasie (i – jak się na razie okazuje – na krótko) jednym z głośniejszych w naszym kraju zagranicznych artystów, „Wonderful life”, na playlisty polskich stacji radiowych trafiła latem 2010 r. Można było na nią głosować w plebiscycie RMF FM na przebój lata (więcej na ten temat pisałem tutaj), a także w kilku plebiscytach radiowych podsumowujących rok 2010.

Następcą „Wonderful life” było „Stay”, które – chociaż dzisiaj, nie wiedzieć czemu, grane jest przez polskie rozgłośnie raczej niechętnie – dowiodło, że Hurts to nie jest klasyczny „one-hit wonder”. „Stay” swoją premierę w polskim eterze miało końcem roku 2010. I to dopiero na etapie promocji tego singla zespół Hurts urządził krótkie tournée po Polsce. W ramach tejże trasy duet zawitał do Krakowa. Relacja z tego koncertu (miał on miejsce dokładnie 21 stycznia 2011 r. w „Klubie Studio”) pojawiła się zresztą na blogu (przeczytaj). Nieprawdziwe jest zatem twierdzenie, że Hurts „na początku roku 2010 (…) zagrali wyprzedzaną trasę koncertową po Polsce”.

W tekście pojawia się ponadto takie oto zdanie: „Popularność przyniosły im single »Wonderful Life«, »Better Than Love«, »Stay«, a także »Devotion« nagrane wspólnie z Kylie Minogue«”.

Być może duet z Kylie przyniósł duetowi Hurts jakąś tam popularność, ale poprawność merytoryczna tego zdania zależy od tego, jak rozumieć magiczne słowo „singiel”. Zgodnie z definicją, której jestem zwolennikiem (więcej pisałem tutaj), „Devotion” nie spełnia kryteriów „singla”.

  • Chochlik #2: express yourself or respect yourself!

Serwis billboard.com – news z 7 listopada 2012 r. – pt. „Lady Gaga turned down Madonna duet” – dostępny pod adresem: billboard.com/news/lady-gaga-turned-down-madonna-duet-1008003762.story?utm_source=most_recent#/news/lady-gaga-turned-down-madonna-duet-1008003762.story?utm_source=most_recent

Okazuje się, że błędy zdarzają się nawet czołowym serwisom. Cóż, jesteśmy tylko ludźmi, a ludziom pomyłki mogą się przytrafić. Z drugiej strony to ci omylni ludzie z ochotą wytykają innym ich błędy. Tym samym każdy z nas niekiedy atakuje, a innym razem jest atakowany. Na takie praktyki (mówię teraz o „atakowaniu”) pozwalam sobie również i ja. Ale ktoś musi przecież wziąć na siebie to brzemię „wytykacza”.

Błąd „Billboardu” został już poprawiony, ale po to Muzykobloger ma na komputerze funkcję robienia zrzutów ekranu, żeby w każdym czasie móc Wam dowieść, że i na strony „Billboardu” chochlik wedrzeć się może.

W tekście napisane było pierwotnie: „In her MDNA tour, Madonna includes a snippet of Gaga’s »Born This Way« in her rendition of »Respect Yourself« — a heavy wink at the similarity between the two songs”.

„Respect yourself”? A z której to płyty? Może jakiejś niewydanej? Szybki przelot po wszystkich albumach Królowej Pop (tak, bezczelnie będę używał tego określenia; to nic, że niektórzy za królową uważają kogoś innego)… Niestety poszukiwania nie przynoszą efektu. Dlaczego? Wniosek jest prosty. Bo takiej piosenki w repertuarze Madonny odnaleźć nie sposób. Co zatem kryje się pod tajemniczym tytułem „Respect yourself”? „Express yourself”! A no właśnie… Dobrze, że ktoś w końcu załodze „Billboardu” zwrócił na to uwagę. A może sami do tego doszli? Tego się już pewnie nie dowiemy… Ewentualnie zawsze można do nich wystosować zapytanie. Wątpię jednak, by odpowiedzieli. Nie mają przecież interesu w tym, by się pogrążać. A może akurat ktoś z Was ma ochotę na podjęcie próby?

  • Chochlik #3: zamieszanie wokół księżniczek pop 30 minus

Serwis muzyka.interia.pl – tekst z 29 października 2012 r. – pt. „Ranking: Wybieramy księżniczkę pop” – dostępny pod adresem: muzyka.interia.pl/pop/news/ranking-wybieramy-ksiezniczke-popu,1857116,50

Tutaj Muzykobloger musi z przykrością przyznać, że nie zdążył na czas zrobić zrzutu ekranu, by udokumentować błąd, który wyszukał. Ale za to zdążył wytknąć go ekipie muzycznego serwisu Interii w pierwszym komentarzu pod wpisem. To pewnie na skutek tego komentarza (jak widzicie, dużą mam wiarę w siłę oddziaływania moich komentarzy) szybko poprawiono „babola”, którego się dopuszczono. Zapytacie: ale o co w ogóle chodzi…? Już tłumaczę!

Redakcja podanego powyżej serwisu podjęła się pewnego zadania. Polegało ono na wskazaniu 10 topowych wokalistek, które mogą walczyć o miano „księżniczki pop”. Przy selekcji ograniczono się do osiągnięć śpiewających pań z ostatnich 2 lat (jakie to osiągnięcia – wyczytacie z artykułu). Wyjaśniono jednak, że: „Zanim przystąpimy do wyliczania, czytelnikom należy się jeszcze definicja, kto może pretendować do miana księżniczki popu. Otóż pod uwagę braliśmy 1) wokalistki 2) zajmujące się szeroko rozumianą muzyką popularną (czyli można je usłyszeć w radiu) 3) które mają mniej niż 30 lat (sorry, Britney, sorry, Kelly Clarkson)”.

No dobrze. Kryteria już znamy. 30-latki obejdą się smakiem. Ale chwileczkę… Tuż po opublikowaniu tekstu ranking uwzględniał Shakirę. Shakira – urodzona w lutym 1977 r. Lat 35. Jest starsza nawet od odrzuconych „z automatu” Britney Spears i Kelly Clarkson. Shakira szybko jednak z zestawienia została wyeliminowana. Moja uwaga, dodana niedługo po publikacji tekstu (szukajcie w komentarzach do jego treści), poskutkowała. W miejsce usuniętej w pośpiechu Shakiry (ktoś jej zrobił niezłe „waka waka”… a może raczej „la tortura”?) wpuszczono na listę pominiętą w pierwszym rzucie Nicki Minaj, umieszczając ją na 9. miejscu. OK, może być Nicki Minaj. A wokalistki, które były pierwotnie za Shakirą, przesunęły się tym samym o jedno miejsce w górę. Ale czy na pewno wszystkie? No właśnie Nicki Minaj znikąd wskoczyła na 9. pozycję, tymczasem Florence Welch (czy jak wolicie – Florence + The Machine, choć to bardziej nazwa zespołu niż samej wokalistki) zarówno pierwotnie, jak i po korekcie była 10.

Załóżmy zatem, że Nicki z początku była na miejscu 11.; albo inaczej: była pierwsza na liście rezerwowej. Jeżeli więc doszło do wyeliminowania jednej z kandydatek, które zmieściły się w top 10, wszystkie znajdujące się za tą wyeliminowaną powinny awansować. Jak w takim razie wytłumaczyć to, że wymuszony awans nie objął jednej z pań? Jeżeli już kogoś z listy potencjalnych księżniczek pop wyrzucono, znajdująca się pierwotnie na 10. lokacie Florence powinna zawędrować na miejsce 9. A skończyło się tak, że wokalistka (o ile to odpowiednie określenie dla Nicki Minaj i o ile jest ona w ogóle gwiazdą „pop”), która najpierw była za nią, następnie radośnie ją przeskoczyła. Brawa za specyficzną konsekwencję!