Garść aktualności 3/2011: Sopot Festival, „The Guardian” o polskiej muzyce, plebiscyt RMF FM na przebój Jamesa Blunta, ranking piosenek Lady Gagi, niemiecki rynek przed brytyjskim

Kolejny martwy rok dla Sopot Festival

Przed rokiem ubolewałem nad tym, że żadna stacja TV nie była wówczas zainteresowana organizacją kolejnej edycji Sopot Festival – imprezy z tradycjami, która przez wiele lat była naszym jedynym oknem na muzyczny świat. W nowym wieku znaczenie tego widowiska jest dużo mniejsze niż kiedyś, ale mimo tego jest to jeden z niewielu polskich festiwali, który zaliczamy przede wszystkim do wydarzeń telewizyjnych (wszak Open’era, Selectora czy Coke’a w telewizji ujrzeć nie sposób). Moje wywody na temat festiwalu kojarzonego przede wszystkim z Operą Leśną i Bursztynowym Słowikiem przeczytacie tutaj (tekst pt. „I co dalej z Sopot Festival?”).

Niestety ten rok również będzie dla tej imprezy martwy (o czym informowałem na facebookowym profilu bloga już w lutym, ale uznałem, że warto wspomnieć o tym również bezpośrednio na blogu). Tym samym nie zostanie uczczona 50. rocznica pierwszej jego edycji. Nie jest wykluczone, że w roku 2012 po dwuletniej przerwie Sopot Festival powstanie z martwych. Wszystko zależne jest jednak od dobrej woli telewizyjnych mediów. Jeżeli nadal nie będzie chętnego na transmitowanie sopockich koncertów na głównej antenie, najprawdopodobniej okres niebytu festiwalu wydłuży się o kolejny rok (a może festiwal zniknie wtedy na dobre?). Chyba że miasto Sopot podejmie się jego organizacji bez udziału telewizji, co byłoby krokiem dosyć śmiałym i na pewno ryzykownym. Sopot Festival musiałby wówczas zmienić nieco swój profil, dopisując się do długiej listy letnich imprez typu Coke Live Music Festival czy Orange Warsaw Festival (o Heineken Open’er Festival nie wspominając).

Wszystko wskazuje na to, że jeżeli którakolwiek telewizja zainteresuje się w przyszłym roku tą imprezą, będzie to związana z nią od lat 60. XX w. do roku 2004 Telewizja Polska. Polsat ma już bowiem swój sopocki festiwal – TOPtrendy. Z kolei władze stacji TVN uznały, że przygotowanie imprezy pod nazwą „Sopot Festival” nie leży w jej interesie, gdyż jest to nierentowne przedsięwzięcie. TVN skupia się za to na promowaniu i następnie pokazywaniu urywków sponsorowanego przez Orange innego festiwalu (Orange Warsaw Festival). Cóż, trudno dziś przesądzać, jaki los czeka Sopot Festival. Prognozy nie są jednak najlepsze. Na pewno będę Was informował, jeżeli dowiem się czegoś interesującego.

 

Polska muzyka według brytyjskiego „The Guardian”

Brytyjski dziennik „The Guardian” przygląda się różnym zakątkom Europy. Jeden ze swoich artykułów poświęcił Polsce (wspominałem już o tym na facebookowym profilu bloga). W rzeczonym artykule w krótkich notkach mogliśmy przeczytać, co „The Guardian” ma do powiedzenia m.in. na temat polskiej ekonomii, populacji, władzy czy historii. Jednym z poruszonych zagadnień była rozrywka, a w jej ramach – muzyka. Tak w 3 zdaniach „The Guardian” podsumował to, co dzieje się w naszym muzycznym światku:

„Polish pop music does not travel well, but dominates the charts at home. Probably the most popular Polish band is Kult, whose thoughtful (if unusual) mix of punk, rock, jazz and poetry has been popular for almost 30 years. Poland’s answer to Britney Spears is Doda, a busty andlitigious 27-year-old (pictured top right) with a hellraising reputation”.

Czy Waszym zdaniem Kult i Doda to faktycznie artyści najlepiej odzwierciedlający nasze muzyczne upodobania? Nie uważacie, że to trochę krzywdzące nas uproszczenie? Co do tego, że polska muzyka dominuje na naszych listach, również mam pewne zastrzeżenia (na dowód odsyłam do wpisu pt. „Batalia o polską muzykę”). Ponadto Dodę z pewnością można przyrównywać do wielu zagranicznych wokalistek, ale na pewno Britney Spears nie jest na czele listy nazwisk. Walory wokalne, charyzma, wizerunek, jak i sama muzyka raczej te panie dzielą, niż łączą – czego nie można już powiedzieć o ich kolorze włosów, zamiłowaniu do skandali (w przypadku Britney – w nieco jednak mniejszym stopniu zamierzonemu) i dawania pożywki kolorowej prasie (ale te cechy posiada jeszcze kilkanaście, o ile nie kilkadziesiąt, innych śpiewających pań).

fot. zdaniem dziennika „The Guardian” oto nasza odpowiedź na Britney Spears (interia.pl)

 

Plebiscyt RMF FM na przebój Jamesa Blunta

Polska od kilku lat przestała być martwym punktem na koncertowej mapie świata. Ostatnimi czasy gwiazdy światowego formatu przyjeżdżają do nas jedna za drugą, a ich wizyty nie ograniczają się jedynie do miast z największymi zasobami ludzkimi. Obecnie nawet średniej wielkości miejscowości mogą mieć swój festiwal z udziałem zagranicznej gwiazdy. Dobrym przykładem jest Oświęcim, w którym pod patronatem RMF FM 18 czerwca br. odbędzie się impreza o nazwie Life Festival (lifefestival.pl – oficjalna strona festiwalu). Największą atrakcją tego muzycznego spektaklu ma być dobrze Wam pewnie znany James Blunt. Nie jest to wprawdzie mój ulubieniec (ileż to ja się kiedyś wycierpiałem, słysząc co chwilę jego płaczliwe „You’re beautiful”), ale nie sposób odmówić mu statusu gwiazdy – nawet w obliczu tego, że jego ostatni album nie był wydarzeniem o dużej doniosłości.

Aby jakoś umilić fanom Brytyjczyka oczekiwanie na jego przyjazd do Oświęcimia, RMF FM zorganizowało mały plebiscyt, w ramach którego słuchacze wskazywali swój ulubiony przebój z repertuaru Jamesa. Wyniki zabawy poznaliśmy kilka tygodni temu. Obyło się bez większych niespodzianek, ponieważ „numerem jeden” wybrano największy przebój wokalisty. Spójrzmy na wyniki:

10. „Wisemen”
9. „Love love love”
8. „So far gone”
7. „High”
6. „Same mistake”
5. „Carry you home”
4. „Stay the night”
3. „1973”
2. „Goodbye my lover”
1. „You’re beautiful”

fot. okładka albumu „All the lost souls” (2007 r.) Jamesa Blunta, gwiazdy oświęcimskiej imprezy o nazwie Life Festival

 

Najlepsze piosenki Lady Gagi według „Rolling Stone” – ranking

Rankingi to nie tylko domena Polaków. Pokusiłbym się nawet o postawienie tezy, że my przywiązujemy do nich dużo mniejszą wagę niż Brytyjczycy czy Amerykanie. Jeden z takich rankingów sporządził właśnie magazyn „Rolling Stone”. Nie ma on jednak charakteru plebiscytu, do którego mogliby przyłączyć się czytelnicy, lecz stanowi subiektywne zestawienie sporządzone przez redakcję tego popularnego magazynu. Przedmiotem rankingu są piosenki Lady Gagi.

„Rolling Stone” przyjrzał się dogłębnie (a raczej uważnie wysłuchał) albumom „The fame”, The fame monster” i „Born this way”. Następnie znajdujące się na nich utwory (+ piosenkę „Fashion” nagraną na potrzeby amerykańskiej „Brzyduli Betty”) ułożył według kryterium jakości. Gdyby to mnie przypadło w udziale stworzenie takiego zestawienia, top 10 wyglądałoby trochę inaczej. Zgodzę się jednak z tym, że utwór z 1. pozycji to – jak napisał magazyn – „esencja gagaizmu” i w kategorii o nazwie „Lady Gaga” należy mu się miejsce w ścisłej czołówce. Zerknijmy zatem na pełne wyniki rankingu.

42. „Beautiful, dirty, rich”
41. „Black Jesus – amen fashion”
40. „Paper gangsta”
39. „I like it rough”
38. „Bloody Mary”
37. „Disco heaven”
36. „The queen”
35. „Scheiβe”
34. „Fashion”
33. „Starstruck” (feat. Space Cowboy & Flo Rida)
32. „Fashion of his love”
31. „Electric chapel”
30. „Heavy metal lover”
29. „The fame”
28. „Government hooker”
27. „So happy I could die”
26. „Money honey”
25. „Bad girls”
24. „Boys boys boys”
23. „Brown eyes”
22. „Monster”
21. „LoveGame”
20. „Eh, eh (nothing else I can say)”
19. „Summerboy”
18. „Americano”
17. „Again again”
16. „Just dance” (feat. Colby O’Donis)
15. „Alejandro”
14. „Born this way”
13. „Hair”
12. „Judas”
11. „Dance in the dark”
10. „Highway unicorn (road 2 love)”
9. „Teeth”
8. „Telephone” (feat. Beyoncé)
7. „Yoü and I”
6. „Poker face”
5. „Marry the night”
4. „Speechless”
3. „The edge of glory”
2. „Paparazzi”
1. „Bad romance”

Listę utworów z krótkim opisem znajdziecie pod tym adresem.

W rankingu nie dostrzegam kilku kawałków Gagi, które również „zdarzyło” jej się swego czasu nagrać. Jeden z nich znajdował się na niektórych wersjach albumu „The fame” (bonus track w Australii i Japonii) – chodzi o „Retro, dance, freak”. Pozostałe nie zmieściły się na żadnym z albumów wokalistki. Mam na myśli utwory: „Dirty ice cream”, Fever” i „Shake ure kitty”. Nie zdziwiłbym się, gdyby najwierniejsi fani gwiazdy byli w stanie wskazać jeszcze kilka innych tytułów.


 

Niemiecki rynek przed brytyjskim

Niemcy prześcignęli właśnie Brytyjczyków. Przynajmniej pod pewnym względem. Okazało się bowiem, że niemiecki rynek fonograficzny w roku 2010 był bardziej dochodowy niż ten wyspiarski. Niemcy mogą się teraz szczycić tym, że mają największy rynek fonograficzny w Europie, a trzeci na świecie – po USA i Japonii. Ich radość może jednak nie potrwać długo, ponieważ Wielka Brytania nie jest łatwym przeciwnikiem i w kolejnym roku jest w stanie powrócić na pozycję europejskiego lidera. Na razie musi uznać wyższość rynku, który do tej pory uchodził za mniejszy.

nagłówek – fot. okładka singla: Lady Gaga „Dance In The Dark” (plus.google.pl)