Ulubione piosenki #4: Mutya Buena „Fast car”, Coldplay „Talk”

Mutya Buena „Fast car”

Niewtajemniczeni mogą nie wiedzieć, że Mutya Buena jest jedną z byłych członkiń popularnego kobiecego tria, Sugababes. Wokalistka wraz z końcem 2005 r. zakończyła swoją kilkuletnią współpracę z koleżankami z zespołu, rozpoczynając tym samym nowy, samodzielny etap w swojej karierze. Pierwszym nagraniem od działającej już na własną rękę Mutyi był jednak utwór wyśpiewany w duecie z innym artystą – mowa o George’u Michaelu i kompozycji „This is not real love”. Utwór ten potraktowałem jako pozytywny sygnał, że Buena w czasie swojej dalszej kariery uraczy mnie jeszcze czymś pięknym (a już sam wspomniany duet był urzekający).

Wydany w połowie 2007 r. debiutancki album wokalistki pt. „Real girl” promowany był przez piosenki, które niestety moim sercem nie zawładnęły. Pojawiło się jednak nagranie sygnowane nazwiskiem artystki, które przykuło moją uwagę. Tyle że na solowym krążku Bueny próżno go szukać. „Fast car” – a to właśnie tę kompozycję mam na myśli – znalazło się na specjalnej kompilacji piosenek przygotowanej z okazji 40-lecia brytyjskiej stacji BBC Radio 1. Utwór nie był muzyczną nowością, ponieważ znacznie wcześniej wyśpiewała go inna utalentowana piosenkarka, Tracy Chapman. Gitarowy oryginał z 1988 r. faktycznie robi wrażenie – zarówno muzycznie, jak i tekstowo. Zresztą, uznawany jest za jedno z ważniejszych nagrań muzyki rozrywkowej, a nagrodę Grammy przyznaną Chapman za ten utwór przed 20 laty można potraktować jako pewien miernik jego jakości.

Nowych wersji „Fast car” powstało bardzo wiele. Zdecydowana większość zwolenników kompozycji powie, że żadna nie może równać się z oryginałem. Ja jednak w wykonaniu Mutyi odnajduję coś magicznego, czego nie zapewnia mi wersja Tracy Chapman. Zagrany tym razem bez gitary muzyczny motyw i ciepły głos Bueny powodują, iż piosenka brzmi jeszcze kameralniej niż w pierwowzorze, a do tego na tyle subtelnie i delikatnie, że jest w stanie wprowadzić mnie w stan kompletnego wyciszenia, co z kolei nie udaje się oryginałowi. Prócz tego z nowej wersji „Fast car” bije jeszcze większy spokój niż z tej starszej. Kiedy więc przychodzi moment, w którym niczego bardziej nie pragnę, jak położyć się w ciemnym pokoju, zamknąć oczy i odpoczywać, ciesząc swoje zmysły piękną muzyką, „Fast car” jest jednym z tych nagrań, które jako pierwsze przychodzi mi na myśl, gdy wybieram owo muzyczne tło. Słuchając tej krótkiej (bo trwającej niewiele ponad 3 minuty) kompozycji mogę przynajmniej na chwilę odpłynąć myślami gdzieś, gdzie króluje spokój i melancholia. Myślę, że każdy z nas znalazł dla siebie choćby jedno nagranie, które działa na niego właśnie w taki kojący i relaksujący sposób. W gronie piosenek, które na mnie tak wpływają, znajduje się od pewnego czasu opisany utwór.

Wykonanie Mutyi Bueny jest raczej mało znane, co czyni je jeszcze atrakcyjniejszym, bowiem w czasie, gdy rozbrzmiewa w głośnikach, mam poczucie, że jest to poniekąd taka moja, bardzo osobista „perełka” w całej kolekcji nagrań, które lubię i słucham. Wspominając o tej kompozycji, w pewien sposób wprowadzam Was w swoją prywatną strefę. Może komuś z Was „Fast car” również upiększy życie, tak jak czyni to mnie…

fot. okładka albumu: Mutya Buena „Real girl” (spotify.com)

 

Coldplay „Talk”

„Talk” to tytuł trzeciego singla zespołu Coldplay z bestsellerowego krążka „X&Y” – najlepiej sprzedającego się longplaya 2005 r. Ta brytyjska formacja, mimo wszechogarniającego zachwytu branży, przez długi czas nie przekonywała mnie do siebie. Może za bardzo skupiałem się na dosyć rozwlekłym wyśpiewywaniu fraz przez wokalistę, Chrisa Martina; może nie wsłuchiwałem się wystarczająco w dźwięki muzyki – trudno stwierdzić. Pewne jest jednak to, że rok 2005 to czas, kiedy moja opinia na temat zespołu uległa zmianie, i to diametralnej. Po części stało się to za sprawą nagrania „Speed of sound”, promującego wspomniany longplay „X&Y”. O piosence pewnie jeszcze kiedyś na blogu wspomnę, jednak kilka miesięcy po tym, jak zauroczył mnie ten utwór, usłyszałem coś jeszcze piękniejszego. A „Talk” jest według mnie piękny od samego początku, gdy zaczyna się od nieco niemrawo wydobywających się z głośnika, ale potwornie chwytliwych dźwięków, aż do samego końca.

Najbardziej charakterystyczny motyw nagrania jest skutkiem wykorzystania przez zespół sampli z utworu „Computer love” niemieckiego projektu Kraftwerk (pionierów synthpopu). Skorzystanie z tego elementu w gitarowym przeboju okazało się rewelacyjnym pomysłem, dając tym samym świetny rezultat końcowy. Co więcej, to, co jest mocną stroną muzyki Coldplay na „X&Y”, czyli maksymalnie pochłaniający, atakujący z wszystkich stron, przestrzenny dźwięk, w „Talk” wypadło wprost wyśmienicie. Z tym że efekt owego pochłonięcia odczujemy wyłącznie wtedy, gdy posłuchamy piosenki odpowiednio głośno. Najbardziej porażający jest jednak moment przejścia w końcowej fazie piosenki, po którym następuje ostatni refren. Gdy po chwili dochodzi do tego głos Chrisa Martina, jestem w siódmym niebie.

„Talk” hipnotyzuje mnie każdym składającym się na rewelacyjną całość elementem, w tym również niebanalnym tekstem. Cieszy mnie więc, że zostało tak ciepło przyjęte przez krytyków, i że doczekało się teledysku oraz wydania na singlu. Chyba żaden inny ponad 5-minutowy utwór nie mija mi tak szybko, jak „Talk”, w związku z czym zazwyczaj na jednokrotnym przesłuchaniu się nie kończy. Przy tej piosence mogę nie tylko przeżyć chwile uniesień i muzycznej ekscytacji, ale mogę też tańczyć w najlepsze (a muzyka Coldplay zasadniczo nie jest zbyt taneczna). Jest w niej coś takiego, co mnie intryguje, zachwyca, wprowadza zamęt w mojej głowie – działa zupełnie odwrotnie, jak „Fast car” Mutyi Bueny. Nagle czuję przypływ energii, a nawet więcej – czuję, że żyję! A dla takich kompozycji na pewno żyć warto. Jest to moim zdaniem najlepszy kawałek Coldplay, chociaż panowie mają w swoim dorobku wiele świetnie skrojonych utworów z pięknymi melodiami. Ale to właśnie „Talk” najbardziej przyczyniło się do tego, że zechciałem w ich dorobek się zagłębić.

Zdaje sobie sprawę z tego, że nie wszystkich muzyka Coldplay przekonuje. Nie łudzę się też, że każdy usłyszy w „Talk” to, co ja w nim słyszę. Taka jest jednak magia muzyki – każdy z nas odkrywa w niej coś interesującego dla siebie. Ja coś takiego odnalazłem w „Talk”, które już na zawsze pozostanie dla mnie ważną kompozycją, która będzie przypominać mi o tym, jakim wspaniałym darem jest to, co nazywamy muzyką. Podsumowując, genialny utwór!

fot. okładka albumu: Coldplay „X&Y” (spotify.com)

nagłówek – fot. okładka singla: Coldplay „Talk” (spotify.com)