Co nowego w muzyce: single 9/2012

Na temat singli, które sukcesywnie się w tym roku ukazują, dawno nic na blogu nie pisałem (robię to jednak sukcesywnie na Facebooku!). O wielu już pisać nie będę (chyba że w ramach singlowego podsumowania roku), ale niektórym udało się załapać do tego działu… 🙂

  • Delta Goodrem „Dancing with a broken heart”

W piątek 26 października br. wychodzi czwarty album ponadprzeciętnie pięknej, obdarzonej nie byle jakim głosem Australijki, Delty Goodrem. Polski eter obraził się na nią gdzieś na etapie singla „Almost here”, którego Goodrem wyśpiewała wspólnie z ex-członkiem Westlife, Brianem McFaddenem. Jej kolaborant tak bardzo zauroczył się wokalistką, że – jak donoszą media – ucierpiało na tym jego małżeństwo z Kerry Katoną (ex-Atomic Kitten). Zaintrygowanym historią tego miłosnego trójkąta mogę jeszcze zdradzić, że McFadden jest obecnie w związku małżeńskim, a jego wybranką nie jest żadna z wymienionych pań (kochliwy koleś…). Ale ja nie o tym…

Delta Goodrem wystrzeliła w muzyczny światek w 2003 r. dzięki krążkowi „Innocent eyes” (czy ja wiem, czy te oczy faktycznie są takie niewinne…?; wiem za to, że piękne). W Australii było to spektakularne wydarzenie, ponieważ płyta pokryła się 15-krotną platyną, dzięki czemu nosi zaszczytne miano najlepiej sprzedającego się albumu dekady w tym regionie! Kolejne 2 krążki: „Mistaken identity” oraz „Delta”, już takich wyników sprzedaży nie generowały, ale również zyskały w Australii status multiplatynowych płyt. Już na etapie pierwszego z nich Delta zdawała się powoli wyhamowywać, stając się coraz bardziej lokalną gwiazdą, mimo tego, że paradoksalnie to dopiero album „Delta” był notowany na amerykańskim The Billboard 200 (z tym że poza pierwszą setką).

Przybliżając sylwetkę Delty Goodrem, nie sposób przejść obojętnie obok faktu, że w swoich stronach zaliczyła ona jak dotąd 8 singlowych „numerów jeden”, w tym 6 pod rząd (a 5 z debiutanckiego albumu, czego nigdy wcześniej nie dokonała żadna śpiewająca niewiasta)! Nie udało się to jednak żadnemu z singli, które zapowiadają nowy krążek – „Child of the universe”. Jednym z nich jest utwór „Dancing with a broken heart”, który swoją premierę miał co prawda jeszcze w okresie wakacyjnym, ale ja pozwoliłem sobie napisać o nim dopiero dzisiaj (w październiku w sieci pojawił się teledysk do kolejnego singla – „Wish you were here”). Piosenka brzmi tak, jakby miała być radiowym przebojem jakąś dekadę temu, a więc w okresie, który był dla Delty najbardziej owocny. Podsumowałbym go jako pop z lekko tanecznym, niezbyt wyszukanym, ale na szczęście niezawstydzającym słuchacza swą banalnością podkładem. Gdy nakładamy na to największy atut Delty – poza, oczywiście, jej fizyczną atrakcyjnością – czyli solidny głos, który jest w stanie rozbić szyby w niejednym wielkomiejskim biurowcu, robi się coraz bardziej interesująco. Zwykle nie stosuję metody zapętlania piosenek, ale w tym przypadku pozwoliłem sobie na taki eksperyment. Już przy pierwszej powtórce przekonałem się, że drugi singiel z krążka „Child of the universe” to utwór, którego nie pozbędę się ze świadomości tak szybko, jak z początku zakładałem. Hm, jak miło byłoby dzięki niemu usłyszeć Deltę ponownie w polskim radiu…

Jeżeli lubicie mało wymagający, ale wyprodukowany według światowych standardów i „porządnie” wyśpiewany pop, który jednocześnie nie kpi z naszego słuchu nadmiarem bitów i dziwnych, odklejonych od całości dubstepowych przejść (ostatnio prawie wszędzie je słyszę), jest szansa, że piosenka Delty Goodrem nie odrzuci Was od głośników. Nieprzekonanym proponuję zastosować „pętlę”. Jak widać, niekiedy ten efekt przynosi (nie)oczekiwane rezultaty. Nie liczcie jednak na to, że zrobi z tego kawałka Wasz hit roku.

(posłuchaj)

okładka singla Delty Goodrem pt. „Dancing with a broken heart”

  • Brodka „Dancing shoes (Kamp! remix)”

Po przesłuchaniu EP-ki „LAX” jedno było dla mnie pewne. „Dancing shoes” w remiksie Kamp! to najjaśniejszy punkt całego wydawnictwa. Numer supertaneczny, obrzydliwie przebojowy, którego pozostawienie w roli jedynie tracku z EP-ki byłoby grzechem, o którego odpuszczenie należałoby apelować do najwyższych dostojników pewnej „instytucji”… Okazało się jednak, że ludzie w Kayaxie mają łeb na karku (co w zasadzie udowodniali już niejednokrotnie). Mimo tego, że pierwotna wersja opisywanego utworu również trafia do obiegu radiowego, promocja singla „Dancing shoes” będzie się koncentrować na teledysku wyreżyserowanym do dźwięków remiksu Kamp!. Liczę na to, że stacje radiowe nie zrezygnują z grania właśnie tej wersji, choć byłoby wielką niesprawiedliwością, gdybym nie przyznał otwarcie, że „Dancing shoes” w wersji standardowej jest od chwalonego przeze mnie remiksu jeszcze bardziej nietuzinkowe.

Cóż, obie wersje mają swój niekwestionowany urok i liczne, choć zgoła odmienne walory. Jednakże moje serce (a może bardziej aparat słuchowy?) pozostaje wierne rzeczonemu remiksowi, nawet jeżeli to pierwowzór zdaje się brzmieć bardziej odkrywczo. Byłoby sympatycznie, jakby tym kawałkiem Brodce udało się przebić – chyba trochę niespodziewany – radiowy sukces „Varsovie”. Życzę powodzenia w plebiscytach na przebój roku, które już za 2 miesiące będą miały swoje rozstrzygnięcia!

(posłuchaj)

okładka EP-ki „LAX” Brodki

  • Kodaline „All I want”

Po wysłuchaniu piosenki i obejrzeniu teledysku pewna znajoma o wielkim sercu (pozdrawiam!) sygnalizowała mi z pełną stanowczością, że to wzruszająca, życiowa historia. W istocie jest coś urzekającego – zarówno w wideoklipie, jak i samej kompozycji. Z pewnością daleki byłbym od takich twierdzeń, gdybym w końcu nie posłuchał „All I want”, patrząc jednocześnie w okienko YouTube’a.

Nie da się ukryć, że opisywana piosenka irlandzkiej formacji (nie bojowej, rzecz jasna) o nazwie Kodaline należy do, całkiem szerokiego, grona utworów z… ględliwym, udręczonym panem na wokalu. Ale czy właśnie nie dzięki owej „ględliwości” zasłynęli tacy giganci, jak Coldplay? W tym rejonie Europy taka estetyka śpiewania doroczekała się niejednego naśladowcy.

Aby wyrobić sobie własne zdanie, warto posłuchać „All I want” wiele razy, podejść do tej kompozycji refleksyjnie (cokolwiek to w tym kontekście oznacza). Ja tak zrobiłem i powoli ten utwór zaczyna we mnie „siedzieć”.  Od czwartej minuty kompozycja nabiera dynamiki i wyrazistości, a obrazki z teledysku w jaskrawy sposób dowodzą, jak zmienia się postrzeganie drugiego człowieka, gdy zajdą pewne specyficzne okoliczności. „All I want” od tego momentu zaczyna nabierać nowych barw i najmocniej łapać za serce.

(posłuchaj)

panowie z Kodaline