Konkurs: Blog Roku 2011 – podsumowanie

Co prawda konkurs Blog Roku 2011 jeszcze się nie zakończył (czy tylko mnie się wydaje, że ta zabawa trwa jednak zbyt długo?), ale końca dobiegła za to przygoda MUZYKO(B)LOGa z tym konkursem. O porażce nie ma jednak mowy. Oto szczegóły…

MUZYKO(B)LOG – po przebrnięciu przez eliminacyjne sito (miejsce w top 10 kategorii „Kultura” w II etapie, o czym dokładniej pisałem tutaj) – dzięki Waszym głosom w III etapie konkursu zajął 1. miejsce w kategorii „Kultura”. O tym, kto przechodzi do finałowej rozgrywki (walka o miano „Bloga Roku” i o tzw. „Wyróżnienia Główne”), decydował jednak juror, a ten nie docenił MUZYKO(B)LOGa ani żadnego innego bloga dedykowanego muzyce (być może muzyka popularna to niewystarczająco poważna tudzież warta uwagi dziedzina kultury, by ocenić ją wyżej niż literaturę czy film…). 1. miejsce pod względem liczby głosów w swojej kategorii zapewniło mojemu blogowi 31. miejsce w głosowaniu na Bloga Blogerów – tymczasem w tym przypadku do finału przechodziło 10 blogów z największą liczbą głosów (przy czym bez znaczenia była tu kategoria bloga).

Oczywiście z całego serca dziękuję Wam (!) za wszystkie oddane na mojego bloga głosy. Dzięki nim MUZYKO(B)LOG w konkursie wypadł naprawdę dobrze, a ja poczułem się zmotywowany do dalszej, owocnej pracy.

Korzystając z okazji, chciałbym podzielić się z Wami pewną refleksją… Wydaje mi się bowiem, że przy ocenie blogów przez jurorów większe znaczenie powinien mieć fakt, że autor danego bloga pisze na nim o rzeczach, które pozostają w orbicie jego pozazawodowych zainteresowań, nie stanowiąc tym samym jego głównego źródła zarobku. Żebyśmy się dobrze zrozumieli – w żaden sposób nie deprecjonuję efektów pracy blogerów piszących o tym, czym zajmują się na co dzień, ponieważ takie fachowe blogi (a więc blogi prowadzone przez profesjonalistów) są bardzo potrzebne i nierzadko wyjątkowo interesujące. W szczególności chodzi mi tu jednak o zamieszczanie na blogu treści, które wcześniej ukazały się w innym miejscu jako rezultat tego, że ich autor współpracuje z jakimś serwisem internetowym, gazetą itp. (a za publikowane teksty dostaje – godziwą, mam nadzieję – zapłatę). Chociaż nie ma w tym niczego nagannego, a postępowanie to jest nawet dosyć zrozumiałe, mnie bardziej imponuje jednak, gdy ktoś działa na dwa fronty, tj. gdy na przykład lekarz po pracy pisuje na swojej prywatnej stronie internetowej o filmach, które zrobiły na nim wrażenie. Być może mój pogląd by ewoluował, gdybym rzucił to, czym na co dzień się zajmuję, i skupił się wyłącznie na muzyce (od czego zależy punkt widzenia – wszyscy doskonale wiemy). Niemniej zadajcie sobie jedno pytanie (jest to pewne uproszczenie, ale chyba dosyć obrazowe): kto zrobi na nas większe wrażenie – profesjonalny krytyk filmowy publikujący na swoim blogu recenzje filmowe czy architekt prowadzący hobbistycznie bloga o muzyce?

Gratuluję wszystkim blogerom, których blogi przeszły do kolejnego etapu. Mam nadzieję, że jury, wybierając zwycięzcę, w pierwszej kolejności weźmie pod uwagę pasję, z jaką prowadzony jest blog, a nie osobiste preferencje.