Hanią Stach zainteresowałem się 9 lat temu za sprawą jej udziału w II edycji programu „Idol”. Nie było to jednak moje pierwsze spotkanie z tą pełną wdzięku wokalistką.
Po raz pierwszy usłyszałem o niej kilka lat wcześniej, gdy wyśpiewała sobie wygraną w programie „Szansa na sukces”. Bohaterką audycji była wówczas Edyta Górniak, a utworem, którym Hania zwróciła na siebie uwagę naszej kapryśnej diwy, była bodaj piosenka „To Atlanta” (ze względu na upływ czasu nie mam co do tej informacji stuprocentowej pewności; wydaje mi się, iż Stach po ogłoszeniu wyników wykonała inny utwór niż ten, za który ją nagrodzono; jednym z nich była według mnie „To Atlanta”, drugim zaś zmysłowy „Dotyk”). Młodziutka wtedy Hania nie panowała jeszcze nad swoim głosem, który momentami zdawał się być zduszony i piskliwy. Skrzydła rozwinęła dopiero w polsatowskim „Idolu”, który szybko zweryfikował jej niemały talent. Okazało się bowiem, że piosenkarka przez czas, który dzielił jej 2 pamiętne telewizyjne występy, solidnie popracowała nad swoim wokalem, by w „Idolu” móc nim już wyłącznie imponować (w „Szansie na sukces” można było jeszcze mieć wątpliwości, czy ona na pewno śpiewa czysto).
Jury często chwaliło jej wokalne zdolności, a publiczność chętnie oddawała na nią swoje głosy. Wiele wskazywało na to, że Hania Stach ma szansę stać się naszą odpowiedzią na zagraniczne gwiazdy parające się zyskującą wówczas na popularności mieszanką R&B, soulu i popu. Co więcej, nie dość, że potrafiła śpiewać kawałki, za które większość wokalistów bałaby się zabrać (m.in. „Queen of the night” Whitney Houston czy „I want to know what love is” Foreigner), to ponadto onieśmielała widza swoją urodą, skromnością i zarażała bijącym od niej ciepłem i pozytywną aurą. Tym samym Stach szybko stała się jedną z faworytek tamtej edycji „Idola”. W jednym z odcinków przekazano nam jednak smutną wiadomość, że wokalistka rezygnuje z udziału w programie. Dzisiaj w sieci wyczytać można, że powodem tej decyzji były problemy zdrowotne, aczkolwiek chwilę po tym, jak Hania odeszła z „Idola”, sporo pisało się, że w rzeczywistości wokalistka podpisała kontrakt (ewentualnie była w trakcie jego negocjowania) z inną wytwórnią płytową (EMI) niż ta, z którą musiałaby go podpisać, zdobywając główną nagrodę show (BMG). Nie wiem, ile w tym prawdy, a ile dziennikarskiej fantazji (a ta niekiedy nie zna granic), ale faktem jest, że po pewnym czasie od zakończenia programu światło dzienne ujrzał debiutancki longplay pięknej Hani wydany nakładem wytwórni EMI.
fot. okładka albumu: Hania Stach „Hania Stach” (2004 r.) (spotify.com)
Płyta o mało odkrywczym tytule „Hania Stach” ukazała się na polskim rynku w maju 2004 roku, a promowano ją pozytywnie nastrajającym słuchacza singlem „Właśnie w taki dzień”. Do piosenki nakręcono teledysk, który przez krótki czas był emitowany na antenie MTV Polska (to były te czasy, gdy MTV nosiło jeszcze znamiona stacji muzycznej). Za produkcję krążka odpowiedzialny był m.in. Wojtek Pilichowski. Jeszcze przed wydaniem albumu do statusu singla podniesiony został przejmująco wykonany cover przeboju z repertuaru męskiej grupy Boyz II Men, „End of the road”, który wokalistka po raz pierwszy zaprezentowała, zaczynając swoją przygodę z „Idolem”. A skoro o „Idolu” mowa, warto wspomnieć również o 2 nagraniach, które znalazły się na specjalnym krążku wydanym tuż po zakończeniu show. Jeden z nich, utwór „Czy…”, wykonali wszyscy finaliści drugiej edycji programu (a zatem także Hania), drugi zaś to cover piosenki The Brand New Heavies – „You are the universe”, który moim zdaniem był najjaśniejszym punktem całego poidolowego wydawnictwa (lekki, świeży, utrzymany w stylistyce funky).
Piosenkę „Właśnie w taki dzień” Stach wykonała podczas festiwalu opolskiego (koncert „Premier”), nie odnosząc jednak zwycięstwa (zajęła bodaj 4. miejsce). Lepiej wiodło się jej na antenie Polsatu, gdzie w koncercie „trendy” festiwalu TOPtrendy wywalczyła sobie 2. lokatę. Aczkolwiek mówienie o sukcesie komercyjnym pierwszego w karierze artystki longplaya oraz wydanych z niego singli byłoby pewnym nadużyciem, bowiem media tym produkcjom nie poświęciły zbyt dużo uwagi, a i odbiorcy nie byli Bóg wie jak entuzjastyczni. Rzeczona płyta w głównej mierze dotarła jednak do swojej grupy docelowej, która – jak sądzę – w większości składała się z osób pamiętających Hanię z „Idola”. Krążek zasilił m.in. moją domową kolekcję. Gdybyśmy próbowali krótko scharakteryzować ten album, należałoby napisać, iż stanowił on połączenie lekkostrawnego (choć czasem zanadto ckliwego) R&B i soulu – raz z melodyjnym popem, innym razem nawet z delikatnym funky. W doskonały nastrój mógł wprowadzić zwłaszcza mocno bujający numer „Jeśli dziś nie powiesz”. Dzisiaj brzmi on trochę naiwnie, ale rozbudowane instrumentarium (w którym nie zapomniano nawet o moim ulubionym saksofonie) i chwytliwy podkład powodują, że nagranie nadal porywa do tańca. Obawiam się jednak, że płyta brzmiała za mało odważnie, by Hania została poważnie potraktowana przez opiniotwórczych krytyków i oderwała od siebie łatkę programu „Idol” (a to bynajmniej nie było niemożliwe – Ania Dąbrowska zdołała odciąć się od „Idola” już na etapie pierwszego krążka). Słuchało się jej jednak bardzo przyjemnie, był to zatem dobry start, punkt wyjścia do osiągnięcie czegoś więcej. Problem w tym, że do dzisiaj album „Hania Stach” nie doczekał się następcy, a od jego premiery minęło przecież 7 lat!
Nie oznacza to jednak, iż ów następca w końcu się nie ukaże. Wręcz przeciwnie – w wywiadzie z lipca tego roku (tu) Hania ogłosiła, że jest gotowa do wypuszczenia drugiego albumu, a czas, jaki minął od wydania tego poprzedniego, był jej potrzebny na przemyślenie pewnych kwestii, odnalezienie właściwego brzmienia, zgromadzenie materiału na krążek, a przede wszystkim podjęcie współpracy z muzykami, którzy będą rozumieć jej wizję. Wchodząc na profil Hani na MySpace, możemy już posłuchać kawałka „Be my lover”, który zwiastuje nowy album. Podobny status ma tu także utwór „Bez ciebie”.
fot. Hania Stach w 2007 r. (wiadomosci24.pl)
Mimo tego, że przez 7 ostatnich lat półek sklepów muzycznych nie zasilił żaden longplay Hani Stach, piękna piosenkarka przez ten czas nie próżnowała. Po średnio entuzjastycznym przyjęciu jej fonograficznego debiutu kilka razy dała nam o sobie znać, dopisując do swojego CV kilka dodatkowych sukcesów. Największym był bodaj jej udział w polskich preselekcjach eurowizyjnych w 2007 roku z utworem „Regroup”, który po zsumowaniu głosów jury i telewidzów zapewnił wokalistce 2. lokatę w ostatecznym rankingu. Stach przegrała jedynie z (nędzną) propozycją duetu The Jet Set, „Time to party”, który na Eurowizji zaprezentował się raczej blado. Należy ponadto wspomnieć o wyróżnieniu Hani za utwór „To nie tak miało być” na festiwalu w Opolu w tym samym roku (tzw. Kryształowy Kamerton za tekst i muzykę). Z kolei rozpoznawalność wśród młodej widowni przyniósł wokalistce udział w polskiej wersji językowej serii „High School Musical”. Stach użyczyła głosu głównej bohaterce, a prócz tego śpiewała utwory promujące każdą z 3. części serii. Największym przebojem był wydany w 2007 roku singiel „Masz w sobie wiarę”, nagrany razem z Andrzejem Lampertem z zespołu PIN, będący polską odpowiedzą na „Breaking free” duetu Zac Efron i Vanesa Hudgens. Obawiam się jednak, że skojarzenia z tą – mało poważnie traktowaną przez starszego widza – produkcją Disneya zaszufladkowały Hanię w kategorii, z którą ta nie powinna moim zdaniem wiązać się na dłużej, jeżeli marzy o długoletniej muzycznej karierze. Drzemie w niej bowiem zbyt duży potencjał, by pozostawać na tym pułapie artystycznym. Na szczęście ten etap kariery ma już za sobą.
Tych, którzy w dalszym ciągu nie wierzą w talent Hani Stach, być może przekona informacja, iż bohaterka mojego dzisiejszego wpisu jest absolwentką prestiżowego Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej (specjalizacja wokalna) Akademii Muzycznej w Katowicach, a to w naszym kraju najlepsza wizytówka wokalisty. Aczkolwiek niestety rzadko kiedy daje to gwarancję późniejszych ogólnopolskich sukcesów na estradzie. Miejmy nadzieję, że nowy krążek 30-letniej obecnie Stach, jeżeli nie zdoła uczynić z niej gwiazdy, przynajmniej pozytywnie nas zaskoczy (zważywszy że utwór „Be my lover” zwiastuje stylistyczną zmianę). Ja w nią wierzę.
Posłuchaj:
– „You are the universe” – piosenka z albumu „Idol top 10 cz. 2.”
– „End of the road” – pierwszy singiel z albumu „Hania Stach”
– „Właśnie w taki dzień” – drugi singiel z albumu „Hania Stach”
– „Regroup” – piosenka walcząca w polskich preselekcjach eurowizyjnych w 2007 r.
– „Be my lover” – nowa propozycja Hani
– „What a feeling” – występ w programie „Idol”
– „Run to you” – występ w programie „Kryszak Show”
fot. Hania Stach obecnie, sesja promocyjna z 2011 r. (muzyka.onet.pl)
nagłówek – fot. Hania Stach, sesja promocyjna z 2011 r. (haniastach.muzzo.pl)