Neue Deutsche Härte
Czym mniej więcej jest pop, rock czy jazz, tłumaczyć nikomu nie trzeba (aczkolwiek to, gdzie pop się zaczyna, a gdzie kończy, pozostaje kwestią sporną). Istnieją jednak odmiany muzyki, które wychodzą poza ramy znanego od dekad podstawowego jej podziału na gatunki. Mnie od zawsze intrygowały zwłaszcza te z nich, które ochrzczono bardziej wymyślnymi nazwami. Do tej – mimo wszystko całkiem sporej – grupy mniej oczywistych gatunków zalicza się na przykład tzw. Neue Deutsche Härte.
Tym mało przystępnym terminem określa się muzykę, której czołowym przedstawicielem jest zespół Rammstein. To właśnie od fonograficznego debiutu rzeczonej kapeli rodem z Niemiec z roku 1995 (mowa o albumie „Herzeleid”) oficjalnie zaczęto mówić o Neue Deutsche Härte. Prasa, tworząc tę nazwę dla określenia muzycznej zawartość pierwszego dzieła Rammstein, bez wątpienia posiłkowała się popularnym terminem „Neue Deutsche Welle”, którym przez lata definiowano niemiecką odnogę nurtu New Wave, w Polsce tłumaczonego dosłownie jako „nowa fala”. W przypadku płyty „Herzeleid” ową „falę” („Welle”) zamieniono jednak na „Härte”, kładąc w ten sposób nacisk na ciężar gatunkowy granej przez Rammstein muzyki. Aczkolwiek szukając faktycznych pionierów całego zjawiska, winniśmy cofnąć się w czasie nieco dalej i wskazać na powstały w Wolfsburgu kilka lat wcześniej zespół Oomph!, a i pewnie kilku innych wykonawców nie należałoby w tym kontekście bagatelizować.
Od czasu debiutanckiego longplaya grupy Rammstein Niemcy stały się wylęgarnią artystów specjalizujących się w NDH. Z tego względu zdziwienia nie powinien budzić fakt, że nikt nie pokusił się o wykreowanie anglojęzycznego odpowiednika tego trzyczłonowego terminu. Zdarzały się jednak metalowe zespoły, które wywodziły się np. z Austrii czy nawet z Bałkanów, a ich muzykę zwykło się klasyfikować jako NDH.
Czym NDH różni się od innych gatunków muzycznych? Otóż muzyka zaliczana do tego nurtu tworzy wybuchową mieszankę różnych odmian metalu i hard rocka z muzyką elektroniczną. Przez połączenie agresywnego brzmienia gitar i perkusji z surową, lecz znacznie delikatniejszą syntezatorową melodią otrzymano coś nowatorskiego – przestrzenną, industrialną, mroczną i przyciężkawą muzykę, której idealne dopełnienie stanowi niski, głęboki, męski głos wypowiadający lub wyśpiewujący tekst piosenki w języku naszych zachodnich sąsiadów. Charakterystycznym elementem wokalu jest ponadto wyraźne artykułowanie poszczególnych słów. Wypadkowa tych wszystkich – na pierwszy rzut oka nie zawsze pasujących do siebie – czynników zaowocowała powstaniem pamiętnych nagrań pokroju „Sonne” czy „Amerika” Rammstein, które wielu uważa za sztandarowe utwory omawianego zjawiska (chociaż te bardziej komercyjne i przebojowe). Duże znaczenie w prawidłowym odbiorze NDH ma płaszczyzna wizualna, która musi korespondować z surową muzyką, tworząc spójne, atrakcyjne widowisko. Panowie z Rammstein sztukę prowokowania wizerunkiem opanowali do perfekcji.
Ze względu na specyficzne brzmienie, a przede wszystkim użycie języka niemieckiego, który cieszy się popularnością jedynie w wybranych punktach na mapie świata (głównie w Europie), zespołów grających NDH co do zasady słuchają tylko niektóre nacje. Poza państwami, w których język niemiecki jest językiem urzędowym, do regionów doceniających ten gatunek należą m.in. Polska i Skandynawia (zainteresowanie Skandynawów NDH akurat wydaje się naturalne, biorąc pod uwagę, że stamtąd, w tym głównie z Finlandii, wywodzi się wielu wykonawców grających nie mniej mroczne niż NDH kawałki). Duża w tym zasługa wspominanego już kilkukrotnie zespołu Rammstein. Warto bowiem podkreślić, że dzięki tej kapeli NDH rozszerzyło swoje wpływy na Amerykę (np. wydany w 2009 r. album „Liebe ist für alle da” uplasował się na 13. miejscu listy The Billboard 200), aczkolwiek słucha się go tam raczej w ograniczonym zakresie i to być może w wielu wypadkach bez świadomości, jak zowie się owo hałaśliwe granie.
Nie należy jednak stawiać znaku równości między NDH a grupą Rammstein. Byłoby to niczym nieuzasadnione uproszczenie, ponieważ artystów „uprawiających” tę muzykę niemiecka ziemia (a jak już pisałem powyżej – nie tylko niemiecka) zrodziła znacznie więcej. Dla przykładu – w ostatnim czasie największe sukcesy przypadły w udziale czerpiącej z tego nurtu kapeli Unheilig. Krążek jej autorstwa zatytułowany „Grosse Freiheit”, promowany przez wielki (przynajmniej lokalnie) – mający bardziej popowe oblicze – przebój „Geboren um zu leben”, nosi miano największego bestselleru 2010 r. w Niemczech (więcej na ten temat przeczytacie tutaj). Ponadto sporym przebojem w tym kraju był w 2004 r. singiel „Augen auf” innej kapeli grającej NDH, o której była już tu mowa – Oomph!. Wydaje się jednak, że jedynie grupie Rammstein udało się pozostawić trwały ślad w świadomości osób, które nie słuchają nagrań mieszczących się w tej estetyce.
Fani gatunku na pewno bez namysłu potrafią wymienić co najmniej kilku innych niż Rammstein, Unheilig i Oomph! wykonawców, których również należy utożsamiać z NDH. Ja, mimo sympatii, którą darzę niektóre tego typu nagrania („Sonne” czy „Augen auf” to moim zdaniem bardzo dobre numery), za zagorzałego zwolennika całego nurtu uznać się nie mogę, toteż nazwami jak z rękawa sypać tu nie będę. Niemniej dla przybliżenia omawianego zagadnienia wymienię jeszcze kilku dodatkowych artystów, tj. Eisbrecher, Megaherz i In Extremo.
nagłówek – fot. okładka albumu: Rammstein „Liebe ist für alle da” (2009 r.) (mojeopinie.pl)