Rok 2010 w muzyce w skali globalnej podsumowali autorzy strony United World Chart. Jest to na tyle ciekawe i ważne zestawienie, iż uczyniłem z niego przedmiot osobnego blogowego wpisu.
O liście United World Chart oraz jej metodologii pisałem na blogu już kilkukrotnie. Aby jednak nie zmuszać nikogo do szperania po archiwalnych wpisach, przypomnę w tym miejscu, według jakich reguł konstruowane są zestawienia UWC.
Na stronie internetowej unitedworldchart.de (albo – jak kto woli – mediatraffic.de) co tydzień pojawia się nowe muzyczne notowanie odzwierciedlające, jakie utwory były w ciągu danego tygodnia najpopularniejsze na globie. UWC monitoruje również sprzedaż albumów na świecie. Oba zestawienia składają się z 40 miejsc. Przy układaniu listy 40 piosenek każdorazowo uwzględnia się 3 czynniki: sprzedaż fizyczną singli, legalną sprzedaż cyfrową plików muzycznych oraz częstotliwość emisji nagrań w stacjach radiowych. Ostateczny rezultat, jaki uzyskuje w danym tygodniu analizowany utwór, podawany jest w punktach. Pierwsze 2 elementy stanowią łącznie 70% owej punktacji, zaś emisja radiowa – pozostałe 30%. UWC nie bierze wprawdzie pod uwagę wszystkich rynków fonograficznych świata, jednak te pomijane – zgodnie z informacją podawaną przez osoby prowadzące oficjalną stronę UWC – w skali światowej mają niewielkie znaczenie (dla przykładu – rynek amerykański analizowany jest pod kątem każdego z wymienionych przeze mnie czynników, zaś w przypadku Polski twórcy listy korzystają jedynie z danych radiowych). Można mieć wątpliwości co do tego, czy UWC stanowi miarodajny obraz światowych trendów w muzyce; niemniej sądzę, iż czyni to w niebagatelnym stopniu, toteż warto śledzić zamieszczane na jej stronach rankingi popularności. Należy czynić to jednak z pewnym dystansem, pamiętając o ogromnej sile oddziaływania strategicznych rynków fonograficznych. Łatwo bowiem zaobserwować, że piosenka, która jest hitem w 10 krajach Europy, często ma kłopoty, aby w ogóle zmieścić się w notowaniu, podczas gdy nagranie wydane tylko w USA wchodzi na listę bez problemu. Rynek amerykański od dziesięcioleci jest wszak mocniejszy niż jakikolwiek rynek europejski.
Lista sprzedaży albumów na świecie zasadniczo budowana jest na podstawie rzeczywistej ich sprzedaży, aczkolwiek jest to z mojej strony pewne uproszczenie, ponieważ w przypadku krajów, które oficjalnych list nie posiadają, przyznawane są dodatkowe punkty (wynik, jaki dane wydawnictwo osiągnęło w minionym tygodniu, prezentowany jest w punktach, nie zaś w tysiącach czy milionach egzemplarzy – ale w podsumowaniu roku podaje się już sprzedaną liczbę kopii). Sprawa jest nieco bardziej skomplikowana, nie wchodźmy więc w szczegóły.
SINGLE – Global Track Chart
Nim zapoznacie się z listą 40 najpopularniejszych piosenek 2010 r. na świecie, koniecznie weźcie pod uwagę to, że poniższe roczne zestawienie stanowi podsumowanie wszystkich notowań singlowego United World Chart (Global Track Chart), które ukazały się przez 12 miesięcy uwzględnianego okresu. Oznacza to, że liczba punktów decydująca o miejscu w rankingu jest niczym innym, jak sumą punktów wygenerowaną przez dany tytuł w czasie wszystkich tygodni jego pobytu w top 40. Jeżeli zatem nagranie w jakimś tygodniu nie zmieściło się w top 40, za tenże tydzień nie otrzymało żadnych punktów. Jakie ma to konsekwencje – chyba nie muszę tłumaczyć. Trudno jednak kwestionować to, że każda z piosenek znajdujących się w top 40 światowym przebojem była – można mieć co najwyżej wątpliwości co do ich kolejności.
Jako przykład podam tu utwór „Waka waka (this time for Africa)” Shakiry i Freshlyground. W skali światowej 25 nagrań zaprezentowało się w rocznym zestawieniu lepiej nim ów mundialowy hit, pomimo tego, że w moim przekonaniu część z nich nie zdobyło ani w połowie takiej popularności, jak singiel Kolumbijki. Stało się tak dlatego, że piosenka kiepsko radziła sobie na listach sprzedaży w USA i w Wielkiej Brytanii, a to przecież światowi giganci. Fascynacja tym utworem w niemal wszystkich krajach Europy (i nie tylko) okazała się niewystarczająca, by Shakira wywalczyła sobie wyższą pozycję, a przede wszystkim okazalszą liczbę punktów (nie uważam, jakoby mające ponad 2,5 razy więcej punktów „Hips don’t lie” z 2006 r. było zdecydowanie większym szlagierem niż „Waka waka”, a taki wniosek powinniśmy wyciągnąć, porównując wyniki obu singli). Cóż, takie są uroki wszelkich list popularności – nawet tych, którym nie można odmówić rzetelności i posługiwania się przy ich tworzeniu względnie obiektywnymi kryteriami.
*Spójrzmy zatem na top 40 najpopularniejszych singli 2010 r. na Global Track Chart:
(jeżeli dane nagranie notowane było także w roku 2009, wówczas w nawiasie podaję jego wynik za lata 2009-2010, przy czym nie uwzględniam już tu punktacji za rok 2011)
40. Timbaland feat. Katy Perry „If we ever meet again” – 2.521.000 punktów
39. The Black Eyed Peas „Meet me halfway” – 2.576.000 pkt (w sumie 5.559.000 pkt; #24 w podsumowaniu 2009 r.)
38. Katy Perry „Firework” – 2.689.000 pkt
37. Edward Maya feat. Vika Jigulina „Stereo love” – 2.722.000 pkt
36. P!nk „Raise your glass” – 2.751.000 pkt
35. Jay-Z feat. Alicia Keys „Empire state of mind” – 2.868.000 pkt (w sumie 6.296.000 pkt; #18 w podsumowaniu 2009 r.)
34. Cee Lo Green „Fuck you!” – 3.021.000 pkt
33. Ke$ha „Your love is my drug” – 3.215.000 pkt
32. Far*East Movement feat. Cataracs & Dev „Like a G6” – 3.226.000 pkt
31. Iyaz „Replay” – 3.522.000 pkt (w sumie 5.260.000 pkt)
30. Nelly „Just a dream” – 3.534.000 pkt
29. Justin Bieber feat. Ludacris „Baby” – 3.582.000 pkt
28. Travie McCoy feat. Bruno Mars „Billionaire” – 3.631.000 pkt
27. Mike Posner „Cooler than me” – 3.730.000 pkt
26. Shakira feat. Freshlyground „Waka waka (this time for Africa)” – 3.840.000 pkt
25. Yolanda Be Cool & DCUP „We no speak Americano” – 3.881.000 pkt
24. The Black Eyed Peas „I gotta feeling” – 3.954.000 pkt (w sumie 13.044.000 pkt; #2 w podsumowaniu 2009 r.)
23. Jason Derülo „In my head” – 4.122.000 pkt
22. Eminem „Not afraid” – 4.212.000 pkt
21. Owl City „Fireflies” – 4.303.000 pkt (w sumie 6.635.000 pkt)
20. B.o.B feat. Bruno Mars „Nothin’ on you” – 4.460.000 pkt
19. Flo Rida feat. David Guetta „Club can’t handle me” – 4.657.000 pkt
18. Rihanna „Rude boy” – 4.679.000 pkt
17. Lady Antebellum „Need you now” – 4.683.000 pkt (w sumie 5.396.000 pkt)
16. Usher feat. Pitbull „DJ got us fallin’ in love” – 4.833.000 pkt
15. Enrique Iglesias feat. Pitbull „I like it” – 4.874.000 pkt
14. Rihanna „Only girl (in the world)” – 4.996.000 pkt
13. Taio Cruz (feat. Ludacris) „Break your heart” – 5.098.000 pkt (w sumie 5.235.000 pkt)
12. Katy Perry „Teenage dream” – 5.300.000 pkt
11. Bruno Mars „Just the way you are” – 5.540.000 pkt
10. Usher feat. will.i.am „OMG” – 5.555.000 pkt
9. Lady Gaga „Alejandro” – 5.639.000 pkt
8. Lady Gaga feat. Beyoncé „Telephone” – 5.739.000 pkt (w sumie 5.966.000 pkt)
7. Lady Gaga „Bad romance” – 5.955.000 pkt (w sumie 8.874.000 pkt; #25 w podsumowaniu 2009 r.)
6. Taio Cruz „Dynamite” – 6.448.000 pkt
5. B.o.B feat. Hayley Williams „Airplanes” – 6.614.000 pkt
4. Ke$ha „TiK ToK” – 6.910.000 pkt (w sumie 9.491.000 pkt; #35 w podsumowaniu 2009 r.)
3. Train „Hey, soul sister” – 6.994.000 pkt
2. Eminem feat. Rihanna „Love the way you lie” – 8.260.000 pkt
1. Katy Perry feat. Snoop Dogg „California gurls” – 8.369.000 pkt
źródło: www.mediatraffic.de
*Piąty rok z rzędu przebój roku lansuje wokalistka. W latach 2006-2009 czyniły to kolejno: Shakira („Hips don’t lie”), Rihanna („Umbrella”), Leona Lewis („Bleeding love”) i Lady Gaga („Poker face”).
*Ponadto sytuacja jest o tyle ciekawa, że podobnie jak w roku ubiegłym, utwory z miejsca 1. i 2. w kolejnym roku nadal gromadzą punkty, z czego ten drugi czyni to dynamiczniej, co w ostatecznym rozrachunku zapewni mu wyższą lokatę na liście wszech czasów (przegoni on zatem piosenkę, z którą wpierw przegrał). Zeszłoroczne zwycięskie „Poker face” w roku 2009 r. zgromadziło w sumie 9.207.000 punktów, a plasujące się tuż za nim „I gotta feeling” grupy The Black Eyes Peas – 9.090.000 punktów. Kolejny rok (2010) był jednak łaskawszy dla tego drugiego nagrania, bowiem zdołało ono poprawić swój wynik o, bagatela, 3.954.00o punktów, co daje mu finalny rezultat rzędu 13.044.000 punktów (jest to 5. najlepszy wynik w historii po „Candle in the wind 1997” Eltona Johna, „I will always love you” Whitney Houston, „Macarena” Los Del Rio i „Hey Jude” The Beatles)! Tymczasem „Poker face” nieznacznie zwiększyło swoje puntkowe udziały – ma ich bowiem łącznie 9.840.000 (uwzględniono tu także 2 tygodnie roku 2008, w czasie których „Poker face” pojawiło się w top 40).
Jak dowodzi powyższy przykład, to, że jeden utwór został przebojem roku, a drugi musiał uznać jego wyższość, nie oznacza automatycznie, że, patrząc z szerszej perspektywy, nie będziemy musieli dokonać zamiany miejsc między nimi. Analogiczną sytuację do opisanej mamy i tym razem. Różnica punktowa pomiędzy piosenką ze szczytu podium oraz tą z pozycji 2. ponownie jest niewielka – wyniosła bowiem tylko 109.000 punktów. Co więcej, za niemal pewne możemy uznać to, iż utwór z miejsca 2. niebawem przeskoczy w zestawieniu wszech czasów oficjalny przebój roku. Przyjrzyjmy się temu bliżej.
*Singiel Katy Perry i Snoop Dogga, „California gurls”, po kilku tygodniach nieobecności na liście powrócił ostatnio do top 40 Global Track Chart. Na jego konto w roku 2011 dodane zostaną kolejne punkty, jak na razie 184.000. Ów comeback to najprawdopodobniej skutek typowego (intensywnie praktykowanego np. w Wielkiej Brytanii) dla okresu grudniowo-styczniowego większego zainteresowania piosenkami, które towarzyszyły nam w kończącym się roku. Jednocześnie na liście cały czas notowany jest utwór „Love the way you lie” i utrzymuje się on mniej więcej w połowie stawki (w okolicach miejsca 20.), nie zaś na szarym końcu, jak „California gurls”. Można zatem pokusić się o postawienie tezy, iż rzeczona kompozycja w zestawieniu przebywać będzie co najmniej kilka dodatkowych tygodni, nadal gromadząc w tym czasie punkty. W ciągu dni, które będą uwzględniane już w podsumowaniu roku 2011, duet Eminema i Rihanny dorzucił do swojego finalnego rezultatu kolejnych 275.000 punktów. Jeżeli zatem „California gurls” w najbliższym czasie ostatecznie wypadnie poza miejsce 40., wówczas „Love the way you lie” będzie miało otwartą drogę do tego, by przegonić swojego największego konkurenta w punktach, stając się w istocie najpopularniejszym nagraniem wydanym w roku 2010. Jednakże nie spodziewam się, by był w stanie poradzić sobie aż tak dobrze, jak „I gotta feeling” The Black Eyed Peas, które „Poker face” Lady Gagi pod względem punktów zostawiło daleko w tyle (chociaż nie mam poczucia, aby było to popularniejsze nagranie). Sytuacja rozstrzygnie się już wkrótce.
*Skoro mowa o punktach zdobywanych przez utwory w różnych latach, konieczne wydaje się zwrócenie uwagi na to, że kilka piosenek z czołówki znalazło się w niej niżej niż można było tego oczekiwać ze względu na to, iż część swojej punktacji zgromadziło jeszcze w roku 2009. Doświadczyły tego m.in. hit „TiK ToK” Ke$hy, który w sumie wygenerował lepszy wynik niż przeboje Katy Perry oraz Eminema, gdyż na swoim koncie ma łącznie 9.491.000 punktów, oraz „Bad romance” Lady Gagi, które niemal 3 miliony punktów zdobyło jeszcze w roku 2009.
*Spośród nagrań, które pojawiły się w niniejszym rocznym podsumowaniu, aż 16 dostrzeżemy także w notowaniach Global Track Chart, z których punkty zostaną naliczone na poczet roku 2011. Oznacza to, że ich ostateczny wynik należy zmodyfikować. Chodzi o następujące tytuły:
– Katy Perry „Firework” (które jest obecnie na szczycie Global Track Chart)
– Pink „Raise your glass”
– Rihanna „Only girl (in the world)”
– Bruno Mars „Just the way you are”
– Far*East Movement feat. Cataracs & Dev „Like a G6”
– Nelly „Just a dream”
– Taio Cruz „Dynamite”
– Cee Lo Green „Fuck you!”
– Usher feat. Pitbull „DJ got us fallin’ in love”
– Katy Perry „Teenage dream”
– Eminem feat. Rihanna „Love the way you lie”
– Flo Rida feat. David Guetta „Club can’t handle me”
– Mike Posner „Cooler than me”
– Edward Maya feat. Vika Jigulina „Stereo love”
– Katy Perry feat. Snoop Dogg „California gurls”
– B.o.B feat. Hayley Williams „Airplanes”
– Yolanda Be Cool & DCUP „We no speak Americano”
*Bez trudu można wskazać również piosenki, które zmieściłyby się w rocznym zestawieniu, gdyby tylko ukazały sie chwilę wcześniej. Późna data premiery uniemożliwiła im jednak wygenerowanie w 2010 r. wyniku gwarantującego miejsce w top 40 roku 2010. Do takich piosenek zaliczyłbym „What’s my name” Rihanny i Drake’a, „The time (dirty bit)” The Black Eyed Peas i „We R who we R” Ke$hy (być może zobaczymy je w podsumowaniu roku 2011). Prócz tego na imponującą sumę punktów prawdopodobnie liczyć może „Grenade” Bruno Marsa – szczyt popularności tego nagrania chyba jeszcze przed nami.
*W poprzednim rocznym top 5 znalazło się aż 4 single wydane nakładem wytwórni Interscope. Pod tym względem miniony rok nie był już dla niej tak udany. W czołowej piątce Interscope umieściło tylko 1 nagranie – chodzi o „Love the way you lie”, chociaż de facto jest to produkcja wytwórni Aftermath, a ta z kolei jest „pod opieką” Interscope. Kolejne muzyczne propozycje rzeczonej wytwórni goszczą na miejscach od 7. do 9. i wszystkie z nich to akurat piosenki Lady Gagi. Nawiasem mówiąc, to przecież jej Interscope zawdzięcza zwycięstwo w poprzednim podsumowaniu. A skoro już wspomniałem o Lady Gadze, warto podkreślić, że Amerykanka jako jedyna umieściła w top 10 więcej niż jeden swój przebój. Kończąc temat wytwórni, wskażę prócz tego, iż aktualny zwycięzca, „California gurls”, to produkcja wytwórni Capitol.
*Tak natomiast przedstawia się lista nagrań, które w 2010 r. dotarły na szczyt globalnej listy przebojów UWC:
– Ke$ha „TiK ToK” – 8 tygodni na szczycie (z czego 1 z nich, choć przyporządkowany do roku 2010, de facto liczony był jeszcze na poczet 2009 r.),
– Lady Gaga „Bad romance” – 1 tydzień w 2010 r. + 5 tygodni w 2009 r.,
– Helping Haiti „Everybody hurts” – 1 tydzień,
– Arashi „Troublemaker” – 1 tydzień (wydawnictwo japońskie),
– Rihanna „Rude boy” – 5 tygodni,
– Lady Gaga feat. Beyoncé „Telephone” – 2 tygodnie,
– Usher feat. will.i.am „OMG” – 4 tygodnie,
– Eminem „Not afraid” – 1 tydzień,
– Katy Perry feat. Snoop Dogg „California gurls” – 8 tygodni,
– Eminem feat. Rihanna „Love the way you lie” – 9 tygodni – najdłuższy pobyt na szczycie w 2010 r.,
– Bruno Mars „Just the way you are” – 4 tygodnie,
– AKB 48 „Beginner” – 1 tydzień (wydawnictwo japońskie),
– Rihanna „Only girl (in the world)” – 4 tygodnie,
– The Black Eyed Peas „The time (dirty bit)” – 3 tygodnie,
– Katy Perry „Firework” – piosenka jest aktualnym „numerem jeden” trzeci tydzień z rzędu; mimo tego, iż notowanie, w którym wskoczyła na 1. pozycję, ma w dacie rok 2011 („week 1/2011”), liczone było na poczet 2010 r..
fot. okładka najpopularniejszego singla 2010 r. na świecie: Katy Perry feat. Snoop Doog „California gurls” (rapgenius.com)
ALBUMY – Global Album Chart
Przejdźmy zatem do listy 40 najlepiej sprzedających się na świecie w 2010 r. albumów. W przypadku tego zestawienia dane są mniej szczegółowe niż przy singlach, ponieważ do podanego przy każdym tytule wyniku doliczono także sprzedaż za te tygodnie, w których dane wydawnictwo nie mieściło się w top 40. Jeżeli krążek notowany był w rocznym podsumowaniu w latach poprzednich, zaznaczam to w nawiasie, podając ile wyniosła wtedy jego sprzedaż (zgodnie z danymi z UWC).
40. Jackie Evancho „O holy night” – 1,1 mln egzemplarzy
39. Zac Brown Band „The foundation” – 1,1 mln
38. Kanye West „My beautiful dark twisted fantasy” – 1,1 mln
37. Arashi „Boku no miteiru fukei” – 1,1 mln (wydawnictwo japońskie)
36. Glee Cast „Christmas album” – 1,1 mln
35. Unheilig „Grosse Freiheit”- 1,2 mln
34. Glee Cast „Glee: the music, volume 1” – 1,2 mln
33. Gorillaz „Plastic beach” – 1,2 mln
32. Michael Jackson „This is it” – 1,2 mln (+ 3,1 mln w 2009 r.; #11 w podsumowaniu 2009 r.)
31. The Black Eyed Peas „The beginning” – 1,2 mln
30. Pink „Greatest hits… so far!!!” – 1,2 mln
29. Michael Jackson „Michael” – 1,2 mln
28. Jack Johnson „To the sea” – 1,3 mln
27. Taylor Swift „Fearless” – 1,3 mln (+ 4,2 mln w 2009 r. + 2,2 mln w 2008 r.; #4 w podsumowaniu 2009 r., #18 w podsumowaniu 2008 r.)
26. Drake „Thank me later” – 1,4 mln
25. David Guetta „One love” – 1,4 mln („One love” w sprzedaży jest prawie od półtorej roku i już w 2009 r. sprzedawało się przyzwoicie; niemniej dopiero w 2010 r. osiągnęło sprzedaż na poziomie gwarantującym miejsce w rocznym top 40; w 2009 r. w czasie pobytu w top 40 „One love” uzbierało 634.000 punktów)
24. Florence + The Machine „Lungs” – 1,4 mln (album wydano w lipcu 2009 r., ale jego sprzedaż światowa nie była w tym czasie na tyle wysoka, by mógł pojawić się w poprzednim podsumowaniu; w czasie pobytu w notowaniach UWC w 2009 r. zgromadził zaledwie 190.000 punktów; na stronie UWC nie ma jednak danych na temat sprzedaży w tych tygodniach 2009 r., w których „Lungs” nie mieściło się w top 40)
23. Muse „The resistance” – 1,5 mln (+ 1,6 mln w 2009 r.; 26. miejsce w podsumowaniu 2009 r.)
22. AC/DC „Iron Man 2 (soundtrack)” – 1,6 mln
21. Rihanna „Rated R” – 1,6 mln (w 2009 r. „Rated R” rozeszło się w nakładzie ok. 1 miliona kopii – było to jednak zbyt mało, by album zmieścił się wtedy w rocznym top 40)
20. Linkin Park „A thousand suns” – 1,7 mln
19. Usher „Raymond v Raymond” – 1,7 mln
18. Bon Jovi „Greatest hits” – 1,7 mln
17. Kings Of Leon „Come around sundown” – 1,7 mln
16. Mumford & Sons „Sigh no more” – 1,7 mln (album „Sigh no more” swoją premierę miał jesienią 2009 r.; w pierwszych tygodniach nie osiągał jednak na tyle wysokich nakładów, by pojawić się w chociaż 1 notowaniu UWC z tamtego okresu, toteż jego brak w podsumowaniu 2009 r. był naturalną konsekwencją tego stanu rzeczy)
15. Ke$ha „Animal” – 2,1 mln
14. Susan Boyle „I dreamed a dream” – 2,1 mln (+ 6 mln w 2009 r.; #1 w podsumowaniu 2009 r.)
13. Rihanna „Loud” – 2,2 mln
12. Take That „Progress” – 2,2 mln
11. Katy Perry „Teenage dream” – 2,2 mln
10. Alicia Keys „The element of freedom” – 2,3 mln (album ukazał się pod koniec 2009 r., a jego ponad 1-milionowa sprzedaż w pierwszych 2 tygodniach od premiery nie wystarczyła, by zająć jakiekolwiek miejsce w podsumowaniu 2009 r.)
9. Sade „Soldier of love” – 2,3 mln
8. Michael Bublé „Crazy love” – 3 mln (+ 3,3 mln w 2009 r.; #9 w podsumowaniu 2009 r.)
7. Susan Boyle „The gift” – 3 mln
6. The Black Eyed Peas „The E.N.D.” – 3 mln (+ 4,6 mln w 2009 r.; #3 w podsumowaniu 2009 r.)
5. Taylor Swift „Speak now” – 3,5 mln
4. Lady Antebellum „Need you now” – 3,6 mln
3. Justin Bieber „My world (My world EP + My world 2.0)” – 5,6 mln (sprzedaż EP-ki „My world” została przez twórców UWC zaliczona na konto wydanego później longplaya „My world 2.0”; EP-ka w okresie podlegającym poprzedniemu rocznemu podsumowaniu zebrała niespełna 800.000 punktów; z kolei w roku 2010, jeszcze zanim ukazał się długogrający krążek, EP-ka zebrała ok. 550.000 punktów; później punktacja każdorazowo podawana była łącznie)
2. Eminem „Recovery” – 5,8 mln
1. Lady Gaga „The fame (monster)” – 5,9 mln (+ 5,9 mln w 2009 r.; #2 w podsumowaniu 2009 r.; album ukazał się w USA jeszcze w roku 2008, ale po raz pierwszy w globalnym top 40 notowany był na początku 2009 r.)
źródło: www.mediatraffic.de
*Wygrana Lady Gagi nie jest wprawdzie wielkim zaskoczeniem, aczkolwiek stwierdzić należy, że to nie lada wyczyn, aby albumem 2010 roku została płyta, która w istocie światło dzienne ujrzała jeszcze w roku 2008 (chociaż na rynkach światowych zagościła dopiero z początkiem roku 2009). Należy jednak odnotować, że na wynik „The fame (monster)” składa się sprzedaż tak standardowej wersji albumu „The fame”, promowanego przez single „Just dance”, „Poker face”, „LoveGame”, „Paparazzi”, a gdzieniegdzie także „Eh, eh (nothing else I can say)”, jak i 2-płytowej wersji deluxe zawierającej tracklistę z „The fame” oraz 8 dodatkowych nagrań – w tym single „Bad romance”, „Telephone” i „Alejandro”. Jedynie sprzedaż wydanej w USA EP-ki, zawierającej wyłącznie wspomniany zestaw 8 nagranych później piosenek, liczona jest oddzielnie (co wydawałoby się uzasadnione, gdyby nie fakt, iż EP-ka Justina Biebera nie została uznana za osobne wydawnictwo). „The fame (monster)”, które przekroczyło już 12-milionowy nakład, to najlepiej sprzedająca się płyta ostatnich 5 lat.
W dobie kryzysu fonograficznego w ostatnich latach Lady Gadze pod względem sprzedaży kroku dotrzymuje jedynie Amy Winehouse, której drugi longplay „Back to black” (wydany w 2006 r.) rozszedł się na świecie w niewiele mniejszym nakładzie (nie mam dokładnych danych na ten temat, ale wygląda na to, że 11 milionów to realna liczba; być może nakład był nawet wyższy). Co więcej, „The fame (monster)” zakończył trwającą od 4 lat dobrą passę Brytyjczyków, którym to w latach 2006-2009 przypadało w udziale miano bestselleru roku – były to kolejno: „Back to bedlam” Jamesa Blunta, „Back to black” Amy Winehouse, „Viva la vida or death and all his friends” Coldplay oraz „I dreamed a dream” Susan Boyle.
*40. pozycję w podsumowaniu roku zajęła Jackie Evancho z albumem „O holy night”, który rozszedł się w nakładzie 1,1 miliona kopii. Jest to o tyle istotna uwaga, iż rok wcześniej sprzedaż na takim poziomie nie była wystarczająca, by album zmieścił się w top 40. Stawkę zamykała wówczas Katy Perry z wydawnictwem „One of the boys”, które w tamtym okresie znalazło 1,3 miliona nabywców (przypominam, że płytę wydano w roku 2008, więc nie jest to jej całkowita sprzedaż). Z kolei w 2008 r. ostatnie miejsce zajął wydany w Japonii krążek „Ballad best” Exile, sprzedając się w liczbie 1,5 miliona kopii. Jednakże w roku 2007 album z 40. miejsca wygenerował wynik nieznacznie lepszy niż płyta Evancho – niespełna 1,18 miliona egzemplarzy.
*W podsumowaniu 2010 r. miejsce w top 10 gwarantowała sprzedaż rzędu 2,3 miliona kopii. Rok wcześniej z takim rezultatem można było liczyć co najwyżej na pozycję pod koniec drugiej dziesiątki. Wówczas, by wskoczyć do top 10, należało sprzedać 3,2 miliona egzemplarzy swojego dzieła. Konieczna wydaje się ponadto uwaga, iż w 2009 r. roczną listę zdominowały wydawnictwa wytwórni Epic, co było skutkiem nagłego zainteresowania albumami zmarłego w trakcie roku Michaela Jacksona, będącego jej podopiecznym. Tym razem żadna z wytwórni nie miała aż takiej przewagi nad innymi, by warto było się nad tym rozwodzić.
*W ub. roku za porażkę uznałem przeciętny wynik powrotnego albumu Eminema – „Relapse”, zastanawiając się jednocześnie, czy raper ma jeszcze szanse na to, by faktycznie wrócić na szczyt (z „Relapse” w moim przekonaniu mu się to nie udało). Okazało się jednak, że Eminem tak łatwo się nie poddaje i tak oto wylansował 2 światowe przeboje, z czego jeden naprawdę ogromnych rozmiarów, i bestsellerowy album – zarówno singiel „Love the way you lie”, jak i krążek „Recovery” zajęły 2. miejsce w rocznym zestawieniu 2010 r. Tym razem sukces Eminema jest niewątpliwy.
*Również Shakirze udało się podnieść po nie najlepszym przyjęciu jej repertuaru z roku 2009 (era „She wolf”). Wprawdzie płyta „Sale el sol” nie nawiązała walki z sukcesem albumu „Laundry service”, ale wokalistce udało się w końcu wypuścić przeboje, bez których nie obędzie się teraz żaden jej koncert (mniejsza z tym, że za nimi nie przepadam).
*Przed rokiem wspomniałem również o wypaleniu się Timbalanda. W 2010 r. jeszcze mocniej zarysowała się tendencja nagrywania piosenek tanecznych przez artystów wszelkiej maści (electropop nigdy wcześniej nie był tak house’owy), a gwiazdy modnego całkiem niedawno R&B albo były w odwrocie, albo zdecydowały się postawić na brzmienia a’la Lady Gaga. Tym samym znany producent nie miał prawie żadnych szans, by mocniej zaznaczyć swoją obecność. Udało mu się wprawdzie wypuścić przebój „If we ever meet again” (a pod koniec 2009 r. także „Morning after dark” i „Carry out”), ale zarówno pod względem popularności, jak i (o ile nie przede wszystkim) poziomu w żaden sposób nie dorównywały one takim szlagierom, jak przebojowe jak diabli „The way you are” i poruszające serca milionów słuchaczy na globie „Apologize”. Ciekaw jestem, jaki pomysł ma na siebie Timbaland. No chyba że planuje przeczekać trudne czasy aż R&B wróci do łask , aby popowe gwiazdy znów ustawiały się w kolejce, by łaskawie wymyślił dla nich kilka bitów (zresztą, wiele wymyślać nie musi, bo przecież od dawna bazuje na kilku schematach). Zawsze może też wrócić do hip-hopu, który dzięki Eminemowi, Drake’owi, Kanye Westowi czy Jayowi-Z nadal ma się całkiem dobrze. Tyle że czy jakiś przedstawiciel tego nurtu jeszcze traktuje Timbalanda poważnie?
*Najwyższy czas, by padło w tym kontekście nazwisko Davida Guetty, bowiem jego właśnie uznałbym w tym momencie za jedno z najważniejszych nazwisk w muzycznym mainstreamie. Francuz od lat zarabia jako DJ, ale dopiero w roku 2009 zainteresowały się nim wielkie nazwiska i rok 2010 był naturalną kontynuacją jego dominacji. Typowe dyskotekowe przytupańce wypuszczała nam co jakiś czas także gromada innych znanych nazwisk, ale odnoszę wrażenie, że żadnemu z nich nie udało się przebić do świadomości przeciętnego zjadacza chleba tak mocno, jak panu Guetcie. Najintensywniej wtórował mu chyba will.i.am, ale wydaje mi się, że lider The Black Eyed Peas zatracił gdzieś po drodze poczucie przyzwoitości, serwując nam coraz to bardziej łopatologiczne brzmienia. Szczytem arogancji i kultu bylejakości jest ostatni produkt (bo przecież nie piosenka) jego kapeli, „The time (dirty biy)”, która wręcz masakruje klasyczny przebój z legendarnego „Dirty dancing” – „(I’ve had) the time of my life” duetu Jennifer Warnes i Bill Medley. To mój typ na najgorszy singiel 2010 r. O ile jednak will.i.am w zależności od panujących trendów w muzyce w którymś momencie przejdzie ponowną metamorfozę, tak w przypadku David Guetty wszystko wskazuje na to, że okres jego świetności minie bezpowrotnie – tak jak minęły czasy Timbalanda (chociaż ten ostatni ma jeszcze szanse na to, by odbudować swoją pozycję i reputację po kooperacjach z takimi – wątpliwej klasy – artystami, jak Dima Biłan). Pan Guetta ze sceny klubowej wprawdzie zniknie nieprędko, bo ta przecież istnieć będzie zawsze, ale szczyty list przebojów na największych rynkach fonograficznych na świecie nie zawsze będą stały przed nim otworem. Życzę mu jednak jak najlepiej, bo trzeba przyznać, że ma facet smykałkę do robienia imprezowych floorfillerów, więc na osiągnięcie sukcesu sobie najzwyczajniej zapracował.
*Myślę, że do największych wydawniczych porażek 2010 r. zaliczyć należy ostatnie albumy Christiny Aguilery („Bionic”) i Duffy („Endlessly”). Wielkie były oczekiwania wobec nowego dzieła tej drugiej, ale chyba mało kto spodziewał się, że zainteresowanie następcą bestsellerowego „Rockferry” będzie tak znikome – nad czym ubolewam. Z kolei porażce Aguilery i jej – wcale nie takiego nieudanego – albumu poświęciłem już na blogu trochę miejsca (tu i tu), a jeszcze co nieco o tym napiszę, więc nie będę tego wątku rozwijał w niniejszym temacie.
*Tak przedstawia się zaś lista albumów, które przewodziły listą 40 najlepiej sprzedających się albumów na świecie, Global Album Chart, w kolejnych tygodniach:
– Susan Boyle „I dreamed a dream” – 2 tygodnie na szczycie w 2010 r. + 5 tygodni w 2009 r. (1 oznaczony jest już datą 2010, ale liczono go na poczet 2009 r.),
– Vampire Weekend „Contra” – 1 tydzień,
– różni artyści „Hope for Haiti” – 1 tydzień (album wyłącznie w sprzedaży cyfrowej),
– Lady Antebellum „Need you now” – 1 tydzień,
– Kumi Koda „Best ‚third universe’ & 8th ‚universe'” – 1 tydzień (wydawnictwo japońskie),
– Sade „Soldier of love” – 3 tygodnie,
– Dong Bang Shin Ki „Best selection 2010” – 1 tydzień (wydawnictwo japońskie),
– Gorillaz „Plastic beach” – 1 tydzień,
– Lady Gaga „The fame (monster)” – 1 tydzień (album po raz pierwszy dotarł na szczyt dopiero w 64. tygodniu pobytu na liście),
– Justin Bieber „My worlds (My world EP + My world 2.0)” – 5 tygodni,
– AKB 48 „Kamikyoku tachi” – 1 tydzień (wydawnictwo japońskie),
– Ayumi Hamasaki „Rock’n’roll circus” – 1 tydzień (wydawnictwo japońskie),
– AC/DC „Iron Man 2 (soundtrack)” – 2 tygodnie,
– The Rolling Stones „Exile on Main Street” – 1 tydzień,
– Jack Johnson „To the sea” – 1 tydzień,
– Exile „Fantasy” – 1 tydzień (wydawnictwo japońskie),
– Drake „Thank me later” – 1 tydzień
– Eminem „Recovery” – 7 tygodni
– Arashi „Boku no miteiru fukei” – 1 tydzień (wydawnictwo japońskie),
– Iron Maiden „The final frontier” – 1 tydzień,
– Kobukuro „All covers best” – 1 tydzień (wydawnictwo japońskie),
– Disturbed „Asylum” – 1 tydzień,
– Katy Perry „Teenage dream” – 1 tydzień,
– Linkin Park „A thousand suns” – 2 tygodnie,
– Maroon 5 „Hands all over” – 1 tydzień,
– Kenny Chesney „Hemingway’s whiskey” – 1 tydzień,
– Robbie Williams „In and out of consciousness: greatest hits (1990-2010)” – 1 tydzień,
– Kings Of Leon „Come around sundown” – 1 tydzień,
– Taylor Swift „Speak now” – 1 tydzień,
– Ikimono Gakari „Members’ best seleection” – 1 tydzień (wydawnictwo japońskie),
– Susan Boyle „The gift” – 2 tygodnie,
– Take That „Progress” – 1 tydzień,
– Kanye West „My beautiful dark twisted fantasy” – 1 tydzień,
– Mr. Children „Sense” – 1 tydzień (wydawnictwo japońskie),
– Michael Jackson „Michael” – 1 tydzień,
– Rihanna „Loud” – album jest aktualnym „numerem jeden” (trzeci tydzień z rzędu); notowanie, w którym wskoczył na 1. miejsce, ma wprawdzie w dacie rok 2011 (week 1/2011), ale liczone było jeszcze na poczet 2010 r.
*Najwyższą tygodniową sprzedaż osiągnął longplay Taylor Swift, „Speak now”, gromadząc w czasie debiutu 1.149.000 punktów. Jest to jednak wynik wygenerowany niemal wyłącznie na rynku amerykańskim – trudno tu zatem mówić o globalnym sukcesie. Nieznacznie niższa (i tym razem rzeczywiście światowa) była sprzedaż krążka Eminema, „Recovery”, który wdarł się na szczyt tygodniowego top 40 z liczbą 1.098.000 punktów. Z kolei najsłabszy rezultat dający płycie 1. miejsce w top 40 stał się udziałem zespołu Linkin Park, którego album „A thousand suns” w drugim tygodniu pobytu na szczycie nie był w stanie wygenerować lepszego wynik niż 115.000 punktów.
Na tym zdecydowałem się zakończyć moje podsumowanie. Myślę, że poruszyłem wiele zagadnień, o których warto byłoby dłużej podyskutować. Jeżeli coś Was zaintrygowało, proszę o komentarze.
fot. okładka najlepiej sprzedającego się albumu 2010 r. na świecie: Lady Gaga „The fame (monster)” (rapgenius.com)