Felieton: Przepis na przebój wakacji + prognozy na wakacje 2010 r.

  • MUZYKO(B)LOGowy przepis na przebój wakacji

Nadeszły wakacje. Jakże ubogi byłby to okres, gdyby w czasie letnich wycieczek, dyskotek, masowych imprez, plażowania czy radosnego grillowania nie towarzyszyła nam odpowiednio dobrana muzyka. A ta w wakacje musi być szczególna. Słowo „szczególna” nie odnosi się jednak do jej jakości, która przeważnie bywa dosyć wątpliwa. Jaka powinna być więc piosenka, która sprawdzi się w okresie, gdy słońce świeci najmocniej, a krople potu spływają nam z czoła częściej niż zwykle?

1. Melodia

Różne są gusta, a zatem nie da się napisać utworu, który trafi do wszystkich. Jak ktoś lubuje się w tzw. czarnych brzmieniach, prawdopodobnie w tym klimacie pozostawać będzie również w wakacje – co najwyżej zdecyduje się na piosenki lżejsze i mniej wyszukane. Podobnie sprawy się mają z fanatykami mocnych brzmień – nie podejrzewam ich o nagłe przerzucenie się na skoczne, infantylne melodie. Nie ulega jednak wątpliwości, że większość społeczeństwa naszej globalnej wioski preferuje utwory proste w formie i łatwe w odbiorze. Jeżeli więc wakacyjną porą chcemy podbić listy przebojów, musimy nagrać coś, co trafi do milionów. Nie ma co ryzykować, szukając ambitnego gatunku muzycznego, bowiem największe szanse na sukces zapewni nam utrzymanie się w nurcie muzyki taneczno-popowej (w tym także latino). Można się ewentualnie pokusić o dodanie drobnych elementów rhythm & bluesa. Muzyka do naszego wakacyjnego szlagieru musi być na tyle mało skomplikowana, żeby zapadała w pamięć najlepiej po pierwszym przesłuchaniu. Powinna być zatem rytmiczna, zachęcać do pląsania przy niej na parkiecie, trawie, plaży czy gdziekolwiek się znajdujemy. Z wakacyjnej melodii musi płynąć pozytywna energia, radość, której w tym czasie tak bardzo potrzebujemy. Jako że obecnie panuje moda na piosenki ze sporą dawkę elektroniki, w wakacyjnym hicie tego elementu również zabraknąć nie może. Na pewno dużym atutem dla takiego szlagieru będzie fakt wielokrotnego powtarzania refrenu, bo – o dziwo! – wygląda na to, że większość ludzi, o ile coś im sie podoba, woli słuchać w kółku tego samego niż wprowadzać zbyt dużo urozmaiceń. Refren musi się jednak jakoś zauważalnie różnić od zwrotek, żeby słuchacz nie miał najmniejszych wątpliwości co do tego, kiedy kończy się jedno, a zaczyna drugie.

2. Tekst

Skoro wiemy już, jaka ma być melodia wakacyjnego przeboju, trzeba się teraz zastanowić nad jego tekstem. I jedno jest w tej kwestii pewne – najlepiej sprawdzają się teksty okrojone do minimum. W takim układzie warto się ograniczyć do powtarzania ciągle tych samych fraz, które co najwyżej możemy poprzedzielać kilkoma krótkimi, rymującymi się wersami zwrotek. Tekst piosenki musi być na tyle łatwy, żeby nawet osoby, które nie znają języka, w którym jest on wyśpiewywany, potrafiły zapamiętać przynajmniej te najczęściej powtarzane linijki. Sugerowałbym zdecydować się na język angielski, który z muzyką prawie zawsze świetnie się komponuje. Chociaż całkiem nieźle sprawdza się również w tej roli język hiszpański. Postawienie na inny język nie przekreśla naszych szans na zawojowanie list przebojów, aczkolwiek znacząco je ogranicza. Byli jednak i tacy, którzy w tej płaszczyźnie podjęli ryzyko, a potem święcili triumfy (patrz: O-Zone „Dragostea din tei”). Odnoszę wrażenie, że całkowicie rezygnując z tekstu, także bylibyśmy w stanie zdominować świat naszą wakacyjną piosenką. Niemniej warto wysilić się na napisanie chociaż tych kilku króciutkich linijek. Zawsze to lepiej jak ludzie, bawiąc się, mają co podśpiewywać sobie pod nosem. Nasz tekst traktować może o czymkolwiek, jako że w czasie imprezy czy letniego wypoczynku mało kto w ogóle będzie się w niego wsłuchiwał. Chociaż najbezpieczniej byłoby napisać coś o wakacyjnej miłości lub o imprezowaniu (nie może wówczas zabraknąć haseł w stylu: „hej DJ”, „jest impreza”, „zapodaj muzę” i wielu innych tego typu „mądrości”), ewentualnie można poprzestać na zwykłym „la la la”, dorzucając dla hecy kilka mających względny sens wyrażeń.

3. Teledysk

Mamy już melodię i tekst. Pasowałoby jeszcze nakręcić jakiś teledysk, coby kanały muzyczne oraz portale internetowe mogły nas w pełni promować. W tej kwestii wątpliwości nie ma już chyba żadnych – teledysk musi być utrzymany w słonecznym klimacie. W czym ta słoneczna aura ma się przejawiać? Ano plaża, morze, słońce, opalone dziewczyny w bikini, muskularni mężczyźni, drinki z palemką, wspólna zabawa itp. A jeśli nie mamy plaży w pobliżu, zawsze można wybrać się na basen. Efekt będzie podobny. Może to i nudne, bo takich klipów widzieliśmy już pewnie setki, ale najwyraźniej większości z nas takie widoki się nie przejadły skoro od lat klipy tego pokroju kręci się bez opamiętania. Nie jest jednak powiedziane, że nie możemy poszukać innego obrazu dla naszej piosenki. Wspomniani chłopcy z zespołu O-Zone zdecydowali się na sceny z samolotem w tle. Sam samolot pojawia się w teledyskach dosyć często – znamy go chociażby z klipów do „Toxic” Britney Spears czy „Ella elle l’a” Kate Ryan (notabene, jednego z wakacyjnych przebojów 2008 r.), ale taniec na skrzydle, który widzimy w teledysku do przeboju O-Zone, nie jest już raczej zbyt powszechny. A zatem jak nawet podejmiemy ryzyko i nagramy nieszablonowy klip, również może się nam udać zdziałać wiele na listach przebojów. Chyba najmniej wakacyjny obraz do letniego przeboju zaserwowała nam przed 3 laty Rihanna, której „Umbrella” okazał się najpopularniejszym wakacyjnym hitem 2007 r., pomimo tego, że pierwsze skojarzenia, jakie wywołuje ten teledysk, sama piosenka, jak i jej tytuł, dalekie są od atmosfery wakacji. Może właśnie dzięki tym elementom utwór cieszył się ogromną popularnością także jesienią (i w ten oto sposób w ostatecznym rozrachunku został bezapelacyjnie największym przebojem 2007 r.). Jest jednak pewien czynnik, który wakacyjnemu teledyskowi przysporzy spore grono zwolenników – a mianowicie, choreografia! Kilkukrotnie hity wakacji nie uzyskałyby tego tytułu, gdyby właśnie nie ten element. Gdy w czasie imprezy kilka osób wykonuje jakieś dziwne, aczkolwiek w miarę zsynchronizowane ruchy, zaczynają się do nich przyłączać kolejne osoby. Ubaw jest po pachy, a piosenka zaczyna się nam nadzwyczaj dobrze kojarzyć i tak powoli rodzi się nowy hit. Tak było przecież z pamiętną „Macareną” Los Del Rio, „The ketchup song (asereje)” Las Ketchup czy leciwą już „Lambadą” Kaoma (chociaż ta ostatnia największą popularność zdobywała akurat po wakacjach).

4. Artysta

Mamy już właściwie wszystko. Można się jednak zastanawiać nad tym, czy taki szlagier, który predestynowany jest do zostania przebojem wakacji, powinien być wykonywany przez kogoś znanego czy równie dobrze na podbój świata mają szansę debiutanci lub jakaś lokalna gwiazda. Okazuje się, że wakacje to dla nowicjuszy lub regionalnych artystów najlepszy czas na przebicie się do szerszej publiczności. To właśnie w tym okresie, o ile nagramy hit potencjalnie skazany na sukces, mamy chyba największe szanse, żeby ten sukces osiągnąć. Z podbiciem USA może być problem – wszystko bowiem zależy od tego, czy ktoś uwierzy w naszą kompozycję i pozwoli nam wydać singiel na terytorium największej potęgi przemysłu muzycznego, a następnie zainwestuje w jego intensywną promocję. Amerykański rynek jest zasadniczo dosyć specyficzny, więc z założenia artystom spoza USA jest trudniej tam zaistnieć, jeżeli nie mają silnych „pleców” (nawet Brytyjczycy nie radzą sobie tam jakoś szczególnie dobrze). Na szczęście od czasu do czasu niektórym sztuka zawojowania Ameryki jakoś się udaje. Jeżeli jednak pojawiają się trudności, nie mamy się czym martwić. Europa jest dużo bardziej otwarta na takie muzyczne „perełki”, więc jeżeli nasz hit spełnia wszystkie powyższe kryteria, mamy naprawdę duże szanse coś za jego pomocą zdziałać. Pamiętajmy jednak o tym, że los bywa przewrotny, a ludzkie gusta zmienne, a ponadto ktoś inny mógł nagrać piosenkę, korzystając z tej samej metodologii, co my. Co wtedy? Wszystko zależy już tylko od odbiorców – to oni zweryfikują, która z wakacyjnych piosenek jest… najbardziej wakacyjna. Nie ma jednak przeszkód, aby hitów wakacji było więcej. Nie musimy poza tym od razu być tymi jedynymi niezwyciężonymi. Wakacje są przecież co roku.

5. Prognozy na wakacje 2010

Komu w tym roku uda się wylansować hit wakacji? Wiele wskazuje na to, że tym razem potencjalnego zwycięzcy należy szukać wśród znanych nazwisk. Najmocniejsza wydaje się jak na razie kandydatura piosenki „California gurls” Katy Perry. Wprawdzie spodziewałem się, że muzyka wokalistki pójdzie jednak w nieco innym kierunku i że będzie coraz dojrzalsza. Stało się jednak inaczej. Katy zdecydowała się pójść na łatwiznę i nagrać coś plastikowego, bardzo lekkiego i mało wyszukanego (co nie oznacza, że złego, bo piosenka naprawdę wpada w ucho, a nie brzmi przy tym jak „Coco jamboo”, więc wcale taka kiepska nie jest). Nie zmienia to jednak faktu, że jej utwór spełnia kryteria, aby zostać najważniejszym nagraniem najbliższych miesięcy. Jest skoczny, rytmiczny, niezbyt skomplikowany, ma wpadający w ucho refren z łatwym tekstem, nakręcono do niego cukierkowy (aż do obrzydzenia) teledysk. Prócz tego nagranie emitowane jest obecnie właściwie wszędzie (stan ten udało mu się osiągnąć w bardzo krótkim czasie) i już teraz jest „numerem jeden” w kilku krajach, w tym na 2 najważniejszych rynkach muzycznych świata – w USA i Wielkiej Brytanii. Wydaje się, że Katy podjęła decyzję, aby nagrać właśnie taką melodyjną piosenkę, która nie mogła przejść bez echa, żeby udowodnić wszystkim, że nie jest gwiazdką jednego sezonu (a za taką niektórzy ją chyba postrzegali). Sama Perry twierdzi, że „California gurls” jest odpowiedzią zachodniego wybrzeża na „Empire state of mind” Jaya-Z i Alicii Keys… Oj, te piosenki chyba nie mają ze sobą nic wspólnego – co najwyżej łączy je fakt pojawienia się w obu rapera (u Katy gościnnie kilka linijek wyrecytował Snoop Dogg). Ja osobiście (spotkałem się już z podobnymi opiniami) uważam „California gurls” raczej za siostrę bliźniaczkę „TiK ToK” Ke$hy. Podobieństwo jest uderzające – wprawdzie nie twierdzę, że jest to plagiat, bo to nie jest prawda, jednak słychać, że skorzystano tu z pomysłów znanych nam z przeboju Ke$hy. Czy komuś uda się przebić popularność przeboju Katy Perry – ocenimy to we wrześniu. Jak na razie to właśnie jej singiel prawdopodobnie będzie najważniejszym utworem tych wakacji.

Komu jeszcze uda się sporo namieszać na polskich, europejskich, amerykańskich lub globalnych listach przebojów w czasie tegorocznych wakacji? Wymienić tu należy – bez wątpienia – kolejny singiel Lady Gagi „Alejandro”, który brzmi niczym przeboje Ace Of Base z połowy lat 90. XX w. Wprawdzie na sukces na miarę „Poker face” czy „Bad romance” bym nie liczył, ale na pewno „Alejandro” zdziała więcej niż zeszłoroczne wakacyjne „LoveGame”. W Europie mocno zaznaczy swoją obecność Kylie Minogue dzięki singlowi „All the lovers” (który bardzo przypomina mi jej wcześniejszy przebój „I believe in you”). Na różnych listach przebojów dobrze radzą sobie nadal single „OMG” Ushera i will.i.ama, „Hey, soul sister” Train i „Alors on danse” Stromae – chociaż w mojej opinii są to raczej przeboje minionej wiosny niż dopiero co rozpoczętych wakacji. Nie należy bagatelizować piosenek mundialowych, tj. „Wavin’ flag” K’naana i „Waka waka (this time for Africa)” Shakiry i Freshlyground, chociaż ich popularność niedługo po zakończeniu piłkarskich mistrzostw może minąć bezpowrotnie. Prócz tego w Europie ważnymi nagraniami są obecnie m.in. „Te amo” Rihanny, „Whataya want from me” Adama Lamberta (pomimo tego, że piosenka w ogóle nie ma wakacyjnego klimatu; poza tym w Polsce jest od pewnego czasu w czołówce najczęściej puszczanych utworów w radiostacjach), „Gettin’ over you” Davida Guetty we współpracy z Chrisem Willisem, Fergie i LMFAO czy „Satellite” Leny, czyli zwyciężczyni tegorocznej Eurowizji. Swoje taneczne propozycje na wakacje przygotowali także m.in. Kelly Rowland („Commander”), Enrique Iglesias („I like it” – w featuringu pojawia się Pitbull), Kelis („4th of July (fireworks)”) i Ne-Yo („Beautiful monster”). Co ciekawe, niektórzy artyści zdecydowali się iść całkowicie pod prąd i zapewnili nam odskocznię od wakacyjnego klimatu. Tak zrobiły m.in. Christina Aguilera za sprawą singla „You lost me” i Alicia Keys dzięki „Un-thinkable (I’m ready)”.

W wakacje mocno, chociaż raczej nie spektakularnie, zaznaczą swoją singlową obecność również hiphopowi reprezentanci – głównie Eminem („Not afraid” i duet z Rihanną – „Love the way you lie”) i B.o.B. („Airplanes” i wcześniejsze „Nothin’ on you”; obie piosenki wykonywane z udziałem gości). Prawie w ogóle nie przyłożyli się w tym roku polscy artyści. Za najpoważniejszych polskich kandydatów do miana przeboju wakacji należy postrzegać piosenkę „Gdzie jesteś dziś” Kombii (szkoda tylko, że to raczej słaby utwór, nawet jak na Kombii) oraz „Super bomb” Roberta M i Dirty Rush (chociaż brak promocji w RMF FM i Radiu ZET, a także w Polskim Radiu poskutkuje tym, że piosenka pozostanie anonimowa dla starszych słuchaczy), ewentualnie nieco już przestarzałe „Wybaczam ci” Agnieszki Chylińskiej. To oczywiście, chociaż liczne, jednak tylko przykłady. Trzeba bowiem pamiętać o tym, że w trakcie wakacji może się pojawić jeszcze co najmniej kilka nagrań, którym uda się porwać tłumy. Coby się jednak nie wydarzyło, niech każdy z nas cieszy się obecnym okresem na swój sposób, słuchając przy tym takiej muzyki, jaka najbardziej mu odpowiada! Udanych wakacji! 😉

nagłówek – fot. okładka singla: Mr. President „Coco jamboo” (spotify.com)