DisCover #8: „It’s alright”, „You wouldn’t know love”, „Graj, nie żałuj strun”, „Gdy kiedyś znów zawołam cię”

Po kilkumiesięcznej ciszy, jaka zapanowała w cyklu „DisCover”, zapraszam do ósmego epizodu tej rubryki, która – przypomnę – dedykowana jest utworom będącym coverami innych piosenek (ewentualnie samplującym inne piosenki).

 

East 17 „It’s alright”

We mnie odstręczające niejednego słowo „boysband” nie zawsze wywołuje mało pozytywne odczucia i skojarzenia. Abstrahując od tego, że aktualnie najzwyczajniej nabrałem dystansu do pewnych zjawisk popkultury, którymi kiedyś bardziej się emocjonowałem, o niektórych boysbandach jestem w stanie wypowiadać się przychylnie, dostrzegając pewne ich atuty. Na dowód tego chciałbym przenieść się na chwilę do połowy lat 90. zeszłego stulecia. Istniał bowiem wtedy (notabene, nadal istnieje – po kilku reaktywacjach) pewien chłopięcy kolektyw, któremu szczególnie kibicowałem, mimo że jako dzieciak byłem średnio zaangażowany w boysbandową filozofię. Jego nazwa to East 17.

Wizerunkowo zespół odbiegał od stereotypowej wizji boysbandu i stanowił całkiem racjonalną przeciwwagę dla swojego bezpośredniego (dużo grzeczniejszego) konkurenta – Take That. East 17 mieli nieporównywalnie bardziej uliczny styl i szerszy niż Take That wachlarz gatunków, którymi żonglowano, tworząc kolejne przeboje zespołu. Ogromnym atutem formacji był wokal Briana Harveya, raz przyjemny, ciepły, soulowy, innym razem bardziej drapieżny – przy czym ową „drapieżność” należy oceniać tu zdecydowanie przez pryzmat popowej estetyki. Wokalny talent Briana na niewiele by się jednak zdał, gdyby nie songwriterskie umiejętności Anthony’ego Mortimera, który dodatkowo pełnił w zespole rolę quasi-rapera czy, jak kto woli, melorecytatora. Dwaj pozostali panowie (nigdy nie było dla mnie ważne, jak się nazywają) razem wnosili do zespołu mniej niż Brian i Tony z osobna, choć jako persony z twarzami i stylówą niegrzecznego, mało urodziwego młodzieniaszka mieli na pewno do wykonania swoje zadania – czy to wizerunkowe, czy to choreograficzne.

Dzisiaj chętnie wracam do niektórych kawałków East 17. W gronie „piosenek z ikrą”, które lubię, na czele (bezpośrednio nad „House of love”) postawiłbym singlowe „It’s alright” z końca 1993 r., w którym sprytnie zabawiono się tempem utworu. W początkowej jego fazie słuchacza może zmylić spokojny motyw wygrany na fortepianie, do którego dołącza się delikatny, może nawet nieco cukierkowy, wokal Briana Harveya. Ale po jakiejś minucie jest „ciach” i ta niby-balladka przeistacza się w superenergetyczny, żywiołowy, taneczny banger, oddający klimat wczesnych lat 90. Ten trik zadział wówczas na wielu, o czym świadczyć mogą pozycje „It’s alright” na niektórych listach sprzedaży singli: #1 w Australii (#4 w podsumowaniu 1994 r.), Francji, Irlandii i Szwajcarii, #2 w Niemczech czy #3 w Wielkiej Brytanii. Piosenka była ostatnim singlem z debiutanckiego albumu East 17 o tytule „Walthamstow” nadanym płycie na cześć dzielnicy Londynu, w której powołano do życia grupę.

Swój pop-rockowy (z elementami elektroniki) cover tej piosenki zaprezentowała w 2011 r. Kim Wilde, umieszczając go na cover albumie zatytułowanym „Snapshots”. W tym wykonaniu również pokuszono się o pewną różnicę w charakterze pierwszej zwrotki w kontekście reszty utworu. Różnica jest jednak mniej wyraźna, przejście pomiędzy zwrotką i refrenem bardziej stopniowe, a budowa utworu bardziej przewidywalna i typowa niż w przypadku oryginału. Wilde promowała swój album właśnie tym nagraniem, tyle że wydała go na singlu z tzw. podwójną stroną A, gdzie ową drugą stronę A stanowiła nowa wersja przeboju Tasmin Archer „Sleeping satellite” (posłuchaj coveru Kim Wilde). Singiel notowany był w ostatniej dziesiątce niemieckiej listy sprzedaży singli. Swoim cover albumem Kim Wilde wzbudziła chwilowe zainteresowanie w gronie oddanych jej słuchaczy w krajach niemieckojęzycznych (ja również słuchałem tej płyty).

 

Cher „You wouldn’t know love”

Piosenka „You wouldn’t know love” była singlem Cher pochodzącym z wydanego w 1989 r. albumu „Heart of stone” – jednej z popularniejszych pozycji w jej dyskografii. Mimo że utwór osadzony jest w typowej, pop-rockowej estetyce z drugiej połowy lat 80. (po pierwszej minucie chyba nikt nie miałby problemu z identyfikacją epoki, w której powstał), nie zdążył już zostać singlem w tamtej dekadzie. Był nim w 1990 r. – i to jedynie na rynku europejskim.

Był to ostatni europejski singiel z albumu „Heart of stone” po utworach: „If I could turn back time” (największy przebój z krążka), „Just like Jesse James” i „Heart of stone”. Jego autorami są: królowa ballady, Diane Warren (która skomponowała również drugi i trzeci z wymienionych utworów), oraz Michael Bolton. Na albumie znalazł się ponadto utwór „After all” nagrany w duecie z Peterem Ceterą – piosenka towarzyszyła komedii romantycznej pt. „Wszystko jest możliwe” z Robertem Downey Jr. w jednej z głównych ról, lecz nie wydano jej na singlu w Europie (trafiła za to do niektórych europejskich rozgłośni radiowych jako promo singiel).

Jeden z twórców „You wouldn’t know love”, Michael Bolton, umieścił ten utwór także na własnym albumie pt. „Soul provider” – oczywiście we własnym wykonaniu. Album sprzedawał się bardzo dobrze (jest to drugi najlepiej sprzedający się longplay w karierze Boltona) i po kilkunastu latach od fonograficznego debiutu muzyka uczynił z niego w końcu gwiazdę list sprzedaży. A żeby było ciekawiej, wspomnianą płytę wydano dokładnie tego samego dnia, co album Cher. „Heart of stone” w USA trafiło do sprzedaży 19 czerwca 1989 r. i wydane zostało nakładem Geffen Records, a „Soul provider” – nakładem Columbia Records. „You wouldn’t know love” nie było jednak singlem z „Soul provider”.

Na album Boltona trafiło więcej utworów, które artysta napisał z Diane Warren. Dużą popularność (#1 na The Billboard Hot 100) zdobył singiel „How am I supposed to live without you”, który pierwotnie wokalista napisał (wraz z Dougiem Jamesem) dla Laury Branigan, a ta uczyniła z tego utworu jeden z singli z jej wydanego w 1983 r. albumu „Branigan 2” (posłuchaj). Jak zatem pokazuje historia piosenek ofiarowanych Cher i Laurze Branigan, Michael Bolton, nawet jeżeli podarował innemu artyście swoje dzieło, lubił, by w którymś momencie wyeksponowano, że to on ma z tym utworem najwięcej wspólnego…

W 2012 r. na albumie „Emotional fire” grającej hard rocka grupy Sunstorm znalazł się cover „You wouldn’t know love” – nieco ostrzejszy od dwóch wcześniejszych wersji, ale w gruncie rzeczy mało się od nich odcinający.

 

Izabela Trojanowska i Tadeusz Nalepa „Graj, nie żałuj strun”

W 1982 r. Izabela Trojanowska i Tadeusz Nalepa nagrali wspólny album o tytule „Pożegnalny cyrk”, który wydano dopiero 11 lat później. Do wydania płyty w latach 80. nie dopuściła cenzura, a taką decyzję miały wywołać teksty piosenek odnoszące się w swej treści do stanu wojennego. Album powstawał w studiu krakowskiego Teatru STU. Realizatorem nagrań na płycie był Jacek Mastykarz, który na przestrzeni lat pracował ze śmietanką polskiej sceny rockowej (i nie tylko). Jedną z piosenek na „Pożegnalnym cyrku” był utwór „Graj, nie żałuj strun”. Autorem tekstu i muzyki do niej jest Nalepa (artysta zmarł w 2007 r.).

Jako że album w dekadzie, w której powstał, nie trafił do potencjalnych odbiorców, wydawać by się mogło, że wspomniany utwór wykonywał pierwotnie kto inny. W 1985 r., a zatem de facto kilka lat po tym, jak wokal do utworu dostarczyła Izabela Trojanowska, lecz kilka lat przed tym, jak album został w końcu wydany, „Graj, nie żałuj strun” zostało spopularyzowane przez Krystynę Stolarską występującą wówczas jako Gayga (w latach 90. artystka nagrywała z zespołem MC Diva, zmarła w 2010 r.). W latach 80. wokalistka wykonywała go np. podczas opolskiego festiwalu.

 

Big Day „Gdy kiedyś znów zawołam cię”

Najbardziej znaną piosenką z wydanej w 1995 r. płyty „Kalejdoskop” olszyńskiego Big Day, która była drugim w karierze albumem grupy, jest utwór „Przestrzeń” – do dzisiaj obecny w ramówkach niektórych rodzimych stacji radiowych. Częściej usłyszymy już tylko utwór, który zespół podobno nagrał rzutem na taśmę, nie mając go pierwotnie w planach – „W dzień gorącego lata”. Z czasów „Kalejdoskopu” warto jednak przypomnieć o również będącym singlem utworze „Gdy kiedyś znów zawołam cię”.

Jak pewnie wielu wiadomo, piosenka pochodzi z repertuaru Czerwonych Gitar i niebawem będzie liczyć już pół wieku! Skomponował ją Krzysztof Klenczon (zmarł w 1981 r.), a tekst napisał Janusz Kondratowicz (zmarł w lipcu 2014 r.). Utwór znalazł się pierwotnie na albumie „Czerwone Gitary 3” z 1968 r. wydanym przez państwową wytwórnię płytową – Polskie Nagrania „Muza”. Na tym longplayu odnajdziemy prócz tego przeboje: „Takie ładne oczy”„Dozwolone od lat 18-tu” czy „Kwiaty we włosach„.

Ostatnio swoją interpretację przeboju „Gdy kiedyś znów zawołam cię” zaproponował Janek Samołyk (posłuchaj na SoundCloud).