Co nowego w muzyce: single 14/2013

Ciąg dalszy wybiórczego, jesiennego podsumowania, które rozpocząłem w poście Co nowego w muzyce: single 13/2013″.

  • Sophie Ellis-Bextor „Young blood”

Sprawiająca odkąd pamiętam wrażenie osoby niedostępnej, piękna Sophie zdecydowała się kompletnie przearanżować swój muzyczny ogródek. Oficjalną zapowiedź tej zmiany stanowi singiel „Young blood”, który znajdzie się na jej najnowszym longplayu „Wanderlust” planowanym na styczeń 2014 r.

„Young blood” spodobać się powinno sympatykom delikatnej Birdy, skoro przy próbie scharakteryzowania tego utworu do głowy w pierwszej kolejności przychodzą takie epitety, jak: liryczny, nastrojowy, refleksyjny. Głosowi Sophie przez cały utwór towarzyszy fortepianowy akompaniament (choć z czasem pojawiają się tu również inne instrumenty).

Wszystko cacy, tyle że ja już tęsknię za choćby odrobinę bardziej żywiołową i elektroniczną Sophie – najlepiej z magicznego singla „Starlight”. Ale z nowym jej wcieleniem z pewnością się zapoznam. Może jest to jakiś sposób na to, by trafić do nowego słuchacza. Tylko czy ten „stary” wykaże się lojalnością? Ja będę próbował. Obym tylko nie umarł z nudów.

(posłuchaj)

okładka singla „Young blood” Sophie Ellis-Bextor

  • Sub Focus „Turn back time”

W czasie przesłuchiwania albumu „Brand new machine” brytyjskiego duetu Chase & Status moją uwagę zwrócił w szczególności niesinglowy, porywający do tańca numer „Deeper devotion”. Wspominam tu o nim nieprzypadkowo, ponieważ na myśl o tym kawałku od razu przypominam sobie o innym, który z kolei wynalazłem na wydanym raptem tydzień wcześniej niż „Brand new machine” albumie „Torus” brytyjskiego producenta obracającego się w podobnych muzycznych klimatach, co Chase & Status. Różnica jest jednak taka, że Sub Focus (prawdziwe nazwisko: Nick Douwma) niedługo po tym, jak zaraziłem się bezczelnie wypuszczonym przez niego wirusem pod nazwą „Turn back time”, zdecydował się uczynić z niego kolejny singiel promujący jego długogrający materiał, dając mi przez to dodatkowy powód do zadowolenia oraz pretekst, by o „Turn back time” napisać w cyklu dedykowanym singlom.

Oba wspomniane kawałki w kategorii „słuchaj, rajcuj się, ale przede wszystkim tańcz!” w 2013 r. są przeze mnie oceniane wysoko („Deeper devotion” ma jednak pewne przestoje, które z chęcią bym jakoś zmodyfikował). Jak lep na muchy zadziałała na mnie ich „taneczna oldschoolowość” wyrażona poprzez mało subtelne (tu akurat to dla mnie pozytyw!) odniesienia do najlepszych klubowych hooków sprzed 20 lat. „Turn back time” najbardziej uwypukla te „wczesnonajntisowe” inspiracje poza refrenem, tymczasem w „Deeper devotion” to szczególnie refren kłania się latom dziewięćdziesiątym.

W klubie na pewno przy „Turn back time” bawiłbym się w najlepsze – aż chciałoby się na chwilę wrócić do czasów, gdy częściej w tym miejscu bywałem. Na albumie „Torus” jest to bodaj najbardziej wybuchowa propozycja. Choć przypomnę, że w tym roku Sub Focus uzależnił mnie na kilka miesięcy wydanym wiosną singlem „Endorphins” (feat. Alex Clare). Obu numerów możecie się spodziewać w moim rocznym rankingu singli.

(posłuchaj)

okładka albumu „Torus” Sub Focus, z którego pochodzi utwór „Turn back time”

  • Indiana „Mess around”

Wokalistek, o których można by dzisiaj powiedzieć, że nie idą z głównym nurtem, są intrygująco dziwne, introwertyczne, zachowują wokół siebie pewien mistycyzm (choć nie zawsze są przy tym szczególnie oryginalne, bo nierzadko wydaje się, że brzmią podobnie do siebie), w ostatnich latach pojawiło się pewnie niewiele mniej (a może i tyle samo), co tych rzekomo mainstreamowych (które przeważnie podobne do siebie są w znacznie większym stopniu)… Ale jak to już z alternatywą bywa, popularność większości z nich zatrzymuje się na poziomie hipsterskich serwisów muzycznych oraz blogów nastawionych na poszukiwanie osobliwości.

Niemniej nawet jeżeli takiej, stawiającej na swoją odmienność, wokalistce nie uda się sprzedać własnego pomysłu na muzykę większemu gronu odbiorców, miłość wytrwałych poszukiwaczy nowych dźwięków i twarzy w muzycznym światku to przecież również cenna wartość. Jedną z takich wokalistek jest niejaka Indiana, która ma jednak to szczęście, że zainteresowało się nią w tym roku m.in. brytyjskie BBC Radio 1. To zawsze dodatkowy punkt na drodze do budowania popularności na swojej odmienności. Jej najciekawszy singiel, tj. powolnie płynące, tajemnicze „Mess around”, spodobać może się tym, którzy w 2012 r. doceni niejaką Delilah.

(posłuchaj)

przywitajcie Indianę

  • Clean Bandit feat. Jess Glynne „Rather be”

Clean Bandit, którzy jak mało kto zaczarowali mnie w tym roku singlem „Dust clears”, na początku grudnia wrzucili na YouTube wideo do kolejnego singla. „Rather be” jest już nieco mniej wyrafinowane niż „Dust clears”, ale to kolejny wyśmienity przykład na to, że nie ma żadnych przeszkód, by zestawiać instrumenty charakterystyczne dla muzyki poważnej z elektroniką i lekką, popową melodią. Klasyka nie powinna mieć nic przeciwko temu, by troszkę ją w XXI wieku unowocześniono, zwłaszcza jeżeli czynią to Clean Bandit… 😉

(posłuchaj)

czyżby Clean Bandit w wydaniu „wyjściowym”?

  • Gorgon City feat. MNEK „Ready for your love”

Po niezłych singlach („Real” feat. Yasmin + „Intentions” feat. Clean Bandit) brytyjski duet producencko-didżejski o nazwie Gorgon City, obracający się w kręgach UK garage i deep house’u, wypuszcza kolejny numer – „Ready for your love”. Duet wspierany jest tu przez nominowanego do „BBC Sound Of 2014” wokalistę, producenta i songwritera o pseudonimie MNEK (prawdziwe nazwisko: Uzoechi Osisioma Emenike; zapamiętaliście?). Jego wokal pojawiał się wcześniej w piosenkach Rudimental, Sub Focus czy Duke’a Dumonta.

Gorgon City konsekwentnie podążają obraną przez siebie ścieżką i niech przypadkiem z niej nie zbaczają, bo póki co drepczą po niej coraz pewniejszym krokiem. Nic, tylko czekać na debiutancki album Gorgon City z większą ilością podobnych dźwięków! Ale to już perspektywa przyszłoroczna (choć przypadek Beyonce pokazuje, że nigdy nic nie wiadomo…).

(posłuchaj)

Gorgon City + (w środku) MNEK

  • Moko „Freeze”

Angielska wokalistka, niejaka Moko, która udzielała się wokalnie w tegorocznym superskocznym, superprzebojowym i w ogóle całkiem nie najgorszym singlu duetu Chase & Status„Count on me”, powoli zaczyna wypływać na szerokie wody dzięki swoim solowym dokonaniom. Na razie jej singlem „Freeze” zainteresowało się BBC Radio 1. Ponieważ piosenka spodobała się również mnie, a przy tym o tej wokalistce mało się jeszcze pisze w naszym wesołym kraju, polecam „Freeze” i samą Moko na swoim blogu. 4 utwory wchodzące w skład wydanej w październiku EP-ki „Black” możecie posłuchać na jej profilu na SoundCloud.

Moko w swojej muzyce łączy soulowe inspiracje i soulowy wokal z nowoczesnymi, hipnotyzującymi podkładami podszytymi elektronicznymi bajerami o triphopowym rodowodzie. Czy to nie brzmi już wystarczająco zachęcająco?

(posłuchaj)

oto Moko!

  • The Hoosiers „Somewhere in the distance”

Singiel „Somewhere in the distance”, który w listopadzie trafił do sprzedaży w rodzinnych stronach zespołu, zapowiadana nowy album („The news from nowhere”) pogrywających na gitarach figlarzy z The Hoosiers. Grono ich fanów w Polsce nie jest – przynajmniej z tego, co obserwuję – zbyt duże, ale ten numer jest na tyle melodyjny, że dałoby się go upchnąć do playlisty którejś ze stacji nastawionych na popowe granie, skoro niedawno w jednej z takich playlist zmieściło się bardziej zadziorne „Love illumination” Franz Ferdinand. Odnotować należy, że The Hoosiers mieli na Wyspach Brytyjskich kilka singlowych sukcesów. Ten utwór choćby malutkiego sukcesiku im jakoś na razie nie przyniósł, ale nie zrażajcie się tym faktem.

(posłuchaj)

The Hoosiers – duzi, mniejsi i tyci

  • Wet Wet Wet „Step by step”

Wielu może nadal być w szoku, że zespół Wet Wet Wet to nie klasyczny „one-hit wonder” („Love is all around”). Aby była to prawda, musielibyśmy w pierwszej kolejności odebrać tej formacji wiele osiągnięć, których dorobiła się przez lata w Wielkiej Brytanii i Irlandii. Niemniej nowy singiel Szkotów pt. „Step by step” nawet tam nie cieszył się zbyt dużym wzięciem. Piosenka może i jest mało wyrazista, ale w kategorii „melodyjny, radiowy pop” wydaje się bezpieczną propozycją – choć nie wiem, czy akurat na dzisiejsze czasy. Taki utwór równie dobrze mógłby powstać w roku 1997 albo 2002. Mógłby go też zaśpiewać Ronan Keating (solo). Ale to wcale nie musi być zarzut. A czy to jakiś atut – sami zdecydujcie.

(posłuchaj)

okładka wydanej jesienią 2013 r. kompilacji przebojów grupy Wet Wet Wet promowanej singlem „Step by step”

  • Rhodes „Raise your love”

„Raise your love” to utwór brytyjskiego muzyka o nazwisku David Rhodes występującego pod nazwą Rhodes. Piosenka promuje EP-kę o takim samym tytule i przez chwilę rekomendowało ją BBC Radio 1, co nie uszło uwadze mojej oraz samego muzyka, który był tym faktem wyjątkowo podekscytowany (patrząc na jego reakcję w social mediach). Gdy pisałem o tej piosence na profilach bloga w serwisach społecznościowych, zakładałem, że już nie tak ekscytujące będzie dla Rhodesa to, że ów utwór załącza u siebie niejaki Muzykobloger. I chociaż nie dlatego pisałem o „Raise your love”, by się panu Rhodes przypodobać, ten dostrzegł, że o nim napisałem.

Podczas oglądania teledysku do nastrojowego „Raise your love” na YouTube serwis zasugerował mi przesłuchanie piosenki Toma Odella. I jest to, jak sądzę, trafna sugestia, ponieważ obaj panowie swoją wrażliwością i estetyką nie reprezentują bynajmniej odmiennych światów. Ponadto przyznam szczerze, że jeśli miałbym potrzebę powzruszać się przy pięknych dźwiękach, prędzej sięgnąłbym po „Raise your love” niż omówione na początku tego postu „Young blood” Sophie Ellis-Bextor (Sophie, wybacz…).

(posłuchaj)

okładka EP-ki „Raise your love” Rhodes

  • Erik Hassle „Talk about it”

Szwedzki wokalista Erik Hassle, którego dostrzegłem w 2011 r., umieszczając następnie jego singiel Are you leaving” na 12. miejscu MUZYKO(B)LOGowego rankingu singli z 2011 r., świętował tej jesieni premierę swojego nowego singla – „Talk about it”. Nowa piosenka utrzymana jest w innym klimacie niż pulsująco-elektryzujące „Are you leaving”. Jest powolniejsza i bardziej snująca się. Tym razem Erikowi bliżej do soulu. Na dodatek wokalnie przypomina mi z lekka Gavina DeGraw, a to przecież jeszcze inna muzyczna bajka. Co prawda bardziej w pamięć zapadło mi jego „Are you leaving”, ale nadal temu chłopakowi kibicuję.

(posłuchaj)

okładka singla „Talk about it” Erika Hassle

RZUTEM NA TAŚMĘ

  • Active Child feat. Mikky Ekko „Subtle”: Po przesłuchaniu EP-ki „Rapor” najbardziej w moim playerze zapętlił się numer „Subtle” nagrany razem z Mikky Ekko (tym samym, którego słyszymy obok Rihanny w wałkowanej we wszystkich programach typu talent show balladzie „Stay”). Nie miałem pomysłu, w jaki sposób zarekomendować Wam tę piosenkę, pisząc o niej po raz pierwszy na Facebooku, i nadal tego pomysłu nie mam (brak weny twórczej okazał się zatem trwalszy niż myślałem), dlatego raz jeszcze (z tym że teraz już na blogu) ją załączę, licząc, że to delikatnie sprowokuje kogoś do kliknięcia „play”.
  • Gabrielle Aplin „Salvation”: Na dłuższą metę słuchanie lirycznych, niekoniecznie podnoszących na duchu utworów Birdy i Gabrielle Aplin zamiast intensyfikować emocje może zupełnie je wyłączyć. Ale niektóre ich kompozycje, zwłaszcza podane w pojedynkę, z pewnością są w stanie jakoś oddziaływać na emocje, w tym zwłaszcza poruszać – przynajmniej na moment… Cieszy mnie, że singlem z albumu „English rain” Aplin został utwór „Salvation”, ponieważ mimo tego, że na płycie otoczony był podobnymi w gruncie rzeczy utworami, jako jedyny nie mógł się ode mnie całkiem odkleić. Perełka.
  • Kosheen „Harder they fell”: Brytyjskie trio Kosheen przypomina o sobie utworem, którego pojawienie się niewielu odnotowało. Nie ma tu tej kapitalnej energii z pamiętnego „Catch” ani hipnotyzującego, srogiego motywu na miarę „Hide U”, ale ten numer kosheenowego pazura nie został całkowicie pozbawiony.
  • Man Without Country „Catfish”: Nowy singiel elektroniczno-shoegaze’owego duetu Man Without Country przenosi nas w ich cudowną muzyczną krainę. Efekt zamazanego obrazu, który widzę przed sobą, słysząc motyw przewodni „Catfish”, występował już w ich wcześniejszych produkcjach. Tutaj nakłada się na niego jeszcze gra świateł, które tym bardziej oddalają mnie od dostrzeżenia detali. Sam w zasadzie nie wiem, do czego zmierzam, ale sens jest chyba taki, że jest to muzyka pochłaniająca i bardzo oddziałująca na wyobraźnię, a to z pewnością duża wartość.
  • Matrix & Futurebound feat. Max Marshall „Control”: Ten producencki team przyciągnął mnie swego czasu singlem „All I know” (feat. Luke Bingham), by teraz uczynić to ponownie równie przebojowo i przystępnie podanym drum & bassem w postaci kawałka „Control”, w którym partie wokalne powierzono 22-letniej, mało jeszcze znanej Brytyjce – Max Marshall. Jej solowych nagrań posłuchać można na SoundCloud.
  • Poliça „Warrior lord”: Idealna propozycja na wyciszenie kotłujących się w głowie myśli. Tym leniwym i sensualnym, ale jednocześnie w pewnym stopniu psychodelicznym, utworem promowany jest album „Shulamith”, który w całości mnie równie interesujący się nie wydał.
  • Robin Thicke „Feel good”: Mając jeszcze w pamięci, jak drażniąco działało na mnie minionego lata „Blurred lines”, sam przed sobą muszę przyznać, że bardziej dyskotekowe „Feel good” już troszkę za mną chodzi, choć nie tak jak „Get in my way”. Patrząc na klip, zastanawiam się, cóż by począł Mr. Thicke bez otaczających go i wijących się wokół niego młodych kobiet… I co na to Lily Allen (patrz: klip do „Hard out here”)?!
  • Simple Minds „Blood diamonds”: Elektronicznie rockowe „Blood diamonds” to jeden z tegorocznych, mało niestety popularnych singli popularnej w latach 80. i 90. XX w., a aktywnej do dzisiaj, szkockiej grupy Simple Minds, która – jak słychać – jest w stanie tworzyć obecnie kawałki rodzące pytanie: „gdzie się podziała muzyka z tamtych lat?”. Tęsknotę za muzyką z końcówki poprzedniego wieku wywołuje u mnie chociażby sposób wykańczania fraz przez wokalistę, Jima Kerra. Na moim sprzęcie „Blood diamonds” brzmi odprężająco nocną porą i u Was też może, jeżeli nie przekreślicie z góry tego utworu.

okładka albumu „Solitude” grupy Kosheen, z którego pochodzi singiel „Harder they fell”