Zapomniane melodie #5: Patti LaBelle, Miami Sound Machine, Sheryl Crow, „Sunset Beach”

W 5. odsłonie „Zapomnianych melodii” piszę o utworach:

Patti LaBelle „New attitude”,
Miami Sound Machine „Hot summer nights”,
Sheryl Crow „Strong enough”,

oraz o melodii z serialu „Sunset Beach”.

 

Patti LaBelle „New attitude”

Nagrodzona Grammy ścieżka dźwiękowa do 1. części filmu „Gliniarz z Beverly Hills” z końca 1984 r. zawierała kilka światowych przebojów. Wśród nich znalazło się niezniszczalne „Axel F” Harolda Faltermeyera, które 21 lat później w nowym, jakże niecodziennym, wydaniu zaproponowała nam… Szalona Żaba – „wokalista roku” (sic!) w plebiscycie „BRAVO” za rok 2005 (jeśli dobrze pamiętam, za nią uplasował się wówczas Robbie Williams – biedaczek…). Na soundtracku do popularnego filmu z Eddie Murphym odnaleźć można ponadto hit Glenna Freya„The heat is on”.

Choć to raczej z tymi 2 wymienionymi utworami czas obszedł się najłaskawiej (zwłaszcza z „Axel F”), ja ze ścieżki dźwiękowej, o której mowa, najczęściej wracam do utworu, który już tyle szczęścia nie miał. Myślę o „New attitude” wykonywanym przez Patti LaBelle.

„New attitude” do obiegu w charakterze singla trafiło z początkiem 1985 r. i stanowiło wyraźne przejście Patti w kierunku syntezatorowego brzmienia. Twórcami piosenki są: Sharon RobinsonJon Gilutin i Bunny Hull, a produkcji podjął się oczywiście Harold Faltermeyer. Z kolei dla samej wokalistki utwór jest o tyle ważny, że stał się jednym z jej pierwszych przebojów w USA (17. miejsce na The Billboard Hot 100) od czasu rozpadu współtworzonej przez nią grupy Labelle (data rozpadu: 1977 r.), z którą dekadę wcześniej nagrała osławione „Lady Marmalade”.

Paradoksalnie, z początku „New attitude” nieszczególnie mi się podobało. Może dlatego, że słysząc ten utwór po raz pierwszy kilka lat temu, odniosłem wrażenie, iż takich nagrań słyszałem wcześniej wystarczająco dużo. Zbliżone stylistycznie jest np. to opisane przeze mnie w niniejszym poście bezpośrednio po „New attitude”. Ale w którymś momencie stosunek do tego kawałka zmieniłem o 180%. To samo stało się z utworem, o którym piszę poniżej. Słuchając „New attitude”, nie da się go pomylić z żadną inną dekadą w muzyce. Dla mnie singiel Patti LaBelle stanowi energetyzujące wspomnienie tamtego okresu. I chociaż nadal wydaje mi się, że z trudem odróżnimy „New attitude” z grona 100 losowo zagranych utworów pochodzących z lat 80., ja samozwańczo postanowiłem wyróżnić właśnie ten utwór.

 

Miami Sound Machine „Hot summer nights”

O ile bardzo ejtisowy w swej estetyce, energetyczny utwór „New attitude” Patti LaBelle pojawił się na trackliście ścieżki dźwiękowej z filmu „Gliniarz z Beverly Hills” z końca 1984 r., utrzymany w podobnej estetyce, ale za to wzbogacony saksofonowym solo (za co należy się u mnie dodatkowy punkt), utwór „Hot summer nights” formacji Miami Sound Machine dzielił miejsce z innymi piosenkami na soundtracku do filmu „Top Gun” wydanym w 1986 r.

Na hasło: muzyka z „Top Gun”, skojarzenie jest jedno: „Take my breath away” zespołu Berlin. I słusznie, bo to nie tylko największy w swoim czasie przebój z tego filmu, ale i nagranie, które najlepiej zniosło fakt, iż od premiery filmu minęło już 27 lat. Co znamienne, na soundtracku do „Top Gun” nie zabrakło niezastąpionego wówczas Harolda Faltermeyera (to jego nazwisko pojawia się przy nagrodzonej Grammy kompozycji o tytule „Top Gun anthem” z gitarą Steve’a Stevensa). Mimo różnicy na osi czasu wynoszącej niespełna 2 lata, obie ścieżki dźwiękowe wykazywały wiele podobieństw. Jednym z nich, tym – powiedzmy – mniej konkretnym, jest okoliczność, iż na obu nie zabrakło utworów skrojonych pod listy przebojów. Dlatego jeśli podoba się Wam jeden z tych soundtracków, bez namysłu możecie posłuchać i tego drugiego (choć ten późniejszy jest już bardziej rockowy).

Na ścieżce dźwiękowej do „Top Gun” do gustu przypadł mi np. utwór „Destination unknown” Marietty. Ale to, nie licząc oczywiście „Take my breath away”, z „Hot summer nights” najbardziej owo wydawnictwo dzisiaj wiążę. I chociaż (jak już wspominałem, pisząc o „New attitude”) z początku nie byłem fanem tego nagrania, z czasem mój stosunek do niego diametralnie się zmienił.

Nie dziwi fakt, że wśród artystów uwzględnionych na soundtracku znalazł się zespół Miami Sound Machine z Glorią Estefan na wokalu. Zanim jeszcze Estefan postanowiła występować pod własnym nazwiskiem (w okresie przejściowym nazwa zespołu brzmiała: Gloria Estefan & Miami Sound Machine) to właśnie z MSM lansowała kolejne przeboje, a data wydania „Hot summer nights” przypadła już po sukcesach singli „Dr. beat” i „Conga”. Soundtrack promowano co prawda innymi utworami, a „Hot summer nights”, w przeciwieństwie do 2 wspomnianych utworów (w szczególności „Conga”), nie zyskało miana flagowego hitu MSM, jednakże fani zespołu, z powodu których deficytu MSM wówczas nie cierpiało, z pewnością odnotowali wydanie tego utworu. Niemniej pokolenie, które lat 80. nie ma prawa pamiętać, najpewniej nigdy „Hot summer nights” nie miało sposobności poznać, o ile samodzielnie nie sięgnęło po soundtrack do „Top Gun” bądź nie eksplorowało dyskografii Glorii Estefan. Niech zatem mój wpis posłuży jako zachęta do zmiany tego stanu rzeczy…

 

Sheryl Crow „Strong enough”

Spokojna, skromna, powściągliwa. Taką pozę przybrała Sheryl Crow w balladce, którą zaserwowała światu w charakterze singla promującego jej debiutancki longplay pt. „Tuesday Night Music Club” z 1993 r. Piosenka była czwartym singlem z tej płyty i pierwszym wydanym tuż po największym w karierze hicie Sheryl, „All I wanna do”.

„Strong enough” przebojem było przede wszystkim w krajach, które przywykły do słuchania country. Nic w tym zaskakującego, jeśli zważy się na to, iż w zasadzie „Strong enough” można by przypisać właśnie do tego gatunku. Aczkolwiek w moim odczuciu rzeczona kompozycja nie epatuje country w taki sposób, by osoby czujące wstręt do preryjnego muzykowania mogły z miejsca zdyskwalifikować „Strong enough” jako potencjalnego kandydata do przesłuchania. Zresztą myślę, że jedną z tajemnic sukcesu Crow poza Ameryką Północną było to, że potrafiła ona w swojej muzyce przemycić wpływy country, podając je w mieszance z bluesem i rockiem.

Pamiętam, jak w połowie lat 90. wideo do „Strong enough” gościło na antenie brytyjskiego MTV. W późniejszych latach trudno było już na nie wpaść… Są jednak tacy (patrz: trio Haim), którzy pokusili się ostatnio o stworzenie coveru (to jednak historia do cyklu „DisCover”). Zobacz teledysk: tutaj.

 

Melodia z serialu „Sunset Beach”

W latach 1997-1999 powstawał amerykański serial typu opera mydlana o tytule „Sunset Beach” emitowany w Polsce przez nieistniejącą już stację RTL7 (nadawała w latach 1996-2002, a 1 marca 2002 r. jej miejsce zajęło TVN7). Ostatni odcinek, który widownia amerykańska zobaczyła w ostatni dzień 1999 r., pokazano w Polsce końcem sierpnia 2000 r.

Czołówkę serialu w pierwszym etapie jego emisji zdobił urokliwy, saksofonowy motyw muzyczny skomponowany przez Timothy’ego Trumana, który wyjątkowo mnie wtedy urzekał i uwodził. Choć czas płynie nieubłaganie, ja wspominam tę melodię niezwykle miło. Tym motywem nie tylko rozpoczynano serial, ale również zamykano każdy odcinek – nawet wtedy, gdy w czołówce zaczął pojawiać się już inny (znacznie mniej zapadający w pamięć) podkład.

Faktem jest, że w pewnym stopniu to właśnie kompozycja Trumana przyczyniła się do tego, że tak często saksofon pojawia się na blogu jako bohater osobnego posta z cyklu „Playlisty”… Z tego względu jego kompozycji należy się specjalne miejsce w mojej bogatej, domowej kolekcji utworów. Zresztą, z serialu „Sunset Beach” pochodzi jeszcze kilka innych kompozycji, tym razem już z wokalem, o których również nie zapominam. Niełatwym zadaniem jest ustalenie dzisiaj, kto w istocie w nich śpiewał. To jednak temat na osobny wątek…

nagłówek – fot. okładka singla: Sheryl Crow „Strong enough” (discogs.com)