Playlista i felieton: rok 1994

Rok 1994 nie był w mojej ocenie przełomowym momentem w historii światowej muzyki rozrywkowej. Nie narodziło się w tym czasie zbyt wiele gwiazd, które definiowałyby popkulturę drugiej połowy lat 90. (co innego w Polsce, gdzie to właśnie na ten rok przypada początek długich karier takich artystek, jak Edyta Górniak i Kasia Kowalska; był to również przełomowy rok dla Varius Manx i Edyty Bartosiewicz). Za to co najmniej jedna wielka gwiazda zgasła (w wieku 27 lat zszedł ze świata Kurt Cobain, lider Nirvany, dzięki czemu kult jego osoby i jego muzyki zdecydowanie przybrał na sile).

W roku 1994 niemiecka VIVA bombardowała nas wypuszczanymi przez lokalnych producentów niezjadliwymi (przynajmniej z mojej perspektywy) kawałkami z pogranicza happy hardcore, techno i rave, których na listach przebojów w świecie niemieckojęzycznym było w tym czasie o wiele za dużo. Wyraźniejsza z perspektywy całej Europy była jednak dominacja innego tanecznego gatunku. Eurodance, o którym mowa, jeszcze przez kilka kolejnych lat odważnie poczynał sobie w mass mediach, zanim na jakiś czas ustąpił miejsca „balonowemu popowi”, a następnie fali – złagodzonego na potrzeby mniej oswojonych z „miejską muzyką” Europejczyków – R&B, aby powrócić pod koniec kolejnej dekady w unowocześnionej wersji i pod zmienioną nazwą – początkowo jako electropop, a następnie electro house (niestety po drodze zdarzyło się kilku śmiałków, którzy postanowili wskrzesić eurodance w czystej postaci, wydając go pod szyldami Basshunter i Cascada).

Pewną przeciwwagą dla tego, co uporczywie lansowała w tym czasie VIVA (na powstanie polskiego jej oddziału musieliśmy czekać jeszcze 6 kolejnych lat), była (różniącą się od niej tylko w jakimś stopniu) oferta muzyczna MTV. Stacja, nie bez powodu nazywana (dziś, jak wiemy, niestety niespełniająca już tego kryterium) „Music Television” i mająca rodowód amerykański, w Europie zaś dowodzona przez brytyjski oddział, starała się grać muzykę, która popularna była przede wszystkim w krajach anglosaskich. Niby pojawiały się na jej antenie hity z różnych zakątków świata, ale dział odpowiedzialny za selekcję mimo wszystko zdawał się być bardziej przychylny gwiazdom, których utwory podobają się (albo mają się spodobać) w pierwszej kolejności Brytyjczykom lub/i Amerykanom. Na szczęście wymienione nacje potrafiły niekiedy utożsamiać się z artystami spoza własnego podwórka. Jeżeli jednak tak się nie działo, artystom z zewnątrz zawsze pozostawała nadzieja, że ich piosenka spodoba się w co najmniej kilku innych krajach Europy i dzięki temu zyska aprobatę telewizyjnych decydentów; a jeśli do tego wykonywana będzie w języku angielskim (nie było to bezwzględnie konieczne, ale na pewno bezpieczne), to w efekcie ekipa odpowiedzialna za dobór nagrań trafiających na antenę MTV Europe będzie niejako zmuszona emitować teledysk towarzyszący takiemu przebojowi, by zrobić z niego hit na skalę ogólnoeuropejską. Nie oznacza to jednak, że MTV nie pełniło w latach 90. roli trendsettera. Do epoki internetowego rozpasania, która nastąpiła na początku lat 2000., MTV miało na tej płaszczyźnie wiele do powiedzenia. Teraz znacznie większą siłę rażenia ma YouTube, blogi muzyczne czy tablica Facebooka

fot. Whigfield – wokalistka, która podbijała europejskie dyskoteki w ostatnich miesiącach 1994 r. (okładka albumu „Whigfield”) (fanart.tv)

Wróćmy jednak do rotacji w roku 1994. Nie brakowało w niej także gwiazd wspomnianej sceny eurodance, która w latach 90. najintensywniej rozwijała się poza granicami Ameryki i Wielkiej Brytanii (Niemcy, Włochy, Holandia czy Szwecja były pod tym względem dużo prężniejszymi rynkami). Anglosaskie MTV nie mogło jednak przejść obojętnie wobec tego, że Europa zawsze czuła dużą potrzebę, by mieć przy czym potańczyć, a potrzebę tę w 1994 r. realizowały takie skoczne numery, jak brzmiące dziś nieco prymitywniej niż 18 lat temu „Saturday night” wokalistki Whigfield (która podobno pierwotnie wcale nie miała zamiaru zostać gwiazdą muzyki i może właśnie dlatego ten status szybko przestał jej dotyczyć, mimo że Dunka nie przestała nagrywać), promowane mało apetycznym teledyskiem „Cotton Eye Joe” szalonej ekipy z Rednex, wakacyjne „No one” czołowego przedstawiciela nurtu eurodance – dwuosobowej formacji 2 Unlimited (jak ja jej wtedy często słuchałem! – cóż, takie czasy i taki wiek), „Let the beat go on” niedającego jeszcze za wygraną Dr. Albana (mimo podejmowanych prób nigdy nie udało mu się powtórzyć sukcesu singla „It’s my life”) czy rzadko dziś już grane „Eins, zwei, Polizei” śpiewającego po niemiecku Włocha (to nie był Niemiec, dacie wiarę?) o pseudonimie Mo-Do. Przeważała jednak muzyka, która dzisiaj, 2 dekady później, ponownie musi toczyć batalię o czas antenowy z muzyką o dyskotekowym charakterze. Obok popu firmowanego przez wielkich (niekoniecznie gabarytowo) artystów (Madonna i Prince, podpisywany wtedy jako TAFKAP, czyli „The Artist Formerly Known As Prince”, niech posłużą mi za przykład) silną reprezentację miały również brzmienia urban – z mało inwazyjnym R&B na czele. Europejskie MTV nie mogło bowiem nie uwzględniać tego, że notowanie najważniejszej singlowej listy „Billboardu” bez piosenek Boyz II Men i Mariah Carey nie miało racji bytu – zupełnie tak jak to dzisiejsze bez choćby jednej piosenki wykonywanej przez Rihannę.

O promocję na antenie MTV obawiać się nie musieli (dziś nie jest to wcale takie oczywiste) muzycy gustujący w mocniejszym brzmieniu. Stacja pozostawała otwarta na charakterystyczną dla pierwszej połowy lat 90. zeszłego stulecia scenę grunge (stąd obecność Nirvany, Hole czy Soundgarden), ale i bardziej klasyczne, mniej hałaśliwe rockowe granie spod znaku R.E.M., INXS i zyskującego na popularności The Cranberries (furorę pod koniec roku 1994 robił singiel „Zombie”, nagrodzony w późniejszym czasie statuetką MTV Europe Music Awards w kategorii „Best Song”). Trochę miejsca wygospodarowano ponadto dla muzyków, których nie da się z łatwością podpiąć pod jakiś konkretny styl muzyczny (nazwijmy więc ich krótko – alternatywnymi). I tak oto między przebojami walczących w tamtym czasie o prym na polu popowych boysbandów East 17 i Take That (kto zdecydowanie wygrał tę potyczkę – okazało się po latach) oraz mało poważnym teledyskiem punkrockowców z Green Day do utworu „Basket case” pojawiały się wideoklipy idących pod prąd i nagrywających muzykę według własnego widzimisię Björk, Becka czy Sinéad O’Connor.

fot. kadr z jednego z najważniejszych teledysków (i singli) z 1994 r. – „Zombie” The Cranberries (blogspot.com)

Rodzi się jednak zasadnicze pytanie: dlaczego to właśnie z roku 1994 uczyniłem motyw przewodni tej playlisty i felietonu? Odpowiedź jest prosta i ma sentymentalne podłoże. Zresztą… w archiwalnych wpisach znajdziecie tę odpowiedź. To bowiem na rok 1994 przypada mój debiut w roli obserwatora zagranicznych list przebojów, jak i początek świadomego gromadzenia w głowie informacji o muzykach, piosenkach i teledyskach, którymi w danym czasie interesował się świat (przez te 18 lat trochę tych informacji udało mi się nazbierać – z tym że nie ograniczałem się nigdy jedynie do przedziału czasowego 1994-wzwyż).

A dlaczego to właśnie w roku 1994 zacząłem bawić się w małego muzykologa (bo Muzykoblogerem zostałem dopiero 15 lat później), zwłaszcza że przeciętny 8-latek (a tyle lat wtedy miałem) najczęściej wolne chwile spędza w zupełnie inny sposób – np. grając z kolegami w „nogę”, czego ja nigdy robić nie lubiłem (i tak już mi zostało)? Ano dlatego, że któregoś wrześniowego dnia (zdaję się tu na moją pamięć!) 1994 r. zainstalowano u mnie w domu (a raczej poza nim) antenę satelitarną – gadżet, który stał się moim oknem na świat i zapewnił mi stały dostęp do kanałów telewizyjnych w całości dedykowanych muzyce (młodsi czytelnicy pewnie nie wyobrażają sobie, jak to jest ograniczać się jedynie do dwóch kanałów, które traktują w zasadzie o wszystkim po trochu).

Żebyście jednak nie myśleli, że wcześniej muzyką zupełnie się nie interesowałem… Odkąd bowiem pamiętam, słuchałem muzyki (i to pewnie dlatego przytargałem kiedyś do przedszkola kasetę Kylie Minogue). Radio chodziło u mnie w domu nadzwyczaj często. Miałem już w głowie melodie przebojów, które przy jakiejś okazji wpadły mi w ucho – a to podczas zabawy w wesołym miasteczku (pamiętam, jak za którymś razem zagrano tam zupełnie niepasujące do okoliczności „Wind of change” Scorpions), kolonijnych wyjazdów (do dziś o jednej z moich pierwszych kolonii przypomina mi największy przebój 2 Unlimited – „No limit”, a jakże!) albo w czasie oglądania TVP (dzięki „5-10-15” poznałem „Opposites attract” Pauli Abdul, a dzięki serialowi z chłopakami z New Kids On The Block w roli głównej znałem niejeden ich ówczesny hit).

Do mojej „jako takiej” orientacji w tym, co jest na topie, przyczyniła się w pewnym stopniu moja starsza siostra, która czasem zarażała mnie jakimiś piosenkami. Niedługo przed pojawieniem się w moim życiu MTV zacząłem na bieżąco śledzić prowadzone przez Artura Orzecha programy z serii „Muzyczna Jedynka”. Mniej więcej w podobnym czasie z coraz większym zainteresowaniem oglądałem wszystkie emitowane w TV festiwale (niektóre nagrywałem na kasety wideo, które teraz leżą na strychu) – wtedy miały one dla mnie większe znaczenie niż teraz, gdy takich imprez w Polsce jest znacznie więcej, choć także i dzisiaj lubię wiedzieć, kto na nich występuje i za co jest wyróżniany. Faktem jest, że we wczesnym dzieciństwie mniej jednak analizowałem to, z jakim artystą i piosenką mam do czynienia, mimo że i w tej kwestii nie byłem zupełnie zielony. Ale to dopiero od września 1994 r. zacząłem robić pierwsze zapiski i podchodzić do muzyki poważniej i wnikliwiej. Stała się ona stałym elementem mojego życia.

fot. Kasia Kowalska zadebiutowała w 1994 r. (milosctopasja.com)

Połowa lat 90. to ponadto okres coraz częstszego słuchania przeze mnie radiowych list przebojów – przede wszystkim Listy Przebojów Radia Rzeszów (od czegoś trzeba było zacząć!), Listy Przebojów Trójki (to nic, że wiele piosenek nie było wtedy w moim guście), a kilka lat później (dokładnie od połowy roku 1997) Hop-Bęc RMF FM. To jednak europejskie MTV, do którego dostęp uzyskałem na przełomie lata i jesieni 1994 r., rozbudziło we mnie intensyfikującą się z roku na rok potrzebę gromadzenia i poszerzania mojej muzycznej wiedzy; rozbudziło we mnie coś, czego już nie dało się zatrzymać, a czego efekty widoczne są choćby na tym blogu. To w ostatnich miesiącach roku 1994 co tydzień późnym sobotnim południem zasiadałem przed telewizorem, by obejrzeć nowe notowanie listy MTV European Top 20, której jedną z głównych prowadzących była pani podpisywana nazwiskiem Lisa I’Anson.

Od MTV na dobre wystartowała moja trwająca po dziś dzień przygoda z muzyką. Pomimo że MTV nie towarzyszyło mi w niej przez kilka kolejnych lat, równie ważnych dla mojego rozwoju (w 1995 r. zakodowano mi brytyjskie MTV, przez co musiałem się zadowolić zyskującymi na znaczeniu niemieckimi kanałami muzycznymi i francuskim MCM; a dostęp do niemieckiego odpowiednika MTV uzyskałem dopiero pod koniec lat 90.), to zawsze największym sentymentem spośród wszystkich mediów muzycznych, z którymi miałem do tej pory do czynienia, będę darzył właśnie MTV.

Poniższa playlista koncentruje się na piosenkach (i teledyskach zarazem, skoro o stacjach muzycznych mowa), które od lat kojarzą mi się z jesienią roku 1994 (mniejsza z tym, że niektórych nigdy nie lubiłem, np. Members Of Mayday „We are different”). Nie wszystkie wiążę z anteną MTV, chociaż to jej poświęciłem dzisiejszy „wstępniak”. Swój udział ma tu również niemiecka VIVA. Niemniej przewagę mają tytuły przypominające mi o tym, co w tamtym czasie działo się na antenie MTV, a przede wszystkim w notowaniach listy MTV European Top 20 (poza piosenkami, które załapały się w danym tygodniu do top 20, MTV emitowało teledyski do utworów, którym dawało szanse na pojawienie się w czołowej dwudziestce w jednym z kolejnych notowań). Widzicie tu swoich faworytów?

1. 2 Unlimited „No one”
2. 20 Fingers feat. Gillette „Short dick man”
3. Ace Of Base „Living in danger”
4. All-4-One „I swear”
5. Baby D „Let me be your fantasy”
6. Bon Jovi „Always”
7. Boyz II Men „I’ll make love to you”
8. Boyz II Men „On bended knee”
9. Cappella „Move it up”
10. Céline Dion „Think twice”
11. Cyndi Lauper „Hey now (girls just want to have fun)”
12. DJ Bobo „Let the dream come true”
13. Dr. Alban „Let the beat go on”
14. East 17 „Stay another day”
15. East 17 „Steam”
16. Elton John „Circle of life”
17. Eternal „Oh, baby I…”
18. Green Day „Basket case”
19. Ice MC feat. Alexia „It’s a rainy day”
20. Ini Kamoze „Here comes the hotstepper”
21. INXS „The strangest party (these are the times)”
22. Janet Jackson „You want this”
23. Kylie Minogue „Confide in me”
24. Kylie Minogue „Put yourself in my place”
25. Luther Vandross & Mariah Carey „Endless love”
26. Madonna „Secret”
27. Madonna „Take a bow”
28. Mariah Carey „All I want for Christmas is you”
29. Mariah Carey „Anytime you need a friend”
30. Mark ‚Oh „Tears don’t lie”
31. Members Of Mayday „We are different”
32. Michelle Gayle „Sweetness”
33. Mo-Do „Eins, zwei, Polizei”
34. Nirvana „About a girl”
35. Pharao „There is a star”
36. R.E.M. „Bang and blame”
37. Rednex „Cotton Eye Joe”
38. Rednex „Old pop in an oak”
39. Salt-n-Pepa „None of your business”
40. Scooter „Hyper, hyper”
41. Sheryl Crow „All I wanna do”
42. Sinéad O’Connor „Thank you for hearing me”
43. Snap! feat. Summer „Welcome to tomorrow (are you ready?)”
44. Sophie B. Hawkins „Right beside you”
45. Soundgarden „Black hole sun”
46. Stiltskin „Inside”
47. Take That „Sure”
48. The Cranberries „Ode to my family”
49. The Cranberries „Zombie”
50. The Grid „Swamp thing”
51. The Kelly Family „An angel”
52. The Prodigy „No good”
53. TLC „Creep”
54. Tom Jones „If I only knew”
55. U96 feat. Daisy Dee „Love religion”
56. Warren G & Nate Dogg „Regulate”
57. Wet Wet Wet „Love is all around”
58. Whigfield „Another day”
59. Whigfield „Saturday night”
60. Youssou N’Dour & Neneh Cherry „7 seconds”

nagłówek – fot. kolaż własny