Garść aktualności 2/2011: preselekcje eurowizyjne, BBC Sound Of 2011, 1000 „numerów jeden” na Hot 100, Gaga kontra Spears

  • Krajowe preselekcje eurowizyjne

Polską reprezentantką na tegorocznej (odbywającej się w maju) Eurowizji będzie Magdalena Tul. Wokalistka dała się poznać Polakom, regularnie pojawiając się w programie telewizyjnej Jedynki, „Jaka to melodia?”. Niektórzy mogą kojarzyć ją z koncertu „Premier” odbywającego się w ramach Festiwalu w Opolu w 2005 r., gdzie z piosenką „Idź swoją drogą” wystąpiła jako Lady Tullo. W tym samym roku Tul walczyła również w krajowych preselekcjach eurowizyjnych, ale bez sukcesu. Wokalistka ma już na koncie 1 album, który cieszył się znikomym zainteresowaniem melomanów. Wygląda na to, że po latach starań przyszedł czas, by pani Magdalena wyraźniej zaznaczyła swoje istnienie w show biznesie…

14 lutego br. Magdalena Tul wywalczyła sobie udział w mało prestiżowej, ale nadal ogromnie popularnej Eurowizji, wykonując podczas polskich preselekcji utwór o prostym tytule „Jestem”. Jest to piosenka, która nie imponuje walorami artystycznymi, co chyba nie byłoby nawet wskazane, skoro ma przystawać do tej przecudacznej, jarmarcznej formuły. Należy bowiem przyznać, że wymogi eurowizyjne spełnia jak mało która, świetnie wpasowując się w klimat tego specyficznego widowiska. Biorąc jednak pod uwagę, iż utworów typowo eurowizyjnych na tym festiwalu jest od groma, Magdalena Tul musi liczyć się z tym, że szans na zawojowanie Europy nie ma zbyt dużych. Tym bardziej, że piosenka wykonywana jest w języku polskim, co mnie akurat się podoba, ale niekoniecznie musi podobać się głosującym (na szczęście niektórzy nie dają się zwariować i doceniają także te piosenki, które nie są wykonywane w języku angielskim). Sądzę jednak, że nasza sytuacja nie jest beznadziejna, a polska reprezentantka nie jest na straconej pozycji. Zresztą, spotkałem się już z kilkoma pozytywnymi opiniami na temat piosenki „Jestem” na zagranicznych stronach. Cieszy mnie, że tym razem nie postawiliśmy na balladę ani na utwór z etnicznymi elementami, bowiem takie nagrania w ostatnich latach nie przynosiły nam szczęścia. Warto zauważyć, że utwór „Jestem” zgromadził niemalże połowę głosów widzów krajowych preselekcji. Wprawdzie głosowanie nie cieszyło się zbyt dużą popularnością, bo – jak podano – tego wieczora oddano trochę ponad 60 tysięcy głosów, ale liczy się to, iż mimo wszystko wygrała piosenka, która w istocie zrobiła na widzach zdecydowanie najlepsze wrażenie. Druga w konkursie Anna Gogola, półfinalistka programu „Mam talent!”, miała prawie 2 razy mniej głosów.

Większość nagrań, które dane nam było usłyszeć podczas polskich eliminacji, kompletnie nie pasowała do stylistyki Eurowizji. Nie sposób było oprzeć się wrażeniu, że wysyłając je na festiwal, niejako z miejsca pozbawilibyśmy Polskę szansy na relatywnie dobre miejsce, co bynajmniej nie oznacza, że utwór „Jestem” takie miejsce nam zapewni. Cóż, miejmy nadzieję, że tym razem nie będziemy musieli się wstydzić… Już zakwalifikowanie się do finału byłoby zadowalające, jako że nawet z tym od lat mamy trudności (kilkukrotnie polscy artyści plasowali się w półfinale na 11. miejscu, podczas gdy kwalifikację do finału zapewniały miejsca w pierwszej dziesiątce – ten los spotkał m.in. Ivana i Delfina).

Magdalena Tul zaśpiewa „Jestem” 10 maja br. podczas pierwszego półfinału Eurowizji, która w tym roku odbywa się w niemieckim Düsseldorfie. Ciekawostką jest, że Lena Meyer-Landrut, dzięki której Niemcy są organizatorami tegorocznego festiwalu (zwycięski utwór „Satellite”), ponownie stanie w szranki z konkurencją, by wywalczyć dla swojego kraju kolejne zwycięstwo. Za kilka miesięcy przekonamy się, czy Lena nie przecenia swoich możliwość… Wokalistka otrzymała ponad 600 skomponowanych dla niej utworów. 12 z nich znalazło się na jej najnowszym longplayu „Good news” („numer jeden” w Niemczech). Całą tracklistę tego krążka Lena wykonała na żywo podczas specjalnego koncertu, po czym widownia i jurorzy wspólnymi siłami wytypowali ich zdaniem najlepsze nagranie, z którym Lena zaprezentuje się w finale Eurowizji. Wybór padł na utwór „Taken by a stranger”.

Oto pełne wyniki krajowych preselekcji eurowizyjnych:

10. IKA „Say” – 1,76% głosów
9. Formuła RC „Ja i ty (gdy zgasną światła)” – 1,89% (nowy projekt Roberta Chojnackiego)
8. Roan”Maybe” – 2,20%
7. ZoSia „Scream out louder” – 2,92%
6. Ada Fijał „Hot like fire” – 3,30%
5. SheMoans „Supergirl” – 3,56% (trudno oprzeć się wrażeniu, że zespół znany z programu „Szymon Majewski Show”, tworząc tę piosenkę, wzorował się na „Poker face” Lady Gagi; obawiam się, że wysyłając ją na Eurowizję, nie uniknęlibyśmy tego typu zarzutów)
4. The Trash „Things go better with rock” – 4,58%
3. Alizma „Bow to the bow” – 12,76%
2. Anna Gogola „Ktoś taki jak ty” – 22,57%
1. Magdalena Tul „Jestem” – 44,47%


 
  • BBC Sound Of 2011 – wyniki

W grudniu pisałem na blogu o plebiscycie stacji BBC (tutaj), w ramach którego znawcy branży typują najbardziej obiecujące talenty muzyczne. Na długiej liście artystów ubiegających się o ten prestiżowy tytuł znajdowało się 15 wykonawców, tj.: Anna Calvi, Clare Maguire, Daley, Esben And The Witch, Jai Paul, James Blake, Jamie Woon, Jessie J, Mona, Nero, The Naked And Famous, The Vaccines, Warpaint, Wretch 32 i Yuck. W styczniu zadecydowano, iż największą nadzieją trwającego już roku jest Jessie J (w jej ręce w ub. tygodniu powędrowała ponadto nagroda BRIT w kategorii „Critics’ Choice”). Chociaż mnie ten wybór nie do końca przekonuje, przyznać należy, że z całej nominowanej piętnastki to właśnie ona jest najgłośniejszą debiutantką ostatnich miesięcy. Brytyjska wokalistka ma już na koncie 2 spore przeboje w swoim regionie – „Do it like a dude” (2. miejsce na The UK Singles Chart) oraz „Price tag” (1. miejsce, z gościnnym udziałem B.o.B; utwór trafił na szczyt w Wielkiej Brytanii, będąc objęty akcją On Air On Sale). Widać zatem, że popyt na muzykę Jessie J faktycznie jest duży. Kwestia w tym, w jakim stopniu jest to wynik atrakcyjności jej nagrań, a na ile reakcja ludzi na ciągłe powtarzanie w brytyjskich mediach, że Jessie J będzie gwiazdą i że należy/warto jej słuchać. Śmiem twierdzić, że bez tak dobrej prasy Brytyjka nie mogłaby liczyć na taki duży sukces (notabene, „Do it like a dude” triumfy w notowaniach The UK Singles Chart zaczęło święcić już po ogłoszeniu, że Jessie J jest największą muzyczną nadzieją roku na Wyspach Brytyjskich). Na razie jest jednak zbyt wcześnie, by oceniać dorobek panny Cornish (bo tak brzmi jej nazwisko) – dajmy jej zatem szansę.

Tymczasem zerknijmy na dalsze pozycje rankingu BBC Sound Of 2011. Na 5. miejscu ulokowano tajemniczą Clare Maguire, o której pisałem już na blogu w ramach serii „Co nowego w muzyce” (tutaj). Miejsce 4. zajął w rankingu BBC Jamie Woon. Najniższy stopień podium przypadł w udziale indie rockowej grupie The Vaccines, a tuż za zwycięską Jessie J pojawił się James Blake, nad którego wydanymi w 2010 r. 3 EP-kami  rozpływały się opiniotwórcze serwisy muzyczne (w lutym premierę miał jego debiutancki długogrający album zatytułowany po prostu „James Blake”). Żałuję, że na liście wyróżnionych zabrakło miejsca dla Nowozelandczyków z The Naked And Famous (gorąco polecam świetny kawałek „Young blood”), którzy w rodzinnych stronach są już gwiazdami. Ponadto nie sposób nie zauważyć, że niektórzy polscy blogerzy nie mogą odżałować pominięcia Anna Calvi. Najbliższe miesiące dadzą nam odpowiedzieć na to, którym debiutantom udało się sprostać oczekiwaniom branży (a właściwie większej jej części, wszak zadowolenie wszystkich nie wchodzi w rachubę), a kto został przez owo środowisko przedwcześnie skreślony.


 
  • 1000 „numerów jeden” na The Billboard Hot 100 + wielki pojedynek Lady Gagi i Britney Spears

Na oficjalnej stronie internetowej magazynu „Billboard” pojawił się spis wszystkich piosenek, które w 52-letniej historii zestawienia The Billboard Hot 100 gościły na szczycie listy (aby się z nim zapoznać, zerknijcie tutaj). Przy każdym z utworów podano: kiedy dotarł on do 1. pozycji i jak długo trwały jego rządy. Co więcej, wszystkie piosenki można przesłuchać (a nawet obejrzeć teledysk), o ile naszym oczom nie ukaże się niemiły komunikat, który nam to uniemożliwi (w większości przypadków ten problem jednak nie występuje). Jest to nie lada gratka dla każdej osoby pasjonującej się listami przebojów. Wprawdzie podobnego typu spisy pojawiają się już w sieci od lat, jednak warto docenić fakt, iż o jego stworzenie pokusił się magazyn, którego ta sprawa bezpośrednio dotyczy.

To jednak nie przypadek, iż akurat teraz zdecydowano się na udostępnienie tego wyjątkowego spisu. Stało się tak, ponieważ przed tygodniem poznaliśmy tysięczny tytuł, który zdołał wdrapać się na szczyt tej najpopularniejszej na świecie listy przebojów. Dokonała tego (czego można było się po niej spodziewać) Lady Gaga. Jej zapowiadany od miesięcy singiel „Born this way” jako 19. utwór w historii listy zadebiutował od razu na najwyższym miejscu podium. Całkiem niedawno analogiczne osiągnięcie przypadło w udziale nadal nieobalonej Księżniczce Pop, Britney Spears, i jej również wyczekiwanemu przez muzyczny światek singlowi „Hold it against me”. Co ciekawe, oba nagrania zaszły tak wysoko mimo nieposiadania w tym czasie promującego je teledysku. Wspomniane „Born this way” znalazło się na szczycie listy, będąc niespełna 3 w dni w sprzedaży cyfrowej oraz 5 dni w rotacji radiowej (tak imponującej liczby emisji, jaką osiągnęło w tak krótkim przedziale czasowym „Born this way”, nie miał w USA żaden inny singiel wydany w XXI wieku!). Liczba legalnych pobrań pliku z tym utworem wyniosła w tym czasie 448 tysięcy i jest to trzeci najlepszy rezultat w historii, jeżeli brać pod uwagę sprzedaż pliku w tygodniu premiery, a najlepszy osiągnięty przez kobietę (chwilę wcześniej rekordzistką była wspomniana Britney Spears i jej ostatni singiel, który w pierwszym tygodniu legalnie pobrano w Stanach 411 tysięcy razy). W drugim tygodniu sprzedaży „Born this way” poprawiło swój wynik (co utworom debiutującym w USA na szczycie się nie zdarza), generując kolejne 509 tysięcy legalnych pobrań i pozostając na czele listy Hot 100.

Ponadto magazyn „Billboard” przeprowadził głosowanie, którego celem było wykazanie, który z 2 ostatnich głośnych „numerów jeden” jest zdaniem czytelników lepszy. Zdecydowane zwycięstwo odniosła w tej zabawie Britney Spears, której „Hold it against me” zgromadziło aż 68,7% głosów, zostawiając daleko w tyle „Born this way” Lady Gagi. Wygląda na to, że powoli zbliżająca się do trzydziestki Spears nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i – zgodnie z moimi przewidywaniami – w tym roku będziemy świadkami ekscytującego starcia między 2 gwiazdami muzyki pop: Księżniczką Pop i wokalistką pretendującą do miana Królowej Pop. Jakby tego było mało, wydanie nowego albumu zapowiedziała także Madonna. Na razie nie podano żadnych dokładnych dat. Jeżeli jednak to wydawnictwo ujrzałoby światło dzienne w tym roku, wówczas bylibyśmy świadkami wydarzenia, o jakim fani muzyki pop marzyli od lat. Kto wygra ten spektakularny pojedynek na popowe przeboje? By uzyskać odpowiedź na to pytanie, musimy uzbroić się w cierpliwość. Bez wątpienia Królowa Pop nie da się tak łatwo zrzucić z piedestału. Z kolei Lady Gaga korzysta z tego, że cały czas jest o niej głośno, a dzieje się tak dlatego, że wokalistka nie daje nam odpocząć od siebie po zakończeniu promocji albumu „The fame (monster)”, lecz od razu przymierza się do wydania nowego albumu, zaś przerwa między jej singlami z poprzedniego i nadchodzącego wydawnictwa jest wyjątkowo krótka. O Spears i Madonnie ostatnimi czasy nie mówiło się tak wiele, więc obie panie są w mniej komfortowym położeniu. Nie jest jednak powiedziane, że ciągłe zainteresowanie mediów musi się przełożyć na kolejny megasukces Gagi – przesyt jej osobą może pokrzyżować jej plan przejęcia korony muzyki pop. Do tego jej najnowszy singiel okazał się mało przełomowy (choć zapowiadano coś, co zwali nas z nóg), a waloru wyjątkowości pozbawiają go liczne porównania do „Express yourself” Madonny, a to przecież ona stoi Gadze na drodze do objęcia tronu… To mogą być naprawdę ekscytujące miesiące dla sympatyków popowych brzmień. Bądźmy czujni!

Wracając jeszcze do listy 1000 amerykańskich „numerów jeden”, interesująca wydaje się informacja podana przez „Billboard”, iż dokładnie 658 utworów, które królowały na szczycie listy, opowiada o pięknej, wyśnionej tudzież szalonej miłości, a 66 to ich swoiste przeciwieństwa – słowem, antymiłosne przeboje. Wyraz „miłość” („love”, „lovin'”, „loving”, „amor”) pojawia się dokładnie w 100 tytułach ze szczytu The Billboard Hot 100. Te statystyki nie powinny nas jednak dziwić. Trudno o bardziej uniwersalny motyw w piosenkach…